Rekonstrukcja rządu. O nowe otwarcie łatwo nie będzie [OPINIA]
Rekonstrukcja rządu to zawsze, poza oczywistymi kosztami, okazja do złapania świeżego politycznego oddechu. W przypadku pierwszej zmiany trzeciego rządu Donalda Tuska o nowe otwarcie łatwo nie będzie. Ale jest przynajmniej szansa na zamknięcie pierwszego, niezbyt udanego, etapu. O tym, czy zostanie ona wykorzystana, zdecyduje sam premier. I to już w najbliższych tygodniach - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Sławomir Sowiński.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Pierwsza rekonstrukcja rządu Koalicji 15 października jak w soczewce pokazała raz jeszcze, że znakiem rozpoznawczym polityki premiera Donalda Tuska pozostaje wymiar politycznego show.
Show must go on
Już sam wybór dnia miał zapewne służyć odwróceniu przynajmniej części publicznej uwagi od kłopotliwej dla rządu wielkiej demonstracji rolników w Warszawie. Do tego budowane od kilku tygodni napięcie, przyciągająca uwagę, niebanalna godzina rozpoczęcia konferencji, wyznaczona na 9.12, czy utrzymane w tajemnicy do ostatniej chwili - dwie przynajmniej - nieoczekiwane i ciekawe zmiany personalne.
Wszystkie te klasyczne zabiegi politycznego marketingu miały opakować dość trudną chwilę polityczną dla rządu - w przekaz poważnej, zaplanowanej i przemyślanej zmiany. I nowego politycznego oddechu.
Doceniając cały ten wizerunkowy profesjonalizm, ostrożnie można jednak zakładać, że jego rezonans społeczny może okazać się daleko skromniejszy od zaplanowanego. Po pół roku rządów Koalicji 15 października także jej wyborcy coraz częściej pytają bowiem o konkrety, a nie tylko o dobre polityczne wrażenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szanse na zmianę kursu
Mówiąc to, wypada jednak zauważyć, że pierwsza zmiana w gabinecie Donalda Tuska otwiera także przestrzeń na realną korektę dotychczasowego politycznego kursu, a przynajmniej na zamknięcie pierwszego etapu prac rządu, z którego nikt nie jest chyba zadowolony. Nie mają dziś bowiem zbyt wiele powodów do satysfakcji ani ci wyborcy Koalicji 15 października, którzy oczekiwali zupełnie nowego otwarcia w polskiej polityce, modernizującego państwo rozdziału, ani ci, którzy chcieli przede wszystkim politycznego posprzątania po rządach PiS.
Każdy z nowo powołanych ministrów ma zapewne pomysł i kompetencje do zmiany kursu swych poprzedników.
Minister Tomasz Siemoniak, skupiając ogromną władzę - w najważniejszej dziś dla państwa dziedzinie bezpieczeństwa - bierze na siebie tym samym jeszcze większą odpowiedzialność za przywrócenie pełnej sprawności, ale też i autorytetu, policji i służb.
Minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk ma zapewne nowe pomysły na modernizacyjne wsparcie dla polskiego biznesu i przedsiębiorców.
Minister kultury Hanna Wróblewska, po półrocznych bataliach jej poprzednika, będzie zapewne proponować własny model mecenatu państwa w tym zakresie i budowania równowagi między kulturą wysoką a popularną, nowoczesnością a tradycją.
Zaś najmniej chyba znany, nowy minister aktywów państwowych Jakub Jaworski staje przed wyzwaniem szukania równowagi między czynnikiem ekonomicznym a politycznym w nadzorze nad spółkami Skarbu Państwa.
Zdecyduje kapitan
Nikomu z obejmujących właśnie ministerialne teki nie będzie łatwo. Poza wszystkim bowiem nowi ministrowie wchodzą w swych urzędach w polityczny krajobraz ukształtowany już przez ich poprzedników, a pole ich manewru na personalne czy strukturalne zmiany będzie bardzo ograniczone.
Co więcej, wiele wskazuje na to, że punktem ciężkości politycznej gry nad Wisłą w najbliższych tygodniach, obok bezpieczeństwa, będą głównie kwestie ekonomiczne związane z uwolnieniem cen energii, problemami rolników czy groźbą powrotu inflacji. I to na nich będzie musiał koncentrować się rząd.
Niemniej jednak to, czy przeprowadzona właśnie personalna zmiana okaże się realną zmianą polityczną, lub przynajmniej sygnałem do zakończenia pierwszego politycznego etapu Koalicji 15 października, zależy ostatecznie od decyzji premiera Tuska.
Bo to on zdecyduje i rozstrzygnie, czy obecna większość parlamentarna ma w sobie jeszcze zdolność i gotowość, by przejść od grillowania politycznej przeszłości poprzedników do poważnej rozmowy o przyszłości Polski, a zręczną grę emocjami uzupełnić spotkaniem się z wyraźnymi aspiracjami rozwojowymi polskiego społeczeństwa.
Od tej decyzji i tej gotowości premiera Tuska zależy dziś w polskiej polityce bardzo wiele. Także to, czy pierwszą rekonstrukcję jego trzeciego gabinetu wspominać będziemy tylko jako ciekawostkę lub epizod, czy też jako pierwszy krok sensownej politycznej korekty.
Dla Wirtualnej Polski prof. Sławomir Sowiński*
*Prof. Sławomir Sowiński jest politologiem z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW, specjalizuje się w badaniach nad polityką i religią oraz współczesnymi procesami politycznymi. Autor książki "Boskie, cesarskie, publiczne. Debata o legitymizacji Kościoła katolickiego w Polsce w sferze publicznej w latach 1989-2010".