Rosjanie świętują po rozmowach Trumpa. "Od Petersburga po Władywostok słychać brzdęk szkła"
Rosjanie postrzegają prezydenta Donalda Trumpa jako najlepszego sojusznika Władimira Putina. Wśród komentujących przeważają opinie, że Ameryka i Rosja znów razem pokonały faszyzm. W dodatku utarli nosa zepsutej Europie.
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
Od Petersburga po Władywostok słychać brzdęk szkła. Rosjanie świętują wygraną w wojnie z Ukrainą i pognębienie Unii Europejskiej w kryzysie ekonomicznym. Mają przy tym nadzieję, że sankcje zostaną zniesione i "będzie można robić normalne zakupy". Takie opinie przeważają w rosyjskim internecie po wizytach przedstawicieli trumpowskiej administracji w Europie.
Dla Rosjan telefon Trumpa do Putina ponad głowami europejskich polityków stał się dowodem, że Rosja znów jest traktowana tak, jak powinna być od samego początku – z wielką estymą i poważaniem, jako jedna z dwóch największych potęg na świecie. "Po co tracić czas na słabych, jeśli można rozmawiać z silnymi" – można przeczytać w komentarzach Rosjan.
Rosjanie uważają, że Unia Europejska jest słaba, zepsuta, a bez rosyjskiego gazu i amerykańskich pieniędzy w końcu upadnie. Więc to, że Waszyngton rozmawia bezpośrednio z Moskwą, nie przejmując się zdaniem sojuszników, jest dla Rosjan symbolem, że ich państwo wróciło na należne mu miejsce, a maluczkich nikt o zdanie nie będzie pytał. Zupełnie jak w Jałcie i Poczdamie, gdzie zmarginalizowany Churchill został postawiony przed faktem dokonanym, a wielcy podzielili świat między siebie. Tak ma być i teraz.
W rosyjskiej infosferze powszechna jest opinia, że Trump zminimalizuje amerykańską pomoc militarną dla Ukrainy, a ta w końcu zostanie pozbawiona możliwości prowadzenia działań wojennych, gdyż kraje europejskie bez wsparcia Ameryki nie będą miały na to wystarczających zasobów. To z kolei sprawi, że strona ukraińska nie będzie mogła stać się pełnoprawnym uczestnikiem procesu negocjacyjnego między Rosją i Stanami Zjednoczonymi.
Pozycja siły
Rosjanie od wieków szanują tylko tych, którzy mają władzę i siłę militarną. Jeśli ktoś z bezczelną pewnością siebie zacznie domagać się czegoś od Rosjanina, to ten zwykle ustępuje, bo sądzi, że ma do czynienia z kimś ważnym, posiadającym władzę lub znajomości. Mają szacunek wyłącznie dla kogoś silnego, co jest bardzo widoczne w komentarzach zarówno zwykłych Rosjan, jak i kremlowskich ekspertów.
Politolog Ilia Uchow pisze dla kremlowskiego serwisu Ukraina.ru, że rozmowy Putina z Trumpem są "potwierdzeniem tezy dla nas dość oczywistej, ale mało akceptowalnej dla Zachodu, że Ukraina nie jest podmiotem, a jedynie cieniem, projekcją globalistycznych planów powstrzymania Rosji".
Aleksander Dugin, kremlowski panslawista, stwierdził, że globalizm upadł i znów nastał świat "Porządku Wielkich Mocarstw". "Europa po prostu pozostała w tyle i znalazła się na marginesie. Europa stała się Ukrainą, a nie Ukraina Europą. To jest totalna porażka" – podkreślił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zełenski sprzeciwił się USA. Dyplomata ocenia, co się stało
Rosjanie rzeczywiście wierzą, że zachodnia Europa jest słaba. Znów powtarza się retoryka o zamarzających miastach i upadającym przemyśle. Trump dał im teraz pewność, że przed nimi jest otwarta droga na zachód.
Rosja aż po Bug
Rostisław Iszczenko, korespondent Russia Today, pisał, że zawieszenie broni pozwoli zmobilizować większe siły, a Europa nie będzie w stanie zapewnić takich samych dostaw sprzętu, amunicji i pomocy humanitarnej, po porzuceniu Ukrainy przez Amerykę. Ma to pozwolić Rosji "zlikwidować Ukrainę i dotrzeć do jej zachodniej granicy, nie myśląc o żadnych porozumieniach pokojowych. Generalnie nie jest jasne, co jest dla nas lepsze: zabrać całą Ukrainę czy zostawić połowę".
Tę połowę Rosjanie chętnie oddadzą pod kontrolę Stanom Zjednoczonym, żeby mogły odzyskać pieniądze, które "zostały zmarnowane na wspieranie kijowskiego reżimu". Ppłk. rez. Giennadij Podlesny, kremlowski ekspert wojskowy i dyrektor Centrum Stosowanych Nauk Politycznych w Krasnodarze, stwierdził, że "żeby wygrać 'specjalną operację wojskową' konieczna jest likwidacja Ukrainy jako państwa. Ponieważ jednak jest to jeden z największych terytorialnie krajów Europy, Rosja nie może obejść się bez sytuacyjnych sojuszników.
Mówi o konieczności prowadzenia rozmów ws. Kontroli nad Ukrainą pomiędzy Polską, która mogłaby odzyskać swoje terytoria, utracone w wyniku II wojny światowej i Stanami Zjednoczonymi, które mógłby przejąć kontrolę nad "potrzebnymi im złożami".
Rozpad sojuszu
Rosjan cieszy osłabienie relacji sojuszniczych w NATO. Media podkreślają, że zakończona niedawno Międzynarodowa Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium "odbyła się w atmosferze zupełnie odmiennej od tej, do której przywykli jej stali uczestnicy i obserwatorzy: z pokazu euroatlantyckiej solidarności forum przeobraziło się w symbol braku jedności między nową administracją amerykańską a starą Europą".
Komentatorzy podkreślają, że Europa "nie była gotowa przyjąć prawdy o sobie", którą miał przedstawić wiceprezydent USA, J.D. Vance, i specjalny wysłannik Trumpa ds. zakończenia wojny ukraińsko-rosyjskiej Keith Kellogg. Ten drugi stwierdził, że USA nie widzą miejsca dla Europy przy stole negocjacyjnym w sprawie Ukrainy. Według niego Rosja i Ukraina powinny uczestniczyć w rozwiązaniu konfliktu, a Stany Zjednoczone są gotowe pełnić rolę mediatora.
Ich słowa wywołały ekstatyczne komentarze rosyjskich polityków. Dmitrij Miedwiediew stwierdził, że "Antyrosyjski Sabat w Monachium był tym razem poważnie zaniepokojony" stanowiskiem Waszyngtonu. Wiceprzewodniczący Rady Federacji Konstantin Kosaczow zauważył na kanale Telegram , że "kolektywny Zachód już nie istnieje". Według niego, po zakończeniu zimnej wojny zbiorowość Zachodu przekształciła się w "potwora" i zaczęła stanowić "zagrożenie dla pokoju", "rzeczywiście generując coraz więcej nowych problemów dla ludzkości".
Wedle rosyjskiej propagandy to właśnie Unia Europejska i NATO wywołało toczącą się wojnę.
Wojnę wywołał Zachód
Kremlowskie media podkreślają, że Trump widzi taką samą przyczynę wybuchu wojny z Ukrainą, jak Putin. Trump stwierdził w podcaście "All In" prowadzonym przez finansistę i współpracownika Elona Muska, Davida Sachsa, że winnym ataku Rosji na Ukrainę jest Joe Biden, który otworzył dla Ukrainy drzwi do NATO.
Dodał, że na miejscu Rosji każdy zdecydowałby się na atak, aby zadbać o swoje interesy. Trump tym samym świadomie, lub nie dokładnie powtórzył narrację Kremla, która atak na Ukrainę określiła jako "wyprzedzający".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Europa oburzona propozycjami Trumpa. "Nie bądźmy świętoszkami"
Na stronie ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce można przeczytać, że "pod nadzorem i przy bezpośrednim udziale doradców NATO Ukraina od 2014 r. szybko przekształca się w 'antyrosyjską' potęgę. (...) Rosja nie 'zaatakowała' Ukrainy, jak aktywnie rozpowszechnia zachodnia propaganda, lecz rozpoczęła specjalną operację wojskową".
Dodaje, że "w rzeczywistości nie mamy do czynienia z Kijowem, ale z natowsko-ukraińskim konglomeratem wojskowo-przemysłowym. Ukraina jest tylko narzędziem w rękach Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników z NATO, których długoterminowym celem jest 'pokonanie Rosji na polu bitwy'".
Słowa Trumpa, potwierdzające narrację Kremla bardzo ucieszyły Rosjan i utwierdziły ich w przekonaniu, że toczą słuszną wojnę. Ponadto zyskali dzięki niemu nadzieję, że osiągną cele "specjalnej operacji wojskowej" do 9 maja, albo przynajmniej do końca roku.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tusk odpowiada, czy Polska wyśle żołnierzy do Ukrainy
Podchodzą jednak do tego ostrożnie, ponieważ "sabotaż w USA jest możliwy: w wojsku, wywiadzie, Departamencie Stanu. Ich trzon nadal nie podporządkowuje się Trumpowi". Ponadto Waszyngton "będzie grać w swoje gry i nie można powiedzieć, że negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi zakończą się sukcesem", jak stwierdził Iszczenko.
Na razie jednak, czytając rosyjskie media, można dość do wniosku, że na Kremlu strzelają korki od szampanów, a na głubince odbijane są kolejne butelki wódki. Ekipa Trumpa dała Rosjanom wiele powodów do świętowania.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagóski