Uderzą w instalacje nuklearne? Generał mówi o scenariuszach
Czy po ataku Iranu na Izrael, rząd w Jerozolimie może odpowiedzieć uderzeniem w irańskie obiekty nuklearne? - Z punktu widzenia wojskowego nie można wykluczyć takiego uderzenia. Ale zgodę musiałyby wydać USA, a Waszyngton nie chce otwierać "wrót piekieł" – uważa gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
Po irańskim ataku rakietowym Izrael zagroził Teheranowi konsekwencjami. - Iran popełnił dziś wielki błąd, jego atak rakietowy na Izrael się nie powiódł, ale Teheran za to zapłaci - powiedział we wtorek wieczorem premier Izraela Benjamin Netanjahu. Przypomnijmy, Iran wystrzelił na Izrael ponad 180 rakiet balistycznych, większość została zestrzelona przez obronę powietrzną.
- To poważna i groźna eskalacja, która spotka się z konsekwencjami. Nasze zdolności obronne i ofensywne są w stanie najwyższej gotowości. Wybierzemy gdzie, kiedy i w jaki sposób dojdzie do odwetu - podkreślił rzecznik Sił Obronnych Izraela gen. Daniel Hagari.
Według źródeł "The Wall Street Journal" z amerykańskiej administracji, izraelskie władze rozważają scenariusze odwetu, w którym to irańskie instalacje nuklearne i naftowe mogą stać się celem. W tym m.in. uderzenie w samo "serce" irańskiego programu nuklearnego — zakłady wzbogacania uranu w mieście Natanz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem gen. Romana Polko, Izrael już wcześniej przygotował mapę obiektów, które mogą być potencjalnym celem odwetowym.
"Otwarcie wrót piekieł"
- Zapewne umieszczone są na niej irańskie instalacje nuklearne czy naftowe. Z wojskowego punktu widzenia nie można wykluczyć takiego uderzenia. I na pewno taki scenariusz trzeba w Izraelu budować – mówi Wirtualnej Polsce gen. Roman Polko, były szef GROM.
Jak jednak podkreśla, przeprowadzenie ataku nie mogłoby być zrealizowane bez zgody Stanów Zjednoczonych.
- O ile premier Benjamin Netanjahu chciałby włączyć Waszyngton do tej wojny, o tyle po drugiej stronie takiej woli, by angażować się i rozkręcać globalny konflikt na Bliskim Wschodzie, nie ma. Nie sądzę więc, żeby była zgoda na tego typu odwet, bo to oznaczałoby otwarcie "wrót piekieł". I spotkałoby się ze zdecydowanie mocniejszym uderzeniem odwetowym ze strony Iranu. To Izrael zawsze odpowiada mocniej, ale pewnych czerwonych linii nie przekroczy – uważa były szef jednostki specjalnej GROM.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Iran już wcześniej ostrzegał, że jeśli Izrael uderzy w jego obiekty nuklearne, Teheran będzie zmuszony do opracowania broni jądrowej.
— W przypadku, gdy reżim syjonistyczny zaatakuje nasze obiekty nuklearne, nasza polityka odstraszania ulegnie zmianie — powiedział Kamal Charrazi, doradca Najwyższego Przywódcy Islamskiej Republiki Iranu.
Według gen. Romana Polko, gdyby doszło do uderzeń w instalacje nuklearne, konflikt wymknąłby się spod kontroli.
- Ani Izraelowi, USA, ale także Iranowi, nie jest to potrzebne. Także Rosji, której Teheran dostarcza broń, którą wykorzystują na wojnie w Ukrainie. Iran będzie nadal zapewne prowadził swoją pełzającą wojnę przy pomocy terrorystycznych organizacji, lokalnych milicji, bojówkarzy i różnych prowokacji – mówi były wojskowy.
W jego ocenie bardziej realną odpowiedzią jest kontynuacja misji izraelskiego wywiadu wymierzona w struktury Hezbollahu, które w imieniu Iranu prowadzą wojnę zastępczą.
- Nie będzie to bezpośrednia konfrontacja z Iranem, ale bardziej likwidacja irańskich milicji czy kluczowych osób w Hezbollahu. Izrael będzie odpowiadał, ale poprzez działania wywiadowcze i operację w południowym Libanie. Izraelskie służby, czyli Mossad, pokazały niedawno swoją siłę, likwidując przywódców Hezbollahu. Nie mam wątpliwości, że ci którzy pozostali, mają się czego bać – komentuje gen. Roman Polko.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski