Roman Giertych był zatrzymany. Teraz wniósł o zadośćuczynienie
500 tys. złotych - o tyle wystąpił do sądu były wicepremier Roman Giertych. Ma to być zadośćuczynienie za ubiegłoroczne zatrzymanie. Jak czytamy w piśmie, akcja CBA miała na celu wyłącznie "oczernienie i zdyskredytowanie wnioskodawcy w opinii publicznej jako rzekomego przestępcę i oszusta".
W piątek minął równo rok od zatrzymania adwokata Romana Giertycha, byłego wicepremiera i szefa MEN. "Zostałem dziś zatrzymany pod zarzutem działania na szkodę jakiejś spółki, skuto mnie kajdankami w przeddzień sprawy aresztowej Leszka Czarneckiego, którego jestem jedynym obrońcą" - tłumaczył wówczas w opublikowanym oświadczeniu były polityk.
W trakcie przeszukiwania domu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne mecenas zemdlał. Trafił nieprzytomny do szpitala. Dwa dni po zdarzeniu prokuratura zdecydowała się nie wnioskować o areszt dla byłego wicepremiera. Zastosowano poręczenie majątkowe wraz z dozorem policyjnym.
Zatrzymanie Romana Giertycha. Były polityk chce zadośćuczynienia
W styczniu 2021 roku sąd uznał akcję CBA za "bezprawną i nielegalną", a zarzuty kierowane wobec Giertycha - czyli rzekome działanie na szkodę jednej ze spółek giełdowych - za bezpodstawne. W związku z tym Giertych postanowił ubiegać się o zadośćuczynienie w sprawie.
"Wszystkie okoliczności tych wydarzeń świadczą o wysokim prawdopodobieństwie intensywnej, politycznej motywacji organów zlecających i wykonujących zatrzymanie, ukierunkowanej wyłącznie na oczernienie i zdyskredytowanie wnioskodawcy w opinii publicznej jako rzekomego przestępcę i oszusta" - czytamy w skierowanym wniosku.
Były wicepremier zawnioskował o 500 tys. złotych. "Trzeba podkreślić, iż na wnioskowaną wysokość zadośćuczynienia ma również wpływ znaczny stopień zawinienia organów ścigania, które niewątpliwie niesłusznie zatrzymały wnioskodawcę, a następnie rozgłaszały publicznie kłamliwe i nierzetelne komunikaty (jako pewne i sprawdzone) o rzekomym popełnieniu przez niego przestępstw, dla nieograniczonej liczby osób za pomocą środków masowego komunikowania" - tłumaczy obrońca Romana Giertycha.
Zdaniem wnioskodawców mogły być to "działania przemyślane i przygotowane w celu pomówienia Romana Giertycha w oczach społeczeństwa, głównie w telewizji publicznej, pomimo nieposiadania jakichkolwiek dowodów wykazujących dokonanie przez niego czynu".
Były polityk zapowiedział, że ewentualne zadośćuczynienie przeznaczy na wybrane cele społeczne.
Źródło: wyborcza.pl