Rosja. Strat już nie daje się ukryć. Oto co mówią oficerowie na pogrzebach rosyjskich żołnierzy
Straty w niektórych rosyjskich jednostkach są tak wysokie, że nie ma sensu ich dalej ukrywać, nazywając wojnę w Ukrainie "operacją specjalną". Rosyjscy oficerowie jeżdżą na pogrzeby, aby tłumaczyć lokalnym społecznościom sens śmierci żołnierzy. W maleńkiej wsi w Dagestanie pojawił się oficer, który powiedział żałobnikom, że sierżant z ich wsi oddał życie, broniąc Dagestanu przed wielką wojną z faszystami, a także, żeby "nie powtórzył się 1941 rok" z milionami ofiar.
11.04.2022 | aktual.: 11.04.2022 19:50
Według społeczności wywiadowczej InformNapalm (która analizuje doniesienia z prasy i mediów społecznościowych) w liczącej 150 mieszkańców wiosce Tsundi-Szabdukh w Dagestanie pojawił się zastępca dowódcy Flotylli Kaspijskiej lub oficer polityczny tej jednostki. W płomiennej przemowie nad grobem sierżanta Kurbana Muradowa wyjaśnił, o co walczył zmarły żołnierz.
"Zrobił wszystko, żeby nacjonaliści i faszyści nie rozpoczęli nowej wojny. Po to, aby wojna nie doszła tutaj, żeby nie nastąpił nowy 1941 rok, kiedy zginęły miliony naszych dziadków i babć. Niestety, wiele osób z naszych rodzin oddaje życie za dagestańską ziemię. Zwycięstwo jest za nami" - ogłosił wojskowy, dziękując rodzinie i przyjaciołom za wychowanie sierżanta Muradowa. Wdowa otrzymała przyznany mu pośmiertnie order za odwagę.
W relacji InformNapalm widać mieszkańców wioski, którzy z pochylonymi głowami słuchają przemowy. Nad grobem panuje taka cisza, że słychać piejącego z oddali koguta. Nie wiadomo jak przyjęto przemowę, nagranie kończy się po słowach "wieczna pamięć bohaterowi".
Tak Kreml zamieni straty w słupki poparcia dla wojny
Według Michała Marka, eksperta z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, takie słowa świadczą o tym, że rosyjski aparat propagandowy zmienia taktykę dotyczącą informowania o poległych żołnierzach.
- Kreml dostrzega to, że już nie da się ukryć faktów dotyczących strat. Dlatego podejmuje się działań, których celem jest ukierunkowanie fermentu i oburzenia społecznego w stronę nienawiści do Ukrainy - wyjaśnia w rozmowie z WP Michał Marek z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, autor monografii "Operacja Ukraina" i badacz dezinformacji.
Przemowę wojskowego ocenia jako klasyczny przekaz propagandowy, którego celem jest pokazanie zbieżności obecnej wojny ze starciem pomiędzy ZSRR a faszystowską III Rzeszą. Ma to dodatkowo uzasadnić konieczność ataku na Ukrainę.
- Takie przekazy są potrzebne, aby neutralizować ryzyko powstania powszechnych nastrojów antywojennych, które mogłoby obrócić się przeciwko rosyjskim władzom. Rosyjskie media w poważnym stopniu eksponują informacje, że cały naród popiera Putina i wojsko. Mam jednak wątpliwości, czy to działa. Jakoś nie udaje się im zmobilizować ochotników wspierających armię i dużej liczby rezerwistów gotowych do walki, którzy wsparliby nową ofensywę - komentuje Michał Marek.
- Prawdopodobnie wśród ludności skłonnej do reprezentowania nastrojów prowojennych dominują kobiety. Mężczyźni w mniejszym stopniu wykazują takie postawy. Oni zdają sobie sprawę ze skali rosyjskich strat na Ukrainie, tego co może ich czekać, gdy będą musieli się tam udać - dodaje.
Bitwa o Donbas. Rosjanie mają problem z zebraniem dużych sił
Jak już informowaliśmy, żołnierze kontraktowi pochodzący z Dagestanu i kilku innych biedniejszych rosyjskich republik prawdopodobnie stanowią trzon rosyjskich strat na ukraińskiej wojnie. Jednostki te są rzucane do boju jako mięso armatnie. Dodatkowo odsetek Dagestańczyków jest w rosyjskiej armii nieproporcjonalnie wysoki ze względu na sytuację gospodarczą tej republiki. Wielu młodych mężczyzn wybrało karierę w wojsku, żeby się wydostać z biedy.
Siegriej Melikow, urzędnik pełniący obowiązki głowy republiki już w trzecim dniu wojny złożył kondolencje pierwszej wdowie. Do połowy marca było już ponad 150 oficjalnych nekrologów. Dagestańska jednostka 136. zmotoryzowana brygada strzelców została zdziesiątkowana, czego nie dało się ukryć. "Zabitych synów Dagestanu są setki, a to początek, bo białoruskie kostnice nie nadążają z identyfikacją ciał" - alarmuje organizacja społeczna Idel-Ural.
Z kolei informacje ukraińskiego wywiadu wskazują, że rosyjscy wojskowi mają problem ze skompletowaniem jednostek, które miałyby wziąć udział w wielkiej ofensywie w Donbasie. Pojawiły się przypadki, gdy żołnierze rosyjscy odmówili wykonania rozkazu powrotu na Ukrainę po tym, jak zostali wycofani na Białoruś. Według doniesień Radia Svoboda, aby zachęcić żołnierzy do ponownego podjęcia działań bojowych, rosyjskie ministerstwo obrony oferuje im premie (np. 50 tys. rubli za zniszczenie ukraińskiego czołgu).