Atak na obwód kurski. "Ukraiński rajd zamieszał w Moskwie"
Cios zadany przez Ukrainę, która zaatakowała obwód kurski, był celny i bolesny. Władimir Putin mówi o prowokacji, a Rosjanie liczą straty. - Ukraiński rajd zamieszał w Moskwie. Zabolało ich, że ukraińska armia jest aktywna i w dodatku na terytorium Rosji - mówi płk. rez. Maciej Matysiak, były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
6 sierpnia we wtorek, na odcinku kilkuset metrów setki żołnierzy i dziesiątki pojazdów opancerzonych przekraczają w kilku miejscach granicę z obwodem kurskim w Rosji. Tamtejsi korespondenci wojenni donoszą, że trwają ciężkie walki. Przez kilka godzin rosyjskie ministerstwo obrony milczy, podobnie jak Kijów. W mediach społecznościowych ukazują się jednak zdjęcia pojazdów opancerzonych z trójkątnym oznaczeniem taktycznym typowym dla ukraińskich sił zbrojnych.
Niedługo później rosyjskie władze ogłosiły, że ukraiński atak został odparty. Jednak 7 sierpnia Władimir Putin w trybie pilnym zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa, czyli najbliższych współpracowników zajmujących się wojskiem i służbami bezpieczeństwa.
W tym czasie główne działania mają miejsce w miejscowości Sudża, znajdującej się ok. 15 km od granicy ukraińskiej i posuwają się dalej.
Rosyjska propaganda przyznaje, że "atak jest dopiero powstrzymywany" i rzekomo udało się przeszkodzić Ukraińcom w marszu w głąb Rosji. A na specjalnym spotkaniu zwołanym przez Putina szef sztabu gen. Walerij Gierasimow przyznaje, że atak dopiero zostanie odparty. Niespójny przekaz z Kremla zaczyna rozlewać się na cały kraj.
- I to jest najważniejszy przekaz ukraińskiej operacji. Po stronie rosyjskiej widać panikę. "Wszyscy święci" z Kremla zaczęli nerwowo reagować. Propagandowe media puszczają Putina zwołującego Radę Bezpieczeństwa. Szef Sztabu Generalnego gen. Walerij Gierasimow melduje, że wszystko jest pod kontrolą, ale przecież nie jest – mówi WP płk. rez. Maciej Matysiak, zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, ekspert fundacji Stratpoints.
"Obawy o siłę armii Putina"
I jak dodaje, mamy do czynienia z "wysokim poziomem reakcji moskiewskiego reżimu".
- Widać po tym, że ukraiński rajd zaburzył ich spokój i zamieszał w Moskwie. Zabolało ich to, że ukraińska armia jest aktywna i w dodatku na terytorium Rosji. A przecież przekazywano do tej pory jedynie, że Ukraina tylko się broni, a nie atakuje. W tym przypadku informacje o ukraińskim ataku dotarły też do rosyjskiego społeczeństwa. A razem z nimi obawy o siłę armii Putina – ocenia płk. rez. Maciej Matysiak.
W jego ocenie, na ukraińskim radzie się zakończy i Kijów nie będzie przerzucał większych sił na terytorium Federacji Rosyjskiej.
- Nie będą zajmować przyczółków i kontynuować natarcia. Ukraińcy za mało mają sił i środków. Bardziej będzie im zależeć na uderzeniach punktowych wspartych uderzeniami rakietowymi i atakami dronów, np. na infrastrukturę krytyczną – paliwową, energetyczną i militarną – mówi były zastępca szefa służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Zdaniem Matysiaka, to jednak wystarcza, by przekazać swojemu społeczeństwu, a także Zachodowi, że ukraińska armia nadal walczy.
- Chcą pokazać, że potrafią Rosjan zaskoczyć, wkroczyć na terytorium wroga i przejąć inicjatywę. Także wysłać komunikat Zachodowi, który w ostatnim czasie wykazuje coraz większe "znudzenie" wojną w Ukrainie. To również element procesu przygotowań pod negocjacje, które nie zakończą się pokojem, a które w dużej mierze zależą od wyników wyborów prezydenckich w USA. Ukraina przez takie akcje buduje swoją pozycję. Skoro Putin stawia bardzo wysoko poprzeczkę, to Kijów musi szukać podobnych rozwiązań – uważa płk. rez. Maciej Matysiak.
"Rosjanie są pełni obaw"
W podobnym tonie wypowiada się prof. Maciej Milczanowski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
- Ukraina od dłuższego czasu upominała się o "zielone światło" do ataków na terytorium Federacji Rosyjskiej. Kiedy wszyscy myśleli jedynie o zgodzie na użycie zachodniej broni, to Kijów postanowił zaatakować obwód kurski na swoich warunkach. Ma to duże znaczenie psychologiczne, bo do tej pory to Rosja na terenie Ukrainy zabijała i pustoszyła miasta. Teraz sytuacja się odwraca. A Rosjanie są pełni obaw i zdezorientowani – mówi WP prof. Maciej Milczanowski.
Również w jego opinii, więcej ukraińskie siły na terenie Rosji nie zdziałają.
- Jednak samo wtargnięcie i wygranie potyczek z Rosjanami już jest sukcesem. To też element gry Ukrainy przed ewentualnymi negocjacjami z Rosją. Wszelkie działania przed rozmowami mogą być później kartą przetargową albo formą nacisku na drugą stronę. Rosjanie, widząc, co się dzieje w obwodzie kurskim, będą inaczej patrzyli na zakończenie wojny niż do tej pory, kiedy byli karmieni propagandą. Dziś już wiedzą, że ukraińska armia nie jest taka słaba, jak im cały czas wmawiano – uważa prof. Maciej Milczanowski.
"To są dla nas dobre informacje"
W czwartkowym programie "Tłit Wirtualnej Polski" do działań ukraińskiej armii odniósł się szef MSWiA i koordynator ds. służb specjalnych Tomasz Siemoniak.
- To pokazuje, że morale ukraińskiej armii jest wysokie, że dostawa F-16 i nowoczesnego zachodniego sprzętu podnosi morale tej armii. To są dla nas dobre informacje – mówił Siemoniak.
I jak podkreślał, w kontekście psychologii to jest bardzo istotna sprawa.
- To też psychologicznie obniża postrzeganie Putina wśród Rosjan. Bo mogą mieć różne zastrzeżenia do niego, natomiast pewnie zawsze uważali, że to jest ktoś, kto zajmuje się ich bezpieczeństwem, w sensie militarnym. Na tym wyszedł do władzy, w walce z Czeczenami, a jeśli takie rzeczy się dzieją, to wszystko pokazuje, że nikt w Rosji nie już bezpieczny, czy jest przy granicy, czy gdzieś dalej – komentował szef MSWiA.
Sylwester Ruszkiewcz, dziennikarz Wirtualnej Polski