Mocne nazwiska w grze o PE. "Emocji elektoratu lekceważyć nie można" [OPINIA]
Jeszcze nie opadł kurz po wyborach samorządowych, a partie polityczne weszły pełną parą w przygotowania do kolejnych wyborów. Etap najtrudniejszy to oczywiście listy wyborcze. Wybory do europarlamentu mają swoją specyfikę - pisze dla Wirtualnej Polski politolożka Barbara Brodzińska-Mirowska.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Punkt pierwszy to ordynacja wyborcza. Polska ma do obsadzenia 53 mandaty, które nie są przypisane do konkretnych okręgów wyborczych. To oznacza, że mandat bierze ten, kto ma największą bezwzględną liczbę głosów. Realnie zatem kandydaci rywalizują także między okręgami. Ten kto lepiej zmobilizuje elektorat w swoim okręgu zabierze mandat z innego okręgu. Punkt drugi to zainteresowanie tymi wyborami.
Przez ostatnie lata nie cieszyły się one szczególną atencją wyborców. W 2019 roku rekordowa dla tych wyborów frekwencja wyniosła nieco ponad 45 proc. Ostatnie badania Eurobarometru napawają większym optymizmem. Wzrasta wyraźnie zainteresowanie tymi wyborami w całej UE.
Zatem mocne nazwiska na listach to punkt wyjścia do dobrego wyniku. W takim tonie przedstawiciele rządu tłumaczą dziś fakt, że do Brukseli wybiera się kilku ministrów i wiceministrów. Nie do wszystkich wyborców rządzącej koalicji trafia argument, że trzeba wystawiać najlepszych. Strategicznie jednak dokładnie tak to wygląda. Emocji elektoratu lekceważyć nie można, ale jest jeszcze pragmatyka polityczna. Wyborczych list nie pociągnie nazwisko z drugiego czy trzeciego politycznego rzędu. Ale układanie tych list ma drugie polityczne dno: krajowe i międzynarodowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostre spory w Lewicy. "W polityce zawsze są mocne słowa"
Dla Donalda Tuska wygranie z PiS w czerwcu ma duże znaczenie polityczne i także symboliczne. To wybory do Parlamentu Europejskiego - a nie wbrew temu, co słyszeliśmy przy okazji wyborów samorządowych - mogą być swego rodzaju potwierdzeniem zmiany politycznej, do której doszło jesienią ubiegłego roku. To także osobiście dla Tuska ważna gra. Od początku objęcia funkcji jest mocno zaangażowany w proces odbudowy pozycji Polski w UE.
Kluczem będzie mobilizacja
Dla wielu liderów politycznych w UE jest tym, który "pokonał populistów". Więc pierwsze miejsce przypieczętuje ten wizerunek. Tusk wie, że kluczem będzie jednak mobilizacja. PiS może liczyć na swój elektorat, pytanie czy na taką mobilizację może też liczyć koalicja rządowa?
Koalicja 15 października będzie się musiała mocno wysilić. Tym bardziej, że to już kolejne wybory w ciągu ostatnich miesięcy i ludzie zaczynają być zmęczeni. Zatem liderzy partii tworzących rząd z Tuskiem na czele będą testować, czy są w stanie pobudzić ludzi do głosowania w tych mało popularnych w Polsce wyborach. Słaby wynik wyborczy Koalicji 15 października to będzie słaby prognostyk przed najważniejszym prezydenckim starciem. Wybory prezydenckie zwykle wzbudzają największe emocje obywateli i chętnie bierzemy w nich udział.
Jeśli natomiast elektorat popierający dziś rząd rozpręży się zaledwie po kilku miesiącach sprawowania władzy przez nowy rząd, pozostaje pytanie na ile będzie zadowolony z tych rządów i zdyscyplinowany w przyszłym roku? Wybory europejskie to także sprawdzian dla wszystkich koalicjantów. Pokażą one realną polityczną wagę poszczególnych partii. Będzie to mieć znaczenie dla ich pozycji w rządzie.
Po drugiej stronie sceny politycznej również toczy się poważna gra. Na listach PiS nazwiska znane, ale także kontrowersyjne. Kaczyński zadbał nie tylko o strategiczne ustawienie listy względem konkurentów z innych partii. Listy PiS mają też wywołać mobilizację między kandydatami z własnego obozu. Tym bardziej, że w partii nie brakuje emocji. Jarosław Kaczyński sprawdza ludzi w boju. Listy dobrze oddają tę logikę.
Ale Kaczyńskiemu zależy nie tylko na dobrym wyniku PiS w tych wyborach. Te wybory to ostatnia szansa, aby przetestować strategię przed kluczowym starciem w przyszłym roku. Jeśli w czerwcu okaże się, że wyborców nie zniechęca Kurski, Kamiński, Wąsik i Obajtek to oznacza, że PiS może w wyścigu prezydenckim w 2025 r. stawiać na mocnego, wyrazistego kandydata.
"Wybory europejskie przyniosą Kaczyńskiemu sporo informacji"
Jeśli jednak, wyborcy dadzą tym konkretnym ludziom żółtą kartkę, to będzie znak dla lidera PiS, że trzeba uderzać w bardziej umiarkowane tony. Wtedy zwiększa się szansa Morawieckiego lub innego bardziej umiarkowanego kandydata lub kandydatki.
Wybory europejskie przyniosą zatem Kaczyńskiemu sporo informacji, które zapewne PiS wykorzysta w budowaniu strategii kampanii prezydenckiej.
Krajowej polityki będzie w tych wyborach sporo. Trzeba jednak pamiętać, że te wybory to ważny moment dla UE. Od tego, jak będzie wyglądał nowy parlament - czy będzie względnie spójny, czy dominację uzyskają partie umiarkowane - zależy kondycja UE i dalszy rozwój wypadków w Europie.
W czerwcu Putin otrzyma jedną z dwóch informacji: albo Europa pokaże zjednoczenie, determinację, spójność i wykorzysta pierwszy od dawna moment, aby dać sygnał, że ma kapitał nie tylko gospodarczy, ale także militarny i polityczny. Albo pokaże chaos, niezdecydowanie i potencjał destabilizacyjny.
Warto nie tracić z oczu tej perspektywy, bowiem populiści wciąż mają się w krajach UE bardzo dobrze.
Dla Wirtualnej Polski Barbara Brodzińska-Mirowska*
*Autorka wykłada w Katedrze Komunikacji, Mediów i Dziennikarstwa UMK w Toruniu, jest autorką Podcast460.