Znamy kulisy rozmów prezesa PiS. Nie chciał odpuścić
- Dla Jarosława Kaczyńskiego temat reparacji jest ważny, odkąd prezes funkcjonuje w polityce. On naprawdę wierzy, że Polsce należą się te reparacje i że można je uzyskać. Powiem więcej: Kaczyński zapłacił polityczną cenę za to, że tak mocno stawiał tę sprawę w rozmowach z Niemcami. Już na początku lat 90. - mówi Wirtualnej Polsce dr Andrzej Anusz, politolog, były poseł na Sejm RP, współzałożyciel pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego Porozumienia Centrum.
Michał Wróblewski, Wirtualna Polska: Dlaczego prezes wraca do tematu reparacji?
Dr Andrzej Anusz: Jarosław Kaczyński o reparacjach mówi od lat. To dla niego bardzo ważny temat.
Ale lider PiS akurat teraz - co sam przyznał - zdecydował się podjąć decyzję polityczną o publikacji raportu o stratach wojennych spowodowanych przez Niemcy.
Kaczyński uznał, że jest to moment optymalny. Jego obóz wciąż ma narzędzia o charakterze polityczno-dyplomatycznym, których może użyć do nadania tej sprawie charakteru międzypaństwowego. Z drugiej strony, bez wątpienia ma to związek ze zbliżającą się kampanią wyborczą.
Na co zatem liczy prezes?
Na to, że temat reparacji wywoła wzrost poparcia dla PiS. Jarosław Kaczyński liczy na polityczne korzyści z tym związane.
Chce zmobilizować elektorat PiS z 2019 roku, który dziś - w dużej mierze - nie jest aż tak zaangażowany?
Z badań wiemy, że ponad 90 proc. wyborców PiS popiera to, że Polska powinna otrzymać reparacje od Niemiec. Ta sprawa zatem konsoliduje elektorat. Co więcej, temat reparacji ważny jest dla ponad 20 proc. wyborców opozycji. A jeśli weźmiemy ogół Polaków - to jest to ponad połowa. A to więcej niż baza wyborcza PiS. Kaczyński zatem, powracając do tematu reparacji, nie może stracić. Może tylko zyskać.
Opozycja znów krytykuje ten pomysł prezesa.
Jarosław Kaczyński opozycją się nie przejmuje, bo nie liczy na jej przychylność. Prezes PiS kieruje się bezpośrednio do wyborców. Nawet do tych z lewej strony, ale ze starszego pokolenia, z peerelowskimi korzeniami. Pamiętajmy, że PRL była budowana na antyniemieckim resentymencie. Myślę, że również wśród wyborców PSL znajdą się tacy, którzy popierają starania o reparacje od Niemiec.
Liderzy PO kpią z reparacyjnej ofensywy prezesa.
Myślę, że on nawet może być z tego zadowolony. Ustawia oś podziału tak, jak chciał. Kaczyńskiemu taki podział odpowiada. Jego nadrzędnym celem jest skonsolidowanie swoich wyborców i zyskanie przychylności części wyborców "starej lewicy" i PSL. I to ma się odbyć ponad głowami liderów partii opozycyjnych.
Czy podniesienie tematu reparacji ma wywrzeć presję na Niemcy ws. Krajowego Planu Odbudowy i odblokowania funduszy dla Polski? O takim celu piszą niektórzy polityczni analitycy.
Jarosław Kaczyński chce tę kwestię postawić jako stały punkt odniesienia. Buduje nowy punkt odniesienia w polskiej polityce na lata. Do tego punktu można odnosić między innymi kwestię Krajowego Planu Odbudowy. Gdyby Niemcy ws. KPO poczynili ustępstwa, to i klimat wokół dyskusji o reparacjach by się zmienił. Temat reparacji będzie jeszcze rozgrywany w wielu różnych kontekstach. Zarówno w polityce krajowej, jak i międzynarodowej.
Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że teraz jest najlepszy moment na twarde postawienie na agendzie tematu reparacji. Powód: stosunek Polaków do Niemiec ma być - jak twierdzą - coraz bardziej krytyczny. Zwłaszcza po tym, jak Niemcy pozycjonowały się wobec Rosji i Ukrainy po inwazji 24 lutego.
Zgadzam się. To odpowiedni moment dla PiS. Dla Kaczyńskiego polityka niemiecka wobec Ukrainy będzie punktem odniesienia. Jego zdaniem klimat w polskim społeczeństwie wobec Niemców faktycznie się pogarsza. Wielu Polaków może być niezadowolonych z tego, jak zachowuje się w obliczu wojny kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Postawa Scholza krytykowana jest zarówno przez wyborców partii rządzącej, jak i opozycji.
I PiS z tego korzysta?
Kaczyński czuje, że Niemcy są dziś dużo słabsze niż jeszcze kilka lat temu. I ze względu na przywództwo, i skutki uzależnienia gazowego od Rosji, co widzimy po inwazji Putina na Ukrainę. Prezes PiS dostrzega też większe zaangażowanie USA w Europie i zmiany geopolityczne z tego wynikające.
Politycy PiS - od europosłów po kluczowych ministrów - w ostatnich tygodniach zradykalizowali swoje wypowiedzi wobec działań Niemiec. Krytyka Niemiec pojawia się co rusz po stronie rządzących. Czy to będzie jeden z elementów strategii PiS na kampanię wyborczą?
Tak. Ta retoryka utrzyma się do wyborów. Stosunek do Niemiec emocjonuje wyborców. A już zwłaszcza wyborców partii rządzącej, którzy wciąż muszą być politycznie stymulowani.
Jarosław Kaczyński - jak twierdzi wielu komentatorów - robi to z politycznego cynizmu?
Nie. Dla niego temat reparacji jest ważny, odkąd znalazł się w polityce. On naprawdę wierzy, że Polsce należą się te reparacje i że można je uzyskać. Powiem więcej: Kaczyński zapłacił polityczną cenę za to, że tak mocno stawiał tę sprawę w rozmowach z Niemcami na początku lat 90. Gdyby bowiem Porozumienie Centrum dogadało się wtedy z CDU - liderem niemieckiej chadecji - mogłoby osiągnąć w polityce znacznie więcej. Ale Kaczyński w kwestii reparacji był pryncypialny.
Rozmawiał o tym z Niemcami?
Na początku lat 90. Jarosław Kaczyński spotykał się nawet m.in. w tej sprawie z ówczesnym kanclerzem Niemiec Helmutem Kohlem. Polskie partie szukały wtedy porozumienia z niemiecką CDU. Dotyczyło to również Porozumienia Centrum. Ale przez to, że Kaczyński tak twardo stawiał sprawę reparacji, co spotkało się z niezrozumieniem kanclerza Kohla, do politycznego sojuszu nie doszło, a CDU zaczęło budować swoje poparcie w Polsce wokół KLD.
Kaczyński zatem w tej sprawie od początku był bardzo ideowy?
Tak. Od lat 90. zapewniał polityków niemieckich, że Polska będzie do tej sprawy wracać.
Dlaczego więc o reparacjach długi czas było cicho?
Polska zabiegała o poparcie Niemiec w naszej drodze do NATO i Unii Europejskiej. To były nasze nadrzędne cele, cele strategiczne. O reparacjach rozmawiano wyłącznie w kuluarach.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski