Skończą wojnę bez Trumpa? Ukraińscy wojskowi: Rosja szykuje masowy atak
Ukraińscy wojskowi alarmują, że Rosja przygotowuje duży atak w obwodzie donieckim na wschodzie kraju, a strategicznym celem Kremla jest zagarnięcie całego regionu.
- W obwodzie donieckim Rosja przygotowuje zmasowany atak na pozycje ukraińskie. Wszyscy spodziewamy się takiego ataku. Wróg gromadzi żołnierzy i sprzęt na podejściach do linii frontu. Zarazem stosuje taktykę ataku małych grup od 2 do 5 osób, próbując zdobywać dogodne do ataku przyczółki - powiedział Danyło Borysenko, szef wywiadu dywizji rakietowo-artyleryjskiej przeciwlotniczej brygady Rubiż, cytowany przez agencję Unian.
Inny z ukraińskich żołnierzy dodał, iż na front wschodni wysyła się coraz więcej medyków. To w związku z obawami, że walki w nadchodzących tygodniach będą bardzo ciężkie.
Rosjanie mają swój cel
Według najnowszych danych ukraińskiego Sztabu Generalnego najgorętszym miejscem starć jest tzw. kierunek kurachowski - od nazwy 18-tysięcznego miasteczka Kurachowe. W ostatnim czasie doszło tutaj do blisko 40 wymian ognia w ciągu zaledwie jednej doby. Rosjanie realizują tam zakrojony na szeroką skalę plan okrążenia sił ukraińskich z flanek. Szturmują ich pozycje z północy, południa i wschodu.
W ten sposób dążą do wyrównania linii frontu między Sońcówką i Szachtarskiem, co mogłoby uniemożliwić Ukraińcom dalszą obronę w zachodnim Donbasie. Zarazem starają się zablokować szlaki zaopatrzenia obrońców tych miejsc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Złe wieści z frontu. Oto najgorętszy punkt
"Wróg wysadził tamę na zbiorniku kurachowskim, aby poprzez zalanie terenów utrudnić ruch ciężkich pojazdów wojskowych" - donosiła też doniecka administracji wojskowa. Ukraińcy, próbując stawić czoła atakom, wysyłają w to miejsce drony. I nie pomogło. Atakujący, pomimo strat, zdołali wejść do Kurachowa.
Kurachowe - co ważne - leży w centralnej części obwodu donieckiego, co czyni je istotnym węzłem komunikacyjnym. Miasto jest położone w pobliżu ważnych dróg i linii kolejowych, które łączą różne części Donbasu. Kontrola nad tym miastem umożliwia Rosjanom łatwiejszy dostęp do innych części regionu oraz zwiększa ich możliwości ofensywne w tym rejonie.
Warto dodać, że Kurachowe znajduje się w regionie bogatym w przemysł węglowy. Choć miasto samo w sobie nie jest jednym z głównych ośrodków przemysłowych w Donbasie, jego położenie w pobliżu kopalni węgla i innych zakładów przemysłowych sprawia, że jego kontrola ma znaczenie gospodarcze. Dla Ukrainy utrzymanie dostępu do tych zasobów jest ważne z punktu widzenia produkcji energetycznej.
Ukraińcy boją się "kotła"
Część ekspertów przewiduje jednak, że siły ukraińskie lada dzień zostaną zmuszone od odwrotu z tych pozycji. Wieś Kostiantynopolskie pozostaje dla żołnierzy Ukrainy jedyną drogą wyjścia. Wojska muszą wycofać się z wyprzedzeniem, aby nie dać się zamknąć w "kotle".
Złe wiadomości pojawiły się z innej kluczowej pozycji bitwy w obwodzie donieckim. Ostatnio Rosjanie w trakcie ofensywy przesunęli się 2,5 km do centrum miasta Toreck (liczyło 50 tys. mieszkańców). Kontrolują około 70 proc. jego terytorium - wynika z analizy niemieckiego analityka Juliana Ropcke. A przejęcie Torecka mogłoby dać Rosjanom kontrolę nad całym regionem, który byłby bramą do dalszych ataków w kierunku zachodnich i północnych obszarów obwodu donieckiego.
Jak wskazuje Instytut Studiów nad Wojną - w pobliżu Torecka operują jednostki specjalne, takie jak 56. batalion Specnaz oraz batalion "Sparta", których obecność wskazuje na wyspecjalizowaną akcję.
Siły rosyjskie prowadziły operacje ofensywne także w rejonie Terny, Torskiego oraz Serebrianki na południe od Kreminnej. Ukraińskie ataki dronowe oraz ostrzał artyleryjski spowolniły postępy Rosjan w rejonie Terny. W rejonie Łymania działały duże grupy wojskowe, w tym jednostki 31., 36., 37. pułków zmotoryzowanych strzelców, 19. pułk czołgów oraz innych jednostek zmotoryzowanych i czołgowych - w sumie liczące łącznie około 34-35 tysięcy żołnierzy, a wspierane przez około 540 czołgów, prawie 1000 pojazdów opancerzonych i setki systemów artyleryjskich oraz wyrzutni rakietowych.
Dyrekcja ukraińskiego Głównego Zarządu Wywiadu poinformowała, że Rosja użyła ponad 2 tys. dronów w samym październiku - z czego połowa to drony decoy (drony pułapki - red.), mające na celu zmylenie ukraińskich systemów obrony powietrznej. Te drony są mniejsze, tańsze w produkcji i nie niosą ładunków wybuchowych, ale imitują irańskie drony Shahed na radarach.
Telefon do Putina nie wystarczył. Atak, jak rzut na taśmę
- Rosja chce pokazać światu, a także prezydentowi Donaldowi Trumpowi, że rozstrzygnie wojnę na własnych warunkach. To rzut na taśmę, w momencie, gdy powstaje nowa administracja w Stanach Zjednoczonych, mamy nowego sekretarza generalnego NATO, a w Niemczech dochodzi do politycznego przesilenia - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.
- Obraz wojny na wyczerpanie zdumiewa mnie od dłuższego czasu. Rosyjska propaganda maskuje olbrzymie problemy jak uzależnienie od dostaw z Korei Północnej i Iranu oraz fatalne dane gospodarcze. Sami Rosjanie nie specjalnie chcą walczyć. Widzimy też, że generałowie Kremla korzystają ze wsparcia sił Koreańczyków z Północy. Tymczasem wszystkie atuty w wojnie na wyczerpanie są po stronie Zachodu wspierającego Ukrainę - wylicza generał.
Uważa, że Rosja zagrała sprytnie, nie przenosząc wcześniej sił do obwodu kurskiego, gdzie od sierpnia część rosyjskiego terytorium zajmują Ukraińcy. - Wygląda na to, iż założyli, że odbiją to później. Teraz toczy się bitwa na wschodzie, aby z pozycji siły zasiąść do ewentualnych rozmów - podsumowuje rozmówca WP.
Przypomnijmy, iż według doniesień amerykańskich mediów prezydent-elekt Donald Trump rozmawiał w czwartek z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Polityk zasłynął obietnicą zakończenia konfliktu w 24 godziny. Dziennik "The Washington Post", relacjonował, że podczas rozmowy Trump przekazał rosyjskiemu prezydentowi, aby "nie eskalował wojny w Ukrainie". Jednak po publikacji rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaprzeczył doniesieniom o rozmowie telefonicznej między Trumpem i Putinem, nazywając je "czystą fikcją" i "fake newsami".
Przyspieszenie Rosjan widać za to na innych polach. Jak wskazuje ISW - rosyjskie władze regionalne przekazują większą część swoich budżetów socjalnych na wypłaty dla weteranów wojennych. Prawdopodobnie ma to na celu zachęcanie obywateli do służby wojskowej.
"Opór nie będzie mógł być kontynuowany"
Bez amerykańskiego wsparcia ukraiński opór wobec Rosji "po prostu nie będzie mógł być kontynuowany" - relacjonował korespondent telewizji Sky News Stuart Ramsey, przebywający we wschodniej Ukrainie.
"Rosja zdecydowanie rośnie w siłę. Powiedziałbym, że obecnie armia ukraińska ma dość duże problemy. Morale żołnierzy jest zawsze dość wysokie, bo wiedzą, że muszą walczyć i są zdeterminowani, aby to zrobić. Oni oczywiście, jak wszyscy tutaj, patrzą na to, co wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych, na wyniki wyborów i co będzie dalej" -powiedział Ramsey.
W ciągu ostatnich dni na Ukrainie wzrosły obawy o potencjalną rosyjską ofensywę lądową na wschodzie, szczególnie w regionie Donbasu. Według raportów Instytutu Studiów nad Wojną Rosja intensywnie przygotowuje swoje siły do zwiększonych działań bojowych w rejonach takich jak Donieck i Ługańsk. Choć wiele wcześniejszych operacji ofensywnych w tych rejonach miało ograniczone powodzenie, Rosja gromadzi tam sprzęt wojskowy oraz oddziały specjalne, co może sugerować przygotowania do większej ofensywy.
Na początku listopada zauważono intensyfikację rosyjskich ataków na północny wschód od Siewierska, a także w kierunkach Czasiw Jar i Torecka. W tych rejonach pojawiły się brygady zmotoryzowane oraz oddziały specjalne. Dodatkowo analizy mówią o jeszcze większym wykorzystaniu przez Rosję irańskich dronów, co wskazuje na jej rosnącą zależność od zewnętrznych dostaw uzbrojenia.
Jak wskazują analitycy - Rosja może również przygotowywać się do ewentualnej zimowej kampanii, kiedy warunki pogodowe mogą znacząco wpłynąć na działania wojenne.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski