Kompromitacja. Nowa wersja spektakularnej akcji w obwodzie briańskim
Rosjanie zaplanowali akcję pod fałszywą flagą w obwodzie briańskim, tuż przy granicy z Ukrainą. Miała ona mieć brutalny charakter i zakładała wzięcie niewolników, a także zabijanie cywilów. Plan rosyjskich sił specjalnych posypał się jednak jak domek z kart.
Wiele informacji, które podają rosyjskie media państwowe czy kremlowscy oficjele, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
W czwartek rosyjskie media podały, że "ukraińskich sabotażystów" miała przekroczyć granicę z Rosją i przeprowadzić akcję w obwodzie briańskim. Doniesienia proklemowskich dziennikarzy i oficjeli natychmiast skomentowała strona ukraińska, która przekazała, że mamy do czynienia z "celową prowokacją" Rosjan.
Rosjanie sami zaplanowali atak. Nowa wersja incydentu w obwodzie briańskim
Po rzekomym "ataku" Władimir Putin odwołał swoją podróż do Stawropola na inaugurację Roku Nauczyciela i Mentora, po czym powiedział, że "neonaziści popełnili kolejny akt terrorystyczny" i oskarżył ich o otworzenie ognia w kierunku cywilów. Zdaje się jednak, że prawda na temat incydentu jest zupełnie inna, a ujawnił ją Wołodymyr Osieczkin, który walczy o prawa człowieka w Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosjanie wyciągnęli wnioski? "Działają już lepiej"
Osieczkin przekazał na Telegramie, że po czwartkowych wydarzeniach wewnętrzne śledztwo i dymisje na Kremlu są nieuniknione. Cała akcja, wymyślona i zaplanowana przez Rosjan jako działanie pod fałszywą flagą, miała się rozpocząć dwie godziny później. Gdy na miejscu pojawili się bojownicy z Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, Rosjanie po prostu uznali, że ich fałszywa akcja ruszyła nieco wcześniej.
Kreml miał przygotowywać akcję pod fałszywą flagą od pewnego czasu. Miała ona przybrać ostry charakter. Rosyjskie siły specjalne, udające przedstawicieli ukraińskiej armii, miały wziąć zakładników, zabijać dzieci, rozdawać ulotki i wzywać do aktów terroryzmu.
Rosjanie przygotowali wcześniej granicę i usunęli z niej jednostki, które nie miały wiedzy o zaplanowanej akcji. Informacje na ten temat otrzymał "bardzo ograniczony krąg ludzi".
Bojownicy z Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego wykorzystali sytuację, najprawdopodobniej będąc świadomym tego, co planują Rosjanie. W efekcie pracownicy rosyjskich służb specjalnych byli zdezorientowani i myśleli, że akcja się rozpoczęła. Zaczęli oni nawet wspierać bojowników w działaniach informacyjnych na terenie obwodu briańskiego. To doprowadziło do sprzecznych komunikatów na temat tego, co wydarzyło się przy granicy z Ukrainą.
Gdy służby zorientowały się, że doszło do pomyłki, bojownicy z Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego opuścili już obwód briański. "Chaos, zamieszanie. Nie do końca wiadomo, co jeszcze wiedzą ci, którzy faktycznie zorganizowali tę operację" - ujawnił Osieczkin.
Według informatorów Osieczkina, Rosjanie mieli też przygotować w zamrażarkach "zwłoki zabitych ukraińskich sabotażystów", aby uprawdopodobnić całą akcję. Gotowe były też komunikaty prasowe na temat wydarzeń w obwodzie briańskim. Część z nich opublikowano, co wywołało chaos informacyjny i obnażyło wpadkę Rosjan.
Bojownicy powiedzieli, że przybyli na teren Rosji, aby "pokazać rodakom, że są wolnymi ludźmi, którzy mogą walczyć z reżimem Putina". Nie wzięli zakładników, nie mordowali dzieci - jak podawała propaganda moskiewskiego dyktatora.
- Było nas 45 na tym zadaniu. Zaatakowaliśmy dwa BMP (radziecki bojowy wóz piechoty - dop. aut.). Nie widziałem rannych dzieci, ale był jeden ranny strażnik graniczny. Nie wzięto żadnych zakładników - powiedział członek Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego.
Co wydarzyło się na rosyjskiej granicy?
2 marca w godzinach porannych prokremlowskie kanały telegramowe poinformowały o infiltracji terytorium obwodu briańskiego przez "ukraińskich sabotażystów". Jednocześnie informacje przekazywali rosyjscy propagandziści, ale różniły się one znacznie od przekazów medialnych. Początkowo stwierdzono, że sabotażyści wzięli ludzi jako zakładników. Władze regionalne tego nie potwierdziły.
Potem pojawiły się doniesienia o strzelaniu do autobusu szkolnego. Gubernator regionu Aleksander Bogomaz napisał, że "strzelali do jadącego samochodu". Również propagandyści najpierw mówili, że śmiertelnie ranna została dziewczyna, a potem, że ranny jest chłopiec.
Według najnowszych informacji gubernatora Bogomaza, "we wsi Lubeczane zginął kierowca samochodu, ranny został chłopiec urodzony w 2012 roku. W tej chwili dziecko zostało przewiezione do szpitala rejonowego w Briańsku, nic nie zagraża jego życiu".
Terrorysta Ramazan Kadyrow wezwał do wprowadzenia stanu wojennego w "niektórych regionach Rosji". Miałoby to ułatwić "rozprawienie się z terrorystami", a zastępca do Dumy Państwowej Wiktor Sobolew wezwał do wypowiedzenia wojny Ukrainie.
Czytaj także:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski