Radosław Sikorski o katastrofie smoleńskiej: stałem nad dymiącym wrakiem i palącymi się jeszcze szczątkami samolotu
Rosyjscy kontrolerzy ewidentnie popełnili błędy, natomiast nie rozumiem, bo jestem laikiem, jak może być sytuacja, w której słychać uderzenia w drzewa i krzyki, przerażenia pilotów, a nie słychać wybuchu? - powiedział Radosław Sikorski w "Faktach po faktach" w TVN24. Dodał, że "nie zaprezentowano żadnej spójnej relacji tego, co mogło się stać". - Spójnej z zapisem ze skrzynek, z transkryptem z kokpitu, ze zeznaniami innych świadków - wyjaśnił.
Radosław Sikorski przypomniał, co działo się 10 kwietnia 2010 roku.
- Byłem pierwszym członkiem rządu, który dowiedział się, że coś niepokojącego wydarzyło się w Smoleńsku. W pierwszej chwili to człowiek nie zakłada najgorszego, ale wiedziałem, że samolot uległ awarii czy kolizji. Chyba najgorszym momentem była rozmowa z ambasadorem Jerzym Bahrem stojącym dosłownie nad dymiącym wrakiem, palącymi się jeszcze szczątkami samolotu, który mówił, że tu nie mógł nikt przeżyć - powiedział Sikorski.
Dodał, że "chciałby wiedzieć, która z kilkudziesięciu teorii nt. tego, co stało się w Smoleńsku, jest aktualna".
Sikorski: Lech Kaczyński uważał, że Macierewicz jest konfabulantem i partaczem
- Lech Kaczyński miał wyrobione zdanie co do wiarygodności Macierewicza. Był jakiś powód, dla którego prezydent Kaczyński nie opublikował aneksu do raportu z likwidacji WSI. Bo uważał, że jest konfabulantem i partaczem. To oczywiście moje słowa, ale widział skutki i wiarygodność samego raportu - twierdz Sikorski.
Zaznaczył, że "to, co się dzieje w wojsku i polskiej polityce zagranicznej to coś, czego się przez pół pokolenia nie da odrobić".