W kółku rosyjscy żołnierze schwytani przez ukraińską armię. W tle zniszczony pojazd wojskowy na ulicy oblężonego Mariupola© Getty Images | LightRocket, Maximilian Clarke, SOPA Images, Ukraine Armed Forces

Mięso armatnie. Na wojnę Putina idą biedni chłopcy z Kaukazu

2 kwietnia 2022

Dagestańczycy i Kałmucy, Dargijczycy i Kabardyjczycy. W rosyjskim wojsku atakującym Ukrainę pojawia się ich coraz więcej. Chłopcy z najbiedniejszych regionów Rosji idą do armii, by wyrwać się z biedy. I giną coraz szybciej.

Na południu Ukrainy Rosjanie wymienili dowódcę. Generała porucznika gwardii Andrieja Mordwiczowa zastąpił gen. płk Michaił Mizincew. Jeden z najbardziej zaufanych ludzi Putina. Człowiek, który traktuje zarówno przeciwnika, jak i swoich żołnierzy, jak mięso armatnie. Zwłaszcza słabo wykształconych chłopców z Kaukazu, z Południowego Okręgu Wojskowego.

REGION POBORU REKRUTA

Kreml dba o Południowy Okręg Wojskowy. Bynajmniej nie ze względu na służących tam ludzi. Obok Zachodniego Południowy OW to najważniejszy okręg rosyjskiego wojska. Ma zabezpieczać żywotne interesy Rosji na Kaukazie i w basenie Morza Czarnego. To z tego okręgu wyprowadzone zostało uderzenie na Afganistan, potem - po latach - na Czeczenię i w końcu na Gruzję. To właśnie dywizje z Kaukazu atakowały w 2014 roku Krym i Donbas. Dziś również biorą udział w inwazji na Ukrainę.

Na południowym odcinku frontu uderzają dwie z trzech armii POW – 58. Z Krymu i 8., która uderza z marionetkowych republik i z Rostowa nad Donem. Pierwsza zajęła Melitopol i Chersoń, a teraz walczy o Mikołajów oraz o Zaporoże. Druga bezskutecznie próbuje zdobyć Mariupol. Granicą między nimi jest linia łącząca Berdiańsk z Kerczem.

To właśnie w Pięćdziesiątej Ósmej, której sztab znajduje się w Nowoczerkasku, na północ od Rostowa nad Donem, służy najwięcej przedstawicieli ludów Kaukazu. W zależności od stanu poborowych, nawet do 40 proc. całości sił. Jej 42. Gwardyjska Dywizja Strzelców Zmotoryzowanych na co dzień pilnuje porządku w Czeczenii. W Osetii Północnej stacjonuje 19. Dywizja Strzelców Zmotoryzowanych, która przy okazji "dba o bezpieczeństwo" Osetii Południowej, odebranej Gruzji.

Z kolei w dagestańskim Bujnaksku jest rozlokowana 136 Gwardyjska Samodzielna Brygada Strzelców Zmotoryzowanych. Wydzielone z nich brygadowe grupy bojowe ponoszą ciężkie straty pod Mikołajowem i wzdłuż Dniepru.

CIĄG DALSZY TEKSTU POD PODCASTEM OUTRIDERS

Ósma i Pięćdziesiąta Ósma początkowo radziły sobie najlepiej. Straty jednak rosły w zastraszającym tempie i ofensywa stanęła. Trzecia armia ze składu okręgu, 49. Ogólnowojskowa ze Stawropola, zaczęła dostarczać posiłki. A również w swoim składzie ma wielu Dagestańczyków, Kałmuków, Dargijczyków czy Kabardyjczyków.

Jako uzupełnienie strat poniesionych w pierwszych tygodniach przez jednostki, w których służyło wielu chłopców z Kaukazu, do Ukrainy trafili więc kolejni chłopcy z Kaukazu.

I Kaukaz to zauważył.

 GOTUJĄCY SIĘ TYGIEL POD KAZBEKIEM

Kaukaskie narody od lat okazują niezadowolenie z polityki Moskwy. Zarzucają Rosjanom wykorzystywanie zasobów naturalnych oraz ograniczanie swobody i brak planów rozwoju republik. Od lat na w republikach tworzą się ruchy niepodległościowe, które domagają się oderwania od Moskwy, a przynajmniej równego podziału dochodów ze sprzedaży złóż naturalnych.

Na tych łapę trzymają lokalne klanowe grupy mafijne, jak choćby związana z byłym prezydentem Inguszetii, Mutatem Zazikowem, które Kreml toleruje, ponieważ gwarantują wpływy i kontrolę nad kipiącymi państewkami. Póki do centralnych ośrodków władzy płynie szeroki strumień pieniędzy, póty lokalni watażkowie mogą być pewni swojej pozycji i wsparcia Federalnej Służby Bezpieczeństwa i wojska. Rozmieszczenie pułków i brygad nie jest przypadkowe. Mają chronić nie tyle przed wrogiem zewnętrznym a wewnętrznym.

 Sytuacja na Kaukazie jest niespokojna właściwie cały czas od rozpadu ZSRR. Pierwsze były dwie wojny w Czeczenii. W 1999 roku z Rosją walczyli dagestańscy muzułmanie. Przełomem był 2007 rok, kiedy czeczeński ruch narodowowyzwoleńczy ostatecznie zmienił swój charakter i przekształcił się w ogólnokaukaski front dżihadu. Tylko w 2010 roku w starciach z rosyjskim wojskiem zginęło ponad 700 osób. Jeszcze cztery lata temu w Dagestanie dochodziło do walk pomiędzy regularnym wojskiem, a islamskimi partyzantami.

Obecnie kaukaskie ruchy niepodległościowe wykorzystują propagandowo wojnę na Ukrainie, aby uzyskać większą autonomię lub niepodległość. Wzywają ludność do oporu przeciwko Kremlowi. Baszkirscy niepodległościowcy piszą w odezwie:

"(…) należy zrozumieć, że nasz naród po raz kolejny jest wykorzystywany jako mięso armatnie w grach i osobistych ambicjach tyranów. Ilu jeszcze naszych braci musi oddać życie, żebyśmy sobie to uświadomili? Sto? Tysiąc? Dziesięć tysięcy? Tyrani nie mają litości dla naszego życia, dla własnych celów poświęcą cały dwumilionowy naród baszkirski. Nie szkoda im wszystkich 4 milionów mieszkańców Baszkortostanu".

Do wycofania się z wojny nawołują Dagestańczycy i Kałmukowie, związani z ruchami niepodległościowymi, którzy wyrazili "solidarność z narodem ukraińskim w jego sprawiedliwej walce o pokój i wolność". Stawiają się również władze niektórych republik, powstałych dzięki rosyjskim władzom. Abchazja również zaprotestowała przeciw wojnie i ogłosiła, że pod żadnym względem nie chce przyłączyć się do Federacji Rosyjskiej.

W tym czasie władze większości republik nadal wspierają Moskwę, powtarzając propagandę władz centralnych o krucjacie przeciwko faszyzmowi. Tak dzieje się głównie w Czeczenii, ale także w Dagestanie, Kabardo-Bałkarii, czy Inguszetii. Pozostaje pytanie, jak długo narody Kaukazu będę jeszcze tolerowały rządy z nadania Kremla. Ich cierpliwość maleje wraz ze stratami, jakie ponoszone są na Ukrainie. Już nie raz pokazali, że nie lubią być uciskani, a karabin jest schowany w niemal każdej stodole.

 ROSJA PUTINA: BOGATE MIASTA I BIEDNA WIEŚ

 Wyjeżdżając za rogatki Moskwy, Petersburga, czy innego miasta obwodowego, podróżny przenosi się do innego świata. Świata biedy, zacofania i głodu. W skali Federacji aż 12 proc. mieszkańców żyje poniżej progu ubóstwa, czyli musi przeżyć za równowartość 5,5 dolara dziennie. Daje to w liczbach bezwzględnych 18 mln ludzi. Kolejne 15,5 mln Rosjan żyje w biedzie. "Bieda" po rosyjsku oznacza, że starcza im jedynie na podstawową egzystencję.

 Najgorzej jest na wsiach. Według danych Rosstatu (rosyjska Federalna Służba Statystyki Państwowej) sprzed 4 lat jedynie 25 proc. gospodarstw posiada toaletę i szambo. Tylko 11 proc. ma instalację pozwalającą podgrzać wodę. Na luksus posiadania bieżącej wody, kanalizacji, centralnego ogrzewania i kuchni z ciepłą wodą oraz kuchenką może pozwolić sobie 63 proc. Rosjan. Wliczając w to mieszkańców miast!

Jedna czwarta mieszkańców Federacji Rosyjskiej żyje w stanie, który przez ONZ jest określany jako bieda. Najniższe wskaźniki zamożności odnotowuje się obwodzie kurgańskim, pskowskim, tomskim, kirowskim, w Kraju Ałtajskim i Zabajkalskim oraz republikach Dagestanu, Jakucji i Kałmucji. Kaukaz, mimo że bogaty w złoża naturalne, jest jednym z biedniejszych regionów Rosji. Dla młodych chłopców wojsko jest jedną z niewielu szans na wyrwanie się do lepszego świata. Jest to praca, która daje gwarancję pełnego żołądka i suchego łóżka. W przypadku żołnierzy oczywiście pod warunkiem, że nikt nie wpadnie na pomysł rozpętania wojny.

 Mieszkańcy republik Kaukazu są w znacznie gorszym stanie fizycznym, niż mieszkańcy innych części Federacji. Są niżsi, słabsi i niedożywieni. Zwłaszcza dotyczy to Dagestanu i Kałmucji. Mieszczą się one w wszystkich statystykach biedy w pierwszej trójce. Na najwyższym stopniu najczęściej znajduje się Dagestan.

Otrzymuje on największe dotacje z budżetu centralnego dla najuboższych regionów. Mimo to nadal posiada najniższy poziom wydatków per capita w całej Federacji. Jest najmniej zurbanizowaną republiką i ma zauważalnie wyższy odsetek aktów korupcji w całej Federacji Rosyjskiej (https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2018-02-14/przedwyborcza-czystka-w-dagestanie). Dagestańska republika nie wykorzystuje nawet swojego największego atutu - długiej linii brzegowej roponośnego Morza Kaspijskiego. Niestety te petroruble nie przekładają się na stan portfeli zwykłych mieszkańców Dagestanu.

Podobna sytuacja ma miejsce w Kałmucji, która również posiada dostęp do morskich złóż ropy i gazu, a także lądowych złóż węgla kamiennego. Fundusze ze sprzedaży tych surowców szerokim strumieniem płyną do oligarchów, a lokalne władze wydają publiczne pieniądze na budowę największego w Europie pomnika Buddy. Podobnie zrobiły władze Buriacji. Z kolei w Machaczkale, stolicy Dagestanu, władze postanowiły wybudować meczet, który mieści 17 tys. wiernych.

Równocześnie około 50 proc. mieszkańców republik żyje w biedzie i niedożywieniu. Rząd federalny niechętnie się przyznaje, ale ze względu na alkoholizm, złe odżywianie i niski dostęp do opieki zdrowotnej średnia długość życia mężczyzn na Kaukazie przekracza niewiele ponad 50 lat.

Nic dziwnego, że - w porównaniu do innych regionów Federacji Rosyjskiej - odsetek żołnierzy kontraktowych pochodzących z Kaukazu i Uralu jest znacznie większy. Awarowie, Dargijczycy czy Kałmucy znacznie częściej decydują się na przejście na zawodowstwo, niż Rosjanie. Jest to dla nich jedna z nielicznych szans, aby wyrwać się z biedy i marazmu.

 ROSJA, RASIZM I BANDYTERKA

Nie jest to proste. Niemal wszędzie mieszkańcy kaukaskich i dalekowschodnich republik mają problem z agresją etnicznych Rosjan. Rasizm w Rosji jest wręcz utożsamiany z patriotyzmem. Nie jest to nowość. Już Lermontow pisał o kaukaskich góralach z pogardą, nazywając ich "tymi Azjatami". W "Bohaterze naszych czasów", opisywał Osetyńców, używając określeń: "Straszne szelmy ci Azjaci! Straszne oszusty! Strasznie głupi! Rozbójnicy i diabły kosmate". Każdy "odmieniec" jest traktowany jak wróg. Zwłaszcza w środowisku stadionowych chuliganów.

 Przed mistrzostwami świata w piłce nożnej, rozgrywanymi w Rosji, zwracały na to uwagę media i organizacje pozarządowe z niemal całego świata. Jednym z najgłośniejszych przypadków było pojawienie się w Zenicie St. Petersburg czarnoskórego Brazylijczyka, Malcolma. Wówczas kibice wywiesili ironiczny transparent: "Dziękujemy władzom klubu za lojalność wobec tradycji". Przypomnieli przy tym, że nie są rasistami, ale w klubie nigdy nie było czarnoskórego zawodnika i lepiej tej tradycji nie zmieniać.

O sile i pozycji rosyjskich nacjonalistów świadczy "afera", jaka rozpętała się w związku z reklamą firmy Yobidoyobi, w której wystąpił czarnoskóry mężczyzna. W wyniku licznych napaści, gróźb i ataków hakerskich sieć restauracji uległa i przeprosiła "rosyjski naród" za publikowanie treści, które "wywołały oburzenie".

Osoby znajdujące na świeczniku są w jakimś – niewielkim - stopniu chronione. Im niżej na stopniach drabiny społecznej, tym przemoc przybiera na sile. Zwłaszcza w armii, gdzie tzw. diedowszczyzna, czyli rosyjski odpowiednik fali, powoduje największy odsetek samobójstw i dezercji. Według rosyjskich źródeł naukowych, dostępnych m.in. na rosyjskojęzycznej stronie dotyczącej diedowszczyzny na Wikipedii, najczęściej ofiarami diedowszczyzny padają właśnie przedstawiciele ludów kaukaskich i syberyjskich, którzy wyglądem odbiegają od "rosyjskiego wzorca etnicznego".

Ten schemat zachowania i poczucie wyższości wobec obywateli Rosji o ciemniejszej karnacji przejęli również oficerowie. W końcu nie tylko wynieśli wzór zachowań ze szkół wojskowych, ale i z powszechnych, które wpajają młodzieży rosyjski nacjonalizm. Dla rosyjskiego dowódcy śmierć kaukaskiego górala znaczy znacznie mniej, niż śmierć Rosjanina. Dlatego kolejne kompanie młodych chłopców giną na ukraińskich polach. Dla Kremla są tylko mięsem armatnim.

Źródło artykułu:WP magazyn
rosjakaukazukraina