Tusk zaskoczył nawet PO. Są obawy o skuteczność ministrów bez zaplecza politycznego
Donald Tusk zastąpił trzech bliskich współpracowników w rządzie dwojgiem ekspertów bez silnej pozycji politycznej i wzmocnił zaufanego Tomasza Siemoniaka. Mniejsi koalicjanci odetchnęli z ulgą, bo rekonstrukcja ograniczyła się do ministrów, którzy walczą o mandat europosłów. W kuluarach pojawiają się wątpliwości, czy ministrowie bez zaplecza będą w stanie skutecznie zarządzać.
Choć termin zmian w rządzie został zapowiedziany przez premiera ponad dwa tygodnie temu, to pełen plan rekonstrukcji do ostatniej chwili nie był powszechnie znany ani wśród mniejszych koalicjantów, ani w Platformie Obywatelskiej. Najbardziej spodziewana zmiana nastąpiła w MSWiA. Marcina Kierwińskiego w fotelu ministra zastąpi Tomasz Siemoniak, który będzie pełnił też dotychczasową funkcję koordynatora służb specjalnych. Spodziewana była również rekomendacja PSL, które na ministra rozwoju i technologii wskazało Krzysztofa Paszyka za Krzysztofa Hetmana.
Zupełnym zaskoczeniem dla sejmowej większości były zmiany w resortach kultury i aktywów państwowych. Bartłomieja Sienkiewicza i Borysa Budkę - dwóch zaufanych ludzi premiera - zastąpią eksperci bez silnego politycznego zaplecza. Hanna Wróblewska jako ministra kultury i dziedzictwa narodowego i Jakub Jaworowski w ministerstwie aktywów państwowych.
Wielu polityków PO nie ukrywa, że przed pojawieniem się na sejmowych korytarzach wśród dziennikarzy powtarzali sobie nazwiska dwojga ministrów, bo wcześniej nie były im dobrze znane. – Dwóch nazwisk wcześniej nie znaliśmy, ale to są osoby z doświadczeniem, profesjonaliści w tym, co robią. Zadania do wykonania nie są łatwe, ale wierzę, że dadzą radę – mówi WP Agnieszka Pomaska, która wskazuje na konieczność dalszych zmian personalnych w spółkach Skarbu Państwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomaska ujawnia: "Ponad 20 mln zł oszczędności w Enerdze"
– Nie chodzi o to, że mamy zastąpić zwolenników PiS zwolennikami koalicji 15 października czy Platformy Obywatelskiej, ale żeby tam naprawdę trafiali specjaliści. Żeby każda złotówka była wydawana, jakby to były nasze pieniądze. Nadzór ministra jest kluczowy i nie może być fikcyjny jak za ministra Sasina – podkreśla.
Pomaska uważa, że zmiany kadrowe w spółkach mogą zapewnić oszczędności. – Mam informacje, że decyzje personalne, skończenie z przerostem zatrudnienia to są milionowe oszczędności. Według moich informacji w samej Enerdze to jest ponad 20 mln zł rocznie oszczędności na samych decyzjach personalnych. Mieliśmy rozbudowane do niebotycznych rozmiarów biura prasowe, gigantyczne zarobki, gdzie zatrudniani byli przede wszystkim partyjni funkcjonariusze albo funkcjonariusze z TVP. Tylko takie zmiany będą skutkowały oszczędnościami w spółkach Skarbu Państwa – mówi w rozmowie z WP.
Posłanka, która w ostatnich latach śledziła działalność Orlenu i zawiadomiła prokuraturę w sprawie fuzji Orlenu i Lotosu, zwraca uwagę na ważną rolę Rad Nadzorczych: – Jak mieliśmy pana Wojciecha Jasińskiego na czele Rady Nadzorczej Orlenu, to ten nadzór był fikcyjny, a przede wszystkim polityczny ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Dlatego Takie przykłady można mnożyć. Zadanie nie jest łatwe, bo sam Orlen ma blisko 300 spółek córek.
– Ekonomista, finansista, historyk, więc młodego wieku człowiek renesansu, będzie odpowiadał za aktywa państwowe – tak Donald Tusk przedstawiał owego ministra aktywów państwowych.
Dodał, że Jakub Jaworowski w spółkach Skarbu Państwa – "mimo wysiłków Borysa Budki – ciągle jest sporo do wyczyszczenia". Ostatnia część zdania w części koalicji rządzącej zostało potraktowane jako przytyk wobec Budki, ale niektórzy w PO podkreślają, że to tylko stwierdzenie faktu.
"Dobór pracowników będzie wskazówką"
W nieoficjalnych rozmowach przedstawiciele wszystkich partii koalicyjnych przyznają, że mają wątpliwości dotyczące pozycji politycznej ministrów kultury i aktywów państwowych. – Jeśli będą potrafili się przebić bez pozycji w partii to będzie pozytywne zaskoczenie – mówi nieoficjalnie nasz rozmówca z rządu.
– Ważną wskazówką będzie dobór wiceministrów. Jeśli zastępcami Hanny Wróblewskiej i Jakuba Jaworowskiego będą osoby o silnej pozycji politycznej w PO, to one w rzeczywistości mogą mieć większy wpływ na prace resortów – mówi nieoficjalnie jeden z ważnych polityków koalicji rządzącej. - Dobór współpracowników w pierwszych tygodniach powie więcej, czy rzeczywiście eksperci będą mieli więcej do powiedzenia – dodaje inny rozmówca.
Oboje dostają duży kredyt zaufania, a szczególnie nominacja historyczki sztuki, która przez niemal całe zawodowe życie była związana z Zachętą Narodową Galerią Sztuki, budzi pozytywne komentarze w środowisku artystycznym.
Mniej emocji i komentarzy budzi nominacja dla Krzysztofa Paszyka, który dotychczas kierował sejmowym klubem PSL-Trzecia Droga. Premier chwalił jego doświadczenie od samorządu po ogólnopolską politykę. W koalicji panuje przekonanie, że łączenie funkcji szefa MSWiA i koordynatora służb specjalnych jest ważne m.in. ze względu na presję migracyjną ze strony Białorusi. Donald Tusk po posiedzeniu kolegium ds. służb specjalnych poinformował, że w sobotę złoży wizytę przy granicy z Białorusią. Rządzący spodziewają się, że w okresie kampanii wyborczej Mińsk i Moskwa będą nasilały presję migracyjną i wzrośnie liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy.
Buda: "Nie będę krytykował z góry"
Kredyt zaufania nowym ministrom daje nawet Waldemar Buda, były minister rządu Mateusza Morawieckiego. – Nie będę atakował i krytykował z góry. Ich pracę ocenię po jakimś czasie. Myślę, że czas ocen przyjdzie po ich pierwszych stu dniach – mówi Buda. Poseł PiS zastrzega jednak, że sam powód rekonstrukcji jest dla niego zaskakujący.
– Zmiany w rządzie zachodzą po czterech miesiącach od powierzenia zadań. Przejrzałem obietnice ministrów i to co zrealizowali spośród stu konkretów i muszę powiedzieć, że dorobek jest niewielki. Wyborcy ocenią, czy bycie ministrem na chwilę, a później kandydowanie do europarlamentu, jest właściwe z punktu widzenia państwowca – komentuje Buda, kandydat PiS w wyborach do PE.
Wielu innych posłów PiS nie czekało z krytyką nawet do zaplanowanej na poniedziałek uroczystości w Pałacu Prezydenckim. "Min. kultury ma zostać Hanna Wróblewska, politycznie bez znaczenia (tak jak Tusk lubi, więc kultura znów będzie na końcu), lewicowa menadżer kultury (…) jako dyr. departamentu jest współodpowiedzialna za wygłupy i dewastacje Sienkiewicza. Ale przez 8 poprzednich lat współpracowała z MKiDN… Ciekawe czy też będzie kłamała np. o "wielomilionowych nieprawidłowościach w zarządzaniu instytucjami kultury w latach 2015-23". Ma wybór" – skomentował Piotr Gliński, były minister kultury w rządzie PiS.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski