Rosyjski szpieg wypuszczony. "Może już być poza granicami kraju"
Dwie osoby skazane za szpiegostwo na rzecz Rosji, które po wypuszczeniu z aresztu zniknęły, już zostały namierzone i trafiły do więzienia i poprawczaka - dowiedziała się Wirtualna Polska. Ścigany przez lubelską policję jest wciąż Yaroslav Bohuslavet. - Może już przebywać poza granicami kraju - przyznaje nieoficjalnie policjant znający szczegóły śledztwa.
01.10.2024 18:05
W ubiegłym tygodniu Sąd Okręgowy w Lublinie skazał Ukraińca Maksyma L. i Białorusina Uladzislaua P. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która szpiegowała na rzecz Rosji. Mężczyźni przyznali się do winy i złożyli wniosek o dobrowolne ukaranie.
Prokurator oskarżył ich, że brali udział w działalności V Służby Informacji Operacyjnych i Kontaktów Międzynarodowych Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Maksym L. miał prowadzić obserwację m.in. Portu Lotniczego w Jasionce, dworca kolejowego w Rzeszowie, a także innych istotnych transgranicznych magistrali kolejowych. Ukrainiec w rozmowie z WP przyznał, że kontakt z nim został nawiązany przez komunikator Telegram. - Nie wiedziałem, dla kogo to robię. Nie wiedziałem, że to rosyjski wywiad - zarzekał się Maksym L. na korytarzu sądu w Lublinie w rozmowie z WP. Usłyszał wyrok sześciu lat więzienia i 15 tys. zł grzywny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uladzislau P. miał zaś dodatkowo podejmować próby obserwacji portów morskich w Gdańsku i Gdyni. Usłyszał wyrok dwóch lat i 10 miesięcy więzienia oraz 10 tys. zł grzywny.
Obaj obcokrajowcy stracą też pieniądze, które dostali od tajemniczego "Andrieja". To on kontaktował się z nimi i przekazywał zadania. W przypadku Maksyma L. sąd ogłosił przepadek 20,5 tys. zł korzyści majątkowej, a Uladzislau P. stracił 8,2 tys. zł. Obydwaj muszą też zapłacić po 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym.
Skazana nieprawomocnie dwójka to ostatni członkowie 16-osobowej grupy, która została rozbita przez polskie służby. Celem kierującego nią "Andrieja" było wykolejenie pociągu z transportem wojskowym na terenie Polski oraz Ukrainy. Jak ustalili śledczy, "Andriej" już poszukiwał osób, które podejmą się wykonania tego zadania za 10 tys. dolarów. Zanim dopiął swego, szajka została rozpracowana.
W grudniu ub. roku Sąd Okręgowy w Lublinie skazał 14 innych członków grupy na wyroki od jednego roku i miesiąca do sześciu lat więzienia. Przy okazji wyroku, sąd zdecydował jednak o uchyleniu aresztów dla skazanych na najniższe wyroki, do 1,5 roku więzienia. I jak informowała w czerwcu "Rzeczpospolita", Maryia M., Artur M. i Yaroslav B. zniknęli z radarów polskiego wymiaru sprawiedliwości i nie trafili do więzienia.
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, Maryia M. w tej chwili już odbywa karę pozbawienia wolności. Niepełnoletni w chwili popełnienia przestępstwa Artur M. został zaś osadzony w schronisku dla nieletnich. - Pozostałe osoby objęte wyrokiem także odbywają kary - poinformowała WP sędzia Barbara Markowska z Sądu Okręgowego w Lublinie.
Wyjątkiem jest jedynie Yaroslav Bohuslavets, za którym cały czas obowiązuje wystawiony w lipcu list gończy. Na stronie policji można znaleźć jego zdjęcie oraz szczegółowe dane osobowe. Poszukują go funkcjonariusze z I Komisariatu oraz Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
- Mężczyzna może już przebywać poza granicami kraju - mówi nieoficjalnie WP oficer policji znający szczegóły śledztwa.
- Widać wyraźny brak wrażliwości na temat szpiegostwa. To jest trochę inny rodzaj przestępstw, który może wyglądać jak coś pospolitego, albo nawet na akt wandalizmu - komentuje działanie sądu w rozmowie z WP Marcin Faliński, były oficer Agencji Wywiadu.
- Wśród sędziów i prokuratorów powinny być osoby, które będą bardziej przeszkolone, które rozumieją ten temat. Tutaj chyba zabrakło wyobraźni w składzie orzekającym - przypuszcza Faliński.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: