Rosję czeka ciężka zima. Wojna drenuje jej budżet
Rosjanie od pierwszej wojennej zimy uważają, że Zachód bez rosyjskiego gazu zamarznie, a Ukraina już na pewno się złamie. Tymczasem wystarczył rok ukraińskich nalotów na rosyjską infrastrukturę i gospodarka komunalna oparta na gazie i transporcie kołowym stała się niewydolna.
Wojna w Ukrainie pochłania coraz większą część rosyjskiego budżetu. Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w 2025 roku na obronność przeznaczono już ponad 40 proc. wydatków federalnych. Skutki są łatwe do przewidzenia.
Przede wszystkim obcięto inwestycje cywilne, w tym te dotyczące infrastruktury komunalnej. Te są odkładane na bliżej nieokreśloną przyszłość. "Kiedy gaz i kanalizacja stają się ofiarami wojny, trudno mówić o jakimkolwiek rozwoju regionów" – pisał w lutym dziennik "Nowaja Gazieta Europe".
"Rury zrobili, ale oczyszczalni nie. Wszystko płynie do rzeki, potem się dziwią, że woda śmierdzi" - cytuje jednego z mieszkańców Pskowa portal Dvizhenie.ru. Lokalne władze przyznają, że w wielu miejscach systemy kanalizacyjne są przestarzałe, a nowe inwestycje wstrzymano z powodu cięć budżetowych.
W Tule, która leży w zagłębiu węglowym, gubernator obwodu Aleksiej Diumin, stwierdził w rozmowie z serwisem Tula.mk.ru, że stan wielu sieci jest "krytyczny", szczególnie w zakresie wodociągów. Często dochodzi do przerw w dostawie wody, a rury są użytkowane od czasów radzieckich. Niestety na remonty ani władze obwodowe, ani miejskie nie mają pieniędzy.
Czytaj również: Rosyjska rezerwa z kontraktowców. Szykują potężną armię
Obnażył słabość rosyjskich szpiegów. Ekspert: Tu bym wypatrywał luki
W Nowosybirsku zanotowano awaryjne, masowe wyłączenia prądu w dzielnicach mieszkaniowych, co skutkowało brakiem ogrzewania i ciepłej wody. W mediach lokalnych pojawiają się skargi, że dostawcy energii tłumaczą się awariami transformatorów, przeciążeniami sieci i opóźnieniami w naprawach, spowodowanych brakiem pracowników, którzy zostali wchłonięci przez armię, albo przemysł zbrojeniowy.
W efekcie Rosja, która lubi podkreślać swoją technologiczną potęgę i przemysłowe ambicje, wciąż zmaga się z problemami typowymi dla państw rozwijających się, lecz na poziomie afrykańskim, a nie europejskim.
Nakładanie się problemów
Tymczasem wojna przynosi dodatkowe ciosy. Ukraińskie ataki dronowe na południu Rosji, w obwodach biełgorodzkim i kurskim, coraz częściej uszkadzają linie energetyczne i sieci przesyłowe. W rejonach przyfrontowych władze odcinają gaz i prąd na całe dni, a lokalne władze ostrzegają przed "pogłębiającą się katastrofą infrastrukturalną". W jednej z takich miejscowości, jak podawał portal Meduza, mieszkańcy opowiadali, że "gaz zniknął, a potem przyszła zima".
Regionalna stacja GTRK Pskow opublikowała raport, który mówi, że mimo iż sezon grzewczy miał już się rozpocząć, w niektórych blokach w samym Pskowie przez ponad tydzień kaloryfery pozostawały zimne, a ciepła woda nie docierała do mieszkań. W kilku domach doszło do awarii w piwnicach, których usunięcie się opóźniało. Mieszkańcy relacjonowali, że musieli ogrzewać mieszkania grzejnikami elektrycznymi, suszyć ubrania żelazkiem, a dzieci spały w kurtkach i czapkach.
W obwodzie białogrodzkim lokalne media alarmują, że awarie zasilania dotykają komunalne przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne i placówki medyczne. Przez co nieczystości wylewają się na ulice.
Rosja wciąż ma dwa oblicza
Jedno oblicze jest propagandowe - pełne potęgi i eksportowych sukcesów, które ogląda świat. Aby zobaczyć drugie, trzeba się przyjrzeć bliżej, a najlepiej wybrać w bardziej odległe dzielnice Moskwy, Petersburga czy Rostowa.
Jeszcze lepiej byłoby wyjechać z dużych miast i zobaczyć, jak żyje większość mieszkańców federacji. Słabość infrastruktury na prowincji powoduje, że niewiele Ukraińcy potrzebowali, aby ją niemal całkowicie sparaliżować. Rosjanie są jednak przyzwyczajeni do niewygód. A propaganda utwierdza ich w przekonaniu, że muszą je przetrwać, aby Rosja znów była wielka, choć nadal ze sławojką pod chałupą i brudną wodą w kranie.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski