Rząd a sprawa kobiet [OPINIA]
Tarcia w koalicji nabierają rumieńców. Obecnie czarną owcą jest PSL, a punktem zwrotnym stało się głosowanie dotyczące depenalizacji aborcji. Propozycja Lewicy przepadła, kiedy 24 głosy przeciw depenalizacji były z PSL. Nic nie zapowiada, aby kolejna próba okazała się sukcesem - pisze dla Wirtualnej Polski dr Barbara Brodzińska-Mirowska.
24.07.2024 12:54
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
To głosowanie to kropka nad "i", ponieważ dobra passa konserwatywnego skrzydła tego rządu skończyła się już znaczenie wcześniej. Kolejne wybory: samorządowe i europejskie dały Trzeciej Drodze - Polsce 2050 i PSL - wynik znacznie poniżej oczekiwań. Jakie znaczenie miało tu odwlekania procedowania projektów aborcyjnych przypisane już Szymonowi Hołowni? To pytanie wciąż pozostaje otwarte.
Spada też uwaga, którą wyborcy poświęcają Trzeciej Drodze. Michał Fedorowicz, ekspert z zakresu badań przestrzeni internetowej, w jednym z wywiadów prasowych mówił, że konserwatyści utracili duże zasięgi internetowe, a dodatkowo wokół nich ogniskuje się najwięcej negatywnych emocji. Nie dziwi więc, że Władysław Kosiniak-Kamysz przystąpił do ofensywy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Utrzymanie pozycji politycznej to dla PSL cel dziś najważniejszy, a Kosiniak-Kamysz nie zamierza stać z założonymi rękoma. Dziś przedstawiciele PSL zapowiadają, że chcą być bliżej centrum i tworzyć realną, konserwatywną - bezpieczniejszą od PiS - alternatywę. Cel jest ambitny, ale Kosiniak-Kamysz ma tu swoje racje. Sprzyja mu to, że mimo wyraźnych już zmian społecznych i kulturowych, w Polsce wciąż konserwatyści mają znaczący potencjał wyborczy, a znaczący udział w głosowaniu mają mniejsze miejscowości.
Co prawda poparcie dla PiS ma się dobrze, ale w ostatniej kadencji nieco spadło. To okazja, której PSL wcześniej nie wykorzystało. Teraz jest ostatni moment dla tej partii, aby zawalczyć o konserwatywnego wyborcę. Będzie to jednak wymagać udowodnienia skuteczności w działaniu. Okno pogodowe na taki manewr będzie krótkie. PiS - choć jest w tarapatach - intensywnie pracuje na odnową swojego politycznego oblicza i korzysta na niemrawości rządzących.
Prezes PSL zapowiada, że nie będzie wasalem, ale zapewne zdaje sobie sprawę, że droga do celu politycznego będzie wyboista. Głównie z uwagi na to, co dzieli dziś partie koalicyjne, a mianowicie kwestie światopoglądowe, w tym przede wszystkim - aborcję. Chcąc, nie chcąc, partie koalicji rządzącej jadą dziś wciąż na jednym wózku. W praktyce politycy muszą odpowiedzieć sobie na pytania, jak bardzo kwestie aborcji, czy związków partnerskich mogą im pomóc lub zaszkodzić.
Rozważmy różne scenariusze. Pierwszym jest zwrot konserwatywny. Rząd nie może się porozumieć i nie realizuje absolutnie nic, jeśli chodzi o kwestie terminacji ciąży i związków partnerskich. W efekcie możemy spodziewać się demobilizacji wyborców, którzy głosowali na partie dziś rządzące. W dużym uproszczeniu może oznaczać to nawet utratę ponad 3 mln głosów, które partie zyskały w dużej części z uwagi na historyczną frekwencję. W 2023 roku było to ponad 21 mln głosów, w porównaniu z 18 mln głosujących cztery lata wcześniej. W takim scenariuszu zapewne stracą wszyscy po trochu, ale Lewica i PSL najwięcej.
Czytaj również: "Szok i niedowierzanie". Sikorski znów apeluje do prezydenta
Drugi to scenariusz pokazania skuteczności, w którym rząd nie realizuje postulatów dotyczących aborcji, ale minimalizuje straty. Jest on możliwy przy założeniu, że lewicowe postulaty nie były jedynym motorem frekwencji w 2023 roku, a temat aborcji, o ile jest ważny, to nie jest dla większości wyborców absolutnym priorytetem. W takim układzie kwestia aborcji traktowana jest przez wyborców jako symbol skuteczności rządu, obok realizacji innych postulatów. Partie rządzące będą mogły zminimalizować straty, jeśli pokażą skuteczność w innych obszarach, które wyborcy stawiają wyżej na liście priorytetów. W tym w rozliczaniu rządów PiS.
Scenariusz trzeci - rozpada się koalicja. Rząd do wyborów prezydenckich próbuje nieskutecznie przeprowadzać projekty dotyczące praw kobiet, stawiając pod ścianą PSL i Trzecią Drogę. Zaczyna się seria wzajemnych oskarżeń. Zbiega się to z wyborami prezydenckimi, które w obliczu poczucia nieskuteczności rządu wygrywa kandydat PiS. W efekcie koalicja się rozpada, PiS odzyskuje władzę, być może we współpracy z częścią albo z całym PSL.
Premier jest dziś w trudnej sytuacji. W liczbach bezwzględnych na KO i Lewicę, które opowiadały się za liberalizacją aborcji, głosowało łącznie ponad 8 mln ludzi. Oczywiście, posługując się dużymi uproszczeniami, warto sobie uświadomić, że dziś Tusk będzie grał z Kosiniakiem-Kamyszem, aby zrealizować jak najwięcej obietnic, ale nie pozwoli żadnej formacji, poza KO, na dominację w rządzie, w tym na wypchnięcie konserwatystów.
Lewica otrzymała w liczbach bezwzględnych nieco ponad 1,8 mln głosów, zaś Trzecia Droga, czyli konserwatyści, nieco ponad 3,1 mln głosów. Partia Tuska od lat idzie na lewo, bo ten elektorat łatwo przejąć, podczas gdy o konserwatywny walczą już co najmniej cztery formacje.
Czysto teoretycznie: konserwatywne skrzydło rokuje znacznie lepiej niż lewica, zwłaszcza ta radykalna. Partia Razem ma poparcie głównie w dużych miastach i wśród młodszych ludzi, których udział w strukturze elektoratu maleje z uwagi na kwestie demograficzne.
I na końcu sprawa najistotniejsza. Tak ważna dla wielu kobiet kwestia będzie po prostu przedmiotem prostej, pragmatycznej, politycznej kalkulacji.
Dla Wirtualnej Polski Barbara Brodzińska-Mirowska
Autorka wykłada w Katedrze Komunikacji, Mediów i Dziennikarstwa UMK w Toruniu, jest autorką Podcast460.