Dwa słowa po rosyjsku. To po nich poddają się żołnierze Putina
- My naprawdę jesteśmy p*** orkami - przyznaje w rozmowie z dziennikarzami 31-letni Anton. To jeden z ujawnionych ostatnio rosyjskich dezerterów. Szuka azylu w Europie po tym, jak dzięki pomocy organizacji o nazwie "Idźcie lasem", zdołał uciec z frontu wojny w Ukrainie.
Żołnierze kontraktowi, rekrutowani do rosyjskiej armii na wojnę w Ukrainie, otrzymują już 360-400 tys. rubli żołdu miesięcznie (w przeliczeniu 16 tys. zł). To pięć razy więcej niż wynosiły stawki pod koniec 2022 roku. Życie osób wcielonych do rosyjskich oddziałów "Storm Z" jest krótkie. W ciągu dwóch miesięcy powtarzanych ataków z 600 osób w oddziale Antona przeżyło 40.
To właśnie słowa, będące nazwą organizacji - a więc "idite lasom" - są tajemniczym hasłem, które może pomóc rosyjskim żołnierzom uciec z frontu. A zainteresowanych takim rozwiązaniem jest coraz więcej osób.
"Idite lasom", czyli jak dezerterują żołnierze Putina
- Podczas pobytu tam całkowicie zmieniło się moje podejście do życia. Nie mam już nic pozytywnego do rosyjskiej państwowości. To nie jest wojna, ale jakiś rodzaj agonii. Podobieństwa pojawiają się dopiero w przypadku pierwszej wojny światowej. Po prostu kierują cię na rzeź - opowiedział były rosyjski żołnierz Anton. Relacje zamieszcza magazyn Verstka (to opozycyjne wobec Putina medium - red.).
Mężczyzna zwierzył się, że zdezerterował, a dzięki dostarczonemu paszportowi uciekał przez Białoruś i Armenię, docierając na Zachód Europy. Korzystał przy tym z instrukcji i pomocy organizacji "Idźcie lasem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szczerość rosyjskiego dezertera. "Jesteśmy orkami"
Dezerter twierdzi, że jeszcze w kwietniu brał udział w walkach w obronie rosyjskiego obwodu biełgorodzkiego przed rajdem walczącego po stronie Ukrainy oddziału Legion Wolna Rosja. Już wtedy jego oddział był zbieraniną niedobitków. To skutek krwawej rosyjskiej ofensywy pod ukraińskim miastem Kupiańsk.
- Straty były po prostu szalone, straciłem rachubę. Na trzech kilometrach terenu, który ostatecznie zwrócono Ukraińcom, zginęło 5-6 kompanii - relacjonuje. Opowiada o okrucieństwach, pijaństwie dowódców, wysyłaniu na bezsensowną śmierć setek osób. - My naprawdę jesteśmy p*** orkami - podsumował.
Planuje pozostać w Europie i ubiegać się o azyl polityczny. Przekonuje dziennikarzy, że ma prawo domagać się ochrony jako "osoba, która odmówiła udziału w zbrodniach wojennych" rosyjskiej armii.
Dwa słowa po rosyjsku. Setki dezercji w armii
Organizacja "Idźcie lasem" działa od jesieni 2022 roku, udzielając porad poprzez anonimowe konta w serwisie społecznościowym Telegram. Jak podaje "Idźcie lasem", tylko w czerwcu tego roku udzielono konsultacji 97 rosyjskim żołnierzom, planującym dezercję z armii Putina. W 12 przypadkach organizacja pomogła w ucieczce. Dziewięć osób otrzymało pomoc przy nielegalnym przekroczeniu granicy. 129 uciekało z Rosji, posługując się opracowaną dla nich trasą legalnego przekraczania granicy.
W sumie zgłosiło się 2086 żołnierzy, którzy chcieli opuścić swoje stanowisko służbowe. Organizacji "Idźcie lasem" udało się ewakuować z kraju jednego Rosjanina, mającego dostęp do tajnych materiałów.
Wspomniany na początku tekstu żołnierz Anton opowiedział, że podczas odpoczynku od walk na froncie obejrzał na telefonie materiał dziennikarski o "Idźcie lasem". Zwierzał się, że po pierwszych krwawo zakończonych szturmach wszyscy w jego oddziale myśleli, jak uciec. Byli jednak pilnowani.
"Są brutalnie trzymani za gardło"
- Rosjanie okazują skłonności do dezercji, zwłaszcza teraz, kiedy straty ich ofensywy są ogromne. Trzeba zrozumieć, że ci ludzie boją się wszystkiego i każdego, bo są brutalnie trzymani za gardło - komentuje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce, komentator wydarzeń na wojnie w Ukrainie.
- Zachód nie docenia i traktuje jako niszowy temat operacji polegających na pomocy w dezercji. Jeśliby działać bardziej aktywnie w tym kierunku, można celnie uderzyć w armię Putina - uważa polski wojskowy.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski