Rosyjska "śmiercionomia". Rodzinom opłaca się poświęcić tatę na wojnie w Ukrainie

Chociaż rosyjscy mężczyźni giną na froncie, to ich rodziny otrzymują zastrzyk bogactwa. Rekordowe transfery dla rodzin poległych sięgnęły 30 mld dolarów rocznie i zmieniają najbiedniejsze obszary Rosji. - Wyjście na front i śmierć po roku służby są ekonomicznie bardziej opłacalne niż długie życie człowieka w cywilu - twierdzi rosyjski ekonomista.

Pożegnanie zmobilizowanych Rosjan na stacji w Tiumeniu
Pożegnanie zmobilizowanych Rosjan na stacji w Tiumeniu
Źródło zdjęć: © East News | Albany Times Union/Hearst Newspapers
Tomasz Molga

Zginęło tak wielu rosyjskich żołnierzy, że wypłaty socjalne dla rodzin poległych przekształcają rosyjskie społeczeństwo, dostarczając niektórym grupom i regionom zastrzyku bogactwa - uważa rosyjski ekonomista Władisław Inoziemcew. Swoją teorię nazywa "śmiercionomią" - od słów śmierć i ekonomia.

Od początku inwazji Kreml zwiększył wydatki wojskowe do najwyższego poziomu w okresie poradzieckim, równoważąc część wpływu zachodnich sankcji. Fabryki broni pracują całą dobę, zapewniając zatrudnienie i wysokie płace. Poziom ubóstwa jest obecnie najniższy od czasu rozpoczęcia gromadzenia danych w 1995 r., zgodnie z oficjalnymi statystykami

Rodziny tych, którzy zginęli na pierwszej linii frontu, otrzymują od władz duże odszkodowania. Są to kwoty zmieniające życie, uważa ekonomista Władysław Inoziemcew. Szacuje, że ​​rodzina 35-letniego mężczyzny, który walczy przez rok, a następnie ginie na polu bitwy, otrzyma około 14,5 mln rubli, czyli 150 tys. dolarów z żołdu oraz odszkodowania pośmiertnego. To więcej, niż zarabiałby on łącznie w niektórych regionach kraju, pracując jako cywil do 60. roku życia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Szokująca teza rosyjskiego ekonomisty. Gotowi poświęcić mężczyzn

- Wyjście na front i śmierć rok później jest ekonomicznie bardziej opłacalna niż długie życie człowieka - podsumowuje Inoziemcew, którego tezy przytacza ostatnio kilka ekonomicznych serwisów m.in. "The Wall Street Journal". W rosyjskim regionie Tuła (to stamtąd pochodziły zdziesiątkowane przez Ukraińców jednostki) wartość bankowych depozytów wzrosła 2,5-krotnie. Według amerykańskiej redakcji to efekt płacenia zasiłków po poległych.

- Można się zgodzić, że bliscy poległego żołnierza otrzymują stosunkowo wysokie świadczenie socjalne. Zyskują biedne regiony, które gotowe są poświęcić mężczyzn, aby żyło im się lepiej. Wojna to teraz jedyna drabina społeczna, po której mogą się wspiąć i poprawić swój los - komentuje te doniesienia Iwona Wiśniewska, główny specjalista w Zespole Rosyjskim Ośrodka Studiów Wschodnich.

- Jednak już sytuacja żołnierza rannego, który staje się inwalidą, nie jest zdolny ani do walki, ani do pracy jest tragiczna. On otrzymuje rekompensatę jednorazową ok. 30 tys. dol. i rentę. Świadczenia te nie pozwalają na rehabilitację, nie mówiąc o utrzymaniu siebie i rodziny - mówi dalej Wiśniewska.

Rosjanie bogatsi dzięki wojnie? Ta grupa zyskuje

Analityczka OSW podkreśla, że zjawisko bogacenia się rosyjskiego społeczeństwa dotyczy głównie pracowników sektora zbrojeniowego oraz biznesów współpracujących z produkcją wojenną, a także wszelkich służb.

- Od inwazji na front trafiło około miliona osób, w Rosji liczącej przecież ponad 140 mln mieszkańców. Emeryci, lekarze, nauczyciele, przedsiębiorcy spoza sektora zbrojeniówki nie tylko nie są beneficjentami tej wojny, ale muszą ją finansować poprzez rosnące obciążenia podatkowe. Aktualnie społeczeństwo mocno odczuwa skutki wysokiej inflacji, rosnących cen usług publicznych, a w przyszłym roku dodatkowo wzrosną podatki - podkreśla Iwona Wiśniewska.

Rozmówczyni WP odniosła się do kwestii, w jaki sposób rosyjskie władze znajdują pieniądze na transfery socjalne dla rodzin wojskowych. - Nie zapominajmy, że Rosja ma za sobą 20 lat okresu prosperity i przygotowywała się do wojny na Ukrainie, gromadząc zasoby. Nadal posiada rezerwy. Kosztami wojny obciążeni są biznes oraz mieszkańcy, głownie z klasy średniej, opodatkowanie nakładane na nich systematycznie rośnie - dodaje Iwona Wiśniewska.

Rosyjski sztab utajnił dane o liczbie poległych i rannych. Jednak opozycyjne media szacowały liczbę ofiar wojny na podstawie wzrostu liczby inwalidów oraz danych o lokalnych budżetach na wypłaty dla żołnierzy kontraktowych. Serwis Verstka sugerował, że podczas wojny kalekami zostało do 500 tys. mężczyzn, a ponad 100 tys. zginęło.

Zdaniem socjologów, w ostatnich dekadach Rosjanie postrzegali służbę wojskową jako ostatni wybór dla mężczyzn, którzy nie mają kwalifikacji i perspektyw na lepsze zajęcie. Ponieważ nie było większych wojen do stoczenia, większość siedziała w bazach wojskowych. Wojna na Ukrainie odmieniła losy tych, którzy chcą walczyć, podnosząc swój status społeczny. Patria polityczna Władimira Putina oferowała weteranom ponad 300 miejsc na listach wyborczych podczas regionalnych wyborów do rad w 2024 roku. Sam prezydent, ogłosił, że uczestnicy "specjalnej operacji" mają stanowić nową elitę władz.

W rezultacie Rosja jest obecnie w stanie werbować około 1000 mężczyzn dziennie. Prawie tyle, ile wynoszą dzienne straty na froncie, o których raportuje Ukraina i zachodni analitycy.

Jesienią 2022 roku po "częściowej mobilizacji" Władimir Putin sugerował, że lepiej umrzeć za ojczyznę, niż egzystować w biednej części kraju. - Utrata bliskiej osoby to wielka tragedia i pustka nie do zapełnienia. Ale niektórzy ludzie ledwo żyją, a kiedy umierają od wódki... czy od czegoś innego... Twój syn przeżył życie, osiągnął swój cel - powiedział Putin na spotkaniu z matkami poległych żołnierzy.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie