Rosyjska "prasa hydrauliczna". Tak spychają obrońców Donbasu

Rosjanie systematycznie przerzucają presję z jednego odcinka frontu na drugi. W ten sposób starają się wyrzucić Ukraińców z Donbasu. Przerwanie każdego punktu obrony oznacza, że Ukraińcy muszą się wycofać, aby wyrównać linię i uniknąć okrążenia. Wygląda na to, że obrońcom prędzej zabraknie amunicji, niż Rosjanom ludzi.

Chwilowo ciężar walk w Donbasie został przeniesiony z odcinka pokrowskiego na kurachowski (zdjęcie ilustracyjne)
Chwilowo ciężar walk w Donbasie został przeniesiony z odcinka pokrowskiego na kurachowski (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © East News | Marko Ivkov

16.11.2024 07:09

Wewnętrzna destabilizacja Rosji, zadanie jej wojskom maksymalnych strat, a wreszcie zmuszenie wroga do wycofania części sił z Donbasu - z takim zamysłem w sierpniu 2024 roku Ukraina wkroczyła do obwodu kurskiego.

Z tych założeń początkowo udawało się spełnić dwa ostatnie. Jeszcze na początku września gen. Ołeksandr Syrski mówił, że dzięki operacji kurskiej sytuacja w Donbasie się ustabilizowała. Dziś z urzędowego optymizmu Naczelnego Dowódcy ukraińskiej armii nie zostało już nic - wrzesień i październik okazały się dla Ukraińców rekordowe pod względem strat terytorialnych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rosyjska "prasa hydrauliczna"

- Sytuacja pozostaje trudna i ma tendencję do pogarszania się. Wróg, wykorzystując swoją przewagę liczebną, kontynuuje działania ofensywne i koncentruje swoje główne wysiłki na kierunkach pokrowskim i kurachowskim – stwierdził Syrski w rozmowie z gen. Christopherem Cavolim, Naczelnym Dowódcą Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie.

Co prawda ogólna częstotliwość rosyjskich ataków w Donbasie spadła w ostatnim tygodniu nawet o połowę, jednak Rosjanie nadal naciskają i posuwają się naprzód, choć sami też mają duże problemy z regularnymi dostawami amunicji i pojazdów.

Ich ostatnie działania pokazują specyfikę obecnie toczonych walk. Choć cały front ma ok. 1,5 tys. km, to Rosjanie prowadzą aktywne działania na odcinku o łącznej szerokości zaledwie 50 km, a pojedyncze uderzenia mają szerokość zaledwie 100-150 metrów. To jednak nie szerokość uderzenia, a miejsce jego wyprowadzenia jest kluczowe. Ten sposób ataku można porównać do działania prasy hydraulicznej – naciskając z dużą siłą w jednym miejscu, Rosjanie liczą, że w końcu dojdzie tam do pęknięcia linii obronnych Ukraińców, a to pozwoli wejść w wyłom kolejnym oddziałom.

W ten sposób Rosjanie próbują tworzyć korytarze na skrzydłach ukraińskich oddziałów, wychodząc na ich tyły. Aby nie wpaść w okrążenie, Ukraińcy muszą wyrównywać linię obrony i wycofywać się o kolejne kilkaset metrów.

Chwilowo Rosjanom znów brakło sił, aby uderzać z częstotliwością podobną do tej z ostatnich dwóch miesięcy. Dlatego pod Kupiańskiem posunęli się zaledwie o ok. 100 metrów w ciągu tygodnia, na froncie o szerokości ok. 500 metrów. W tym samym czasie pod Kreminną zdobyli 150 metrów terenu, choć sami twierdzą, że posunęli się ponad dwa razy dalej.

Przewaga Rosjan - 10:1

Chwilowo ciężar walk został przeniesiony z odcinka pokrowskiego na kurachowski, gdzie toczą się walki wokół wysadzonego 11 listopada Zbiornika Kurachowskiego. Niszcząc zaporę na rzece Wołcza, Rosjanie liczyli, że zaleją ukraińskie pozycje. Celu nie osiągnęli, a sami utrudnili sobie natarcie - rozlana na polderach woda, uniemożliwiła im wykorzystanie ciężkiego sprzętu.

Po niepowodzeniu na południowym brzegu Rosjanie musieli przenieść ciężar ataków na północ, gdzie siłami 114. Brygady Strzelców Zmotoryzowanych wznowili szturmy na Illinkę, Berestki i Nowosełydiwkę.

Do Illinki udało się im wejść, ale dalej znów napotkali na utrudnienia. W tym rejonie Ukraińcy oparli obronę o starorzecza, parowy i leżącą na grobli drogę, która łączy Berestki z Woznesenką i dalej z Cukurynem. Od strony tej ostatniej miejscowości próbują atakować wzdłuż drogi, aby zamknąć Ukraińców w kotle na północnym brzegu zbiornika.

Ten wysiłek Rosjan, okupiony dodatkowo wielkimi stratami w ludziach, wydaje się bezsensowny. Tylko pozornie. Zdobycie Kurachowa pozwoli najeźdźcom stworzyć kolejny "worek" pomiędzy Nowoukrainką, Wuhłedarem i Uspieniwką, co znów zmusiłoby Ukraińców do wycofania się i wyrównania linii frontu.

Według ukraińskiego wywiadu Rosjanie przerzucają właśnie pod Pokrowsk kolejne oddziały liczące ok. 60-70 tys. żołnierzy. Serhij Dobriak, szef wojskowej administracji Pokrowska, twierdzi, że na jego odcinku odpowiedzialności Rosjanie cały czas utrzymują przewagę wynoszącą dziesięć do jednego.

Po przegrupowaniu - zapewne za około 10-12 dni - Rosjanie wznowią ataki na południowym odcinku frontu w Donbasie. Powiatowy Pokrowsk jest bowiem jednym z najważniejszych celów rosyjskiej operacji – jest dużym węzłem komunikacyjnym, w którym krzyżują się linie kolejowe.

Ukraińcom prędzej zabraknie amunicji niż Rosjanom ludzi

Zdobycie Pokrowska pozwoli w pierwszym kroku zabezpieczyć południowe skrzydło uderzenia na Czasiw Jar i Toreck, do którego szykuje się rosyjska armia. Pod Toreckiem już rozpoznano pododdziały 6. Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych, która wróciła na front po reorganizacji na zapleczu.

Rosjanie na północnym odcinku frontu w Donbasie atakowali ostatnim razem z większą częstotliwością niemal miesiąc temu i utknęli właśnie w Torecku, o który toczą się zacięte walki miejskie. Putinowcy zajmują obecnie ok. 20 proc. terenu miasta.

Rosjanom wciąż brakuje sił na ciągły nacisk na całym odcinku frontu. Putinowcy nie są w stanie atakować na pięciu – siedmiu kierunkach, jak to robili w zeszłym roku. Sił wystarcza im, aby prowadzić natarcie na dwóch najważniejszych – na Pokrowsk i Kurachowe. Na pozostałych odcinkach panuje względny spokój, a skala ataków ograniczyła się łącznie do kilku-kilkunastu dziennie.

Po zużyciu sił na jednym kierunku - w tym przypadku na kurachowskim - wyprowadzają uderzenie na innym, pod Toreckiem, wykorzystując przerwę, żeby podciągnąć rezerwy ludzkie na pierwszy kierunek. Działając na tę specyficzną "zakładkę", są w stanie cały czas angażować ukraińskie siły.

Dzięki temu są również w stanie posuwać się dość równomiernie do granic obwodu donieckiego. A zdobycie całego Donbasu, do granic administracyjnych, w jakich był przed wojną to cel, jaki Putin wielokrotnie stawiał przed swoją generalicją.

Do tego jednak jeszcze bardzo daleka droga. Od roku 2014, gdy rozpoczęły się walki w Donbasie, Rosji udało się zająć nieco ponad 60 proc. jego terytorium. Do realizacji zadania postawionego przez Putina do zdobycia brakuje ok.10 tys. km kwadratowych. To bardzo dużo. Jeśli utrzymają rekordowe tempo z października, to cały Donbas zajmą za ok. 2 lata. Chyba że Amerykanie po przejęciu władzy przez Donalda Trumpa ograniczą lub zatrzymają swoją pomoc.

Rosjanie będą mieć wówczas w ręku niemal wszystkie asy. Nawet mając znacznie gorzej wyszkolonych żołnierzy, ograniczone zapasy amunicji artyleryjskiej i ogromne braki w ciężkim sprzęcie, są w stanie pokonać Ukraińców masą. Co też czynią obecnie. Przy ograniczonej własnej produkcji i homeopatycznej skali pomocy sojuszników, Ukraińcom prędzej zabraknie amunicji, niż Rosjanom ludzi.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Zobacz także