PolskaRodzice przerażeni pomysłami na reformę edukacji

Rodzice przerażeni pomysłami na reformę edukacji

Pomysły Ministerstwa Edukacji Narodowej na obniżenie wieku obowiązku szkolnego spotkały się z żywiołową reakcją Internautów Wirtualnej Polski. Użytkownicy obawiają się, jak w praktyce będzie wyglądało wdrożenie ustawy, nad której projektem pracuje intensywnie MEN. Minister Katarzyna Hall zapowiada, że pierwsza grupa sześciolatków pójdzie do pierwszej klasy już we wsześniu przyszłego roku. Internauci jednak martwią się, że ich dzieci nie poradzą sobie w szkole.

Rodzice przerażeni pomysłami na reformę edukacji

19.03.2008 | aktual.: 17.06.2008 11:06

Justyna jest mamą czterolatki, nauczycielką i zdecydowaną przeciwniczką obniżenia wieku szkolnego. - Przeraża mnie ten chory pomysł, który wziął się od kogoś, kto albo sam nie ma dzieci, albo traktuje je jak przedmiot. Sądzę, że to rodzice powinni wypowiadać się, czy ich dziecko powinno pójść wcześniej do szkoły. Dla mnie dziecko w tym wieku jest jeszcze niedojrzałe emocjonalnie – podkreśla Internautka. Podobnie uważa użytkowniczka o nicku „Beta”: - Mam w domu 3-latkę i nie wyobrażam sobie żeby ona poszła w wieku 6 lat do szkoły. Moja starsza córka mając siedem lat na pewno była psychicznie bardziej dojrzała niż w wieku 6 lat – mówi kobieta.

68% Internautów uważa, że 6-latki nie powinny iść do szkoły – wynika z ankiety przeprowadzonej przez Wirtualną Polskę. Z pomysłem Ministerstwa Edukacji Narodowej dotyczącym obniżenia wieku rozpoczęcia edukacji szkolnej zgadza się 30% użytkowników, a 2% nie ma zdania.

Katarzyna Hall, minister edukacji zapewniła w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że rozumie niepokój rodziców i chce, aby w przedszkolach była przeprowadzona diagnoza, czy dzieci są gotowe do pójścia do szkoły. Krystyna Szumilas, sekretarz stanu w MEN dodała w rozmowie z Wirtualną Polską, że kiedy projekt będzie już gotowy, resort będzie dyskutował na jego temat z samorządami, związkami zawodowymi i partnerami społecznymi.

Po co reforma?

Jak czytamy na stronie internetowej ministerstwa, planowane zmiany mają doprowadzić do przystosowania systemu edukacji do potrzeb gospodarki - absolwenci szkół zaczną rok szybciej niż obecnie wchodzić na rynek pracy. Celem tych działań ma być też m.in. wyrównywanie szans edukacyjnych dzieci z terenów wiejskich, a także doprowadzenie do sytuacji, w której pięciolatki będą uczęszczać do przedszkola, co ma lepiej przygotować ich do pójścia do szkoły.

Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego uważa jednak, że MEN zabrał się za reformę w złej kolejności. - Zmiany są potrzebne, ale jeśli mówimy o wyrównywaniu szans edukacyjnych, to należałoby zacząć od przedszkola. W Polsce jest dziś ponad 650 tys. dzieci nie objętych edukacją przedszkolną, więc jeśli chcemy żeby dzieci rozwijały się, to musimy inwestować w przedszkola. Problem polega tylko na tym, że to leży w gestii gmin, które nie mają pieniędzy na zakładanie nowych przedszkoli. Niestety państwo nie jest zainteresowane wspieraniem gmin w zakresie upowszechniania edukacji przedszkolnej.

Krystyna Szumilas nie zgadza się z argumentacją prezesa ZNP tłumacząc, że ministerstwo wprowadza reformę edukacji na dwóch równoległych poziomach – nie tylko dąży do obniżenia wieku szkolnego, ale także promuje edukację przedszkolną. – Wychowanie przedszkolne jest priorytetem działań MEN i chcemy aby rok szkolny 2008/2009 był rokiem przedszkolaka. Zgodnie ze styczniowym rozporządzeniem minister Hall zmieniły się przepisy dotyczące organizacji przedszkoli. Oznacza to, że wychowanie przedszkolne może być prowadzone nie tylko w przedszkolach, ale również w zespołach i punktach przedszkolnych. Stworzenie nowych, alternatywnych form przedszkolnych jest szczególnie ważne dla upowszechniania wychowania przedszkolnego na terenach wiejskich. Na ten cel są przeznaczone środki unijne, które z pewnością pomogą gminom w tworzeniu nowych form placówek oraz w zmianie organizacji istniejących przedszkoli.

Harmonogram zmian dotyczących obniżenia wieku szkolnego ma być przedstawiony pod koniec miesiąca. Na razie wiadomo, że MEN planuje aby w przyszłym roku wraz z siedmiolatkami poszły do szkół sześciolatki urodzone w pierwszej połowie 2003 roku. W kolejnym roku miałyby pójść dzieci z drugiej połowy 2003 roku a także sześciolatki z 2004 roku. Datą, od której wszystkie sześciolatki będą musiały pójść do szkoły, będzie wrzesień 2011 roku. Kolorowa świetlica jak w przedszkolu

„Gazeta Wyborcza” dotarła założeń projektu ustawy. Wynika z nich, że resort planuje duże zmiany w przystosowaniu szkolnych wnętrz do potrzeb sześciolatków. W sali mają pojawić się stoliki zamiast ławek i kącik zabaw z kolorowym dywanem i zabawkami. Oprócz tego szkoła będzie musiała wygospodarować oddzielne pomieszczenie na świetlicę.

Na forach internetowych pojawia się wiele pytań rodziców zaniepokojonych pomysłami zmian. – Mam obawy, czy moje dziecko będzie miało w szkolnej świetlicy takie same warunki jak w przedszkolu. Co będzie z takimi zajęciami jak taniec, gimnastyka czy język angielski? – martwi się tata pięciolatka. Szumilas jednak uspokaja: - Zamierzamy zmienić świetlice tak, aby bardziej przypominały sale przedszkolne. Zapewniam, że świetlica dla młodszych dzieci nie będzie podobna do tej tradycyjnej, która nie do końca spełnia swoje zadanie – mówi sekretarz stanu.

I tu pojawia się kolejna wątpliwość rodziców – czy każda szkoła znajdzie miejsce na stworzenie odrębnej świetlicy dla najmłodszych. Szumilas tłumaczy jednak, że być może nie trzeba będzie szukać dodatkowych pomieszczeń. – W klasie lekcyjnej mogą rano się obywać zajęcia, a po południu sala może być przekształcona w świetlicę, więc nie będzie trzeba wiele zmieniać.

Maluch w molochu

Ta wypowiedź nie uspokaja jednak Karoliny, mamy 4,5-letniego Jasia. – Strasznie obawiam się tych zmian. Sądzę, że szkoła jest zupełnie innym miejscem niż przedszkole i nie wyobrażam sobie mojego dziecka w otoczeniu tysiąca uczniów. Jest mały, drobny i nie wiem jak sobie z tym poradzę z tym lękiem. Poza tym myślę, że panie przedszkolanki mają inne podejście do dzieci, więcej cierpliwości. Ważne jest też to, że mają bardziej na uwadze bezpieczeństwo dzieci – mówi mama Jasia.

Jej opinię podziela Sławomir Broniarz. - Wizja ministerstwa jest zbyt piękna żeby była prawdziwa. Jako były dyrektor szkoły mogę powiedzieć, że zdecydowana większość szkół nie ma dziś takich warunków lokalowych, aby mieć pewność, że sześciolatek będzie w szkole bezpieczny. Niestety większość szkół to molochy, które w niczym nie przypominają przedszkoli. Dlatego nie da się uniknąć sytuacji, w której sześciolatek wychodzący na przerwę nie wpadłby pod nogi rozpędzonego dwunastolatka lub nie zgubił się, idąc długim i krętym korytarzem do toalety. Poza tym zacznie się problem z adaptacją wnętrz. Trzeba będzie wyposażyć pomieszczenie lekcyjne w nowe ławeczki i stoliki, dostosować łazienki i place zabaw do potrzeb maluchów.

Szumilas nie podziela tych obaw. – Przecież w wielu szkołach od lat funkcjonują zerówki i praktyka pokazała, że te placówki są przygotowane do przyjęcia sześciolatków. Jeśli będą miejsca, w których nie ma oddziałów zerowych, to trzeba będzie poczynić pewne nakłady finansowe – mówi wiceminister. Na ile zatem mogą liczyć szkoły, które będą musiały dokonać zmian arcitektonicznych? Sekretarz stanu nie zdradza konkretnej kwoty. – Przygotowujemy pełny pakiet informacji jak to będzie wyglądać, również od strony finansowej – wyjaśnia. Nauczyciele nie będą musieli się doszkalać

Rodzice są zaniepokojeni również tym, czy nauczyciele szkolni będą mieli odpowiednie kwalifikacje do pracy z dziećmi o rok młodszymi. Nad tą kwestią zastanawia się również prezes ZNP. - Minister edukacji Katarzyna Hall publicznie mówiła wielokrotnie, że nie ma różnicy w zakresie przygotowania nauczyciela kształcenia zintegrowanego klas 1-3 i nauczyciela przedszkolnego. Może dla pani minister nie ma różnicy, ale jest to problem widoczny gołym okiem. Świadczy o tym fakt, że są specjalne kierunki studiów dla obu typów kształcenia. Trzeba mieć świadomość, że nauczyciele wychowania przedszkolnego mają inne kwalifikacje, bo pracują z młodszymi dziećmi, które mają zupełnie inne potrzeby. Mam nadzieję, że prace nad podstawą programową zostaną zweryfikowane przez ekspertów, bo niedopuszczalne byłoby, aby eksperymentowano na dzieciach - zaznacza Broniarz.

Wiceminister Krystyna Szumilas wyjaśnia jednak, że do tej pory był sztuczny podział na nauczycieli z uprawnieniami do pracy w przedszkolu i nauczycieli uczących w początkowych klasach szkoły. – Działo się tak, bo wymusza to rozporządzenie, ale chcemy zmienić przepisy, bo praca zarówno jednych jak i drugich nauczycieli jest podobna. Chodzi o to, by nauczyciele mieli możliwość elastycznego przechodzenia ze szkół do przedszkoli i na odwrót – mówi sekretarz stanu.

Szumilas dodaje, że nauczyciele nie będą musieli przechodzić dodatkowych szkoleń. – Będziemy proponować im, aby uczestniczyli w kursach doskonalących, ale tylko wtedy jeśli będą czuli taką potrzebę. Nie będzie to obowiązek - podkreśla.

Rady dla rodziców

Elżbieta Nerwińska, dyrektor Centrum Metodycznego Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej - placówki doskonalenia nauczycieli powołanej przez ministra edukacji uważa, że sześciolatki są przygotowane do podjęcia nauki, ale tylko w zmienionej szkole. - Maluchy nie mogą siedzieć w ławce i wykuwać tabliczkę mnożenia. Muszą się rozwijać przez zabawę, więc jest to kwestia wypracowania nowych metod pracy – uważa Nerwińska. Dodaje jednak, że rozwój psychiczny i fizyczny dziecka jest indywidualny, dlatego rodzice mogą zadecydować o opóźnieniu pójścia swojej pociechy do szkoły. Elżbieta Nerwińska zachęca rodziców do tego, aby starali się rozmawiać z dyrekcją szkoły i wpływać na to, aby grupy sześciolatków były mniej liczne.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Zobacz także
Komentarze (0)