Konserwatysta Donald Tusk? [OPINIA]
Za sprawą swego rodzaju "oświeconego" populizmu Donalda Tuska, dzięki któremu pokonał on konserwatywno-socjalny populizm PiS, PO w ciągu ostatnich lat dość wyraźnie skręcała w lewo. Rzecz jednak w tym, że jednocześnie Tusk, już jako premier, zdaje się coraz odważniej sięgać po metodę polityczną nowoczesnego konserwatyzmu - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Sławomir Sowiński.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
W paradoksie tym szukać można wskazówek dotyczących przyszłości polskiej sceny politycznej.
Na banał zakrawa konstatacja, że co najmniej od powrotu do polskiej polityki Donalda Tuska w roku 2021, Platforma Obywatelska, krok po kroku skręca w lewo. Coraz bardziej progresywne deklaracje ws. aborcji czy postulatów środowisk LGBT, antyklerykalne wycieczki niektórych polityków, czy socjalne wyznanie Donalda Tuska z roku 2022 o tym, że "mieszkanie jest prawem", to tylko wybrane przykłady - przynajmniej retorycznego – upodobniania się Platformy do klasycznej centrolewicy, i odbierania tym samym politycznego tlenu oraz wyborców Lewicy Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jakąś, choć wyraźnie ostrożniejszą kontynuację tego retorycznego kursu, widać także po powrocie Platformy do władzy, choćby w osobliwym pomyśle prezydenta stolicy dotyczącym usuwania krzyży z warszawskich urzędów.
W prawo pod lewicującym sztandarem
A jednak, pomimo tego lewicującego rebrandingu Platformy, trudno też jednocześnie nie zauważyć, że w ostatnich miesiącach premier Tusk coraz wyraźniej i coraz bardziej konsekwentnie sięga po polityczną metodę charakterystyczną dla nowoczesnego czy ponowoczesnego konserwatyzmu.
W sposób najbardziej klarowny widać to rzecz jasna w jego strategicznym wyborze politycznym, jakim jest problematyka bezpieczeństwa Polski, z której właściwie uczynił on główne pole swego zmagania z politycznymi konkurentami. Co ciekawe, i z tymi na zewnątrz, i z tymi wewnątrz rządowej koalicji. Ale za konserwatywne z ducha uznać też można zaskakująco otwarte demonstrowanie przez Donalda Tuska jego twardego realizmu, który polega na bezkompromisowym traktowaniu rywali i uprawianiu polityki jako dość bezwzględnej gry o władzę, z której wyjść można tylko z tarczą, lub na tarczy.
Swoisty duch politycznego konserwatyzmu unosi się też nad - podszytą pragmatyzmem - polityczną ostrożnością premiera, którą widać zarówno w jego dystansie do wielkich aspiracyjnych projektów, w ogłaszaniu których celował PiS, jak i w jego polityce personalnej opartej, o dość wąski krąg kilku najbardziej sprawdzonych, zaufanych współpracowników. A w perspektywie najszerszej i najtrudniej uchwytnej, konserwatyzm metody politycznej premiera Donalda Tuska widać też w tym, że inaczej niż w metodzie na przykład lewicowej, nie budzi ona wielkich obietnic, uniesień czy nadziei, ale zdaje się koncentrować raczej na odsuwaniu w czasie, nieuchronnej przecież w polityce - prędzej czy później - porażki czy klęski.
Kompas politycznego realizmu
Podkreślmy, przywołane tu konserwatywne cechy politycznej metody premiera Tuska, dotyczą przede wszystkim samej techniki rządzenia i nie są rzecz jasna tożsame z konserwatyzmem ideowym, głoszącym pochwałę tradycyjnych wartości i sprawdzonych form życia społecznego. Jako takie, w połączeniu z lewicującą i progresywną retoryką Platformy, tworzą one jednak pewien polityczny paradoks.
Aby próbować to wyjaśnić, można odwoływać się choćby do znanej od lat w politologii teorii catch-all party, mówiącej o tym, że współczesne - coraz mniej ideowe – partie starają się chwytać możliwie wszystkich będących w zasięgu ręki wyborców i tematy, bez względu na tradycyjne podziały. Można też wskazywać na doświadczenie premiera, który rozumie, że w generalnie konserwatywnym polskim społeczeństwie, najlepiej sprawdza się generalnie konserwatywny styl rządzenia.
Kluczowe jednak jest to, że nakreślona tu technika władzy, nawet jeśli nazywanie jej konserwatywną jest być może do pewnego stopnia na wyrost, wydaje się być nie tyle samym marketingiem czy polityczną taktyką, co wyborem strategicznym premiera. Swego rodzaju kompasem politycznym, który w trudnych politycznych czasach, i jeszcze trudniejszej do zarządzania koalicji, do sukcesu prowadzić ma przez bezkompromisową rywalizację, demonstrowanie siły i politykę faktów dokonanych.
A jeśli tak, to już dziś ostrożnie szacować możemy, że przy politycznej drodze jaką jesienią poprowadzi Donald Tusk Platformę, coraz trudniej wyobrazić sobie kandydaturę Rafała Trzaskowskiego na prezydenta, podejmowanie przez rządzącą partię wielkich projektów aspiracyjnych polskiego państwa i społeczeństwa, czy pozostawienie rywalom z PiS, ale też współkoalicjantom z Koalicji 15 października, swobodnej przestrzeni na rozwijanie przez nich politycznych skrzydeł.
Dla Wirtualnej Polski prof. Sławomir Sowiński*
* Prof. Sławomir Sowiński jest politologiem z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW, specjalizuje się w badaniach nad polityką i religią oraz współczesnymi procesami politycznymi. Autor książki "Boskie, cesarskie, publiczne. Debata o legitymizacji Kościoła katolickiego w Polsce w sferze publicznej w latach 1989-2010".