Putin znów prezydentem. "Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby iść za ciosem"

- Wewnętrznie nic nie stoi na przeszkodzie do tego, żeby iść za ciosem - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, odnosząc się do wyników "wyborów" prezydenckich i do tego, jak - po raz kolejny - Władimir Putin próbuje straszyć zachodni świat.

Zakończyły się "wybory" prezydenckie w Rosji
Zakończyły się "wybory" prezydenckie w Rosji
Źródło zdjęć: © East News | Cao Yang
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

Centralna Komisja Wyborcza podała, że po przeliczeniu 100 proc. protokołów Władimir Putin "zdobył" w "wyborach" prezydenckich 87,28 proc. głosów. Do urn, jak wynika z oficjalnych danych, poszło 77,44 proc. Rosjan uprawnionych do głosowania. Kraje wolnego świata nie zamierzają gratulować dyktatorowi ani uznawać wyników tego spektaklu.

Po "wyborach" Putin, jak to ma w zwyczaju, ostrzegł, że bezpośredni konflikt między Rosją a sojuszem wojskowym NATO pod przewodnictwem USA będzie oznaczać "stanięcie u progu trzeciej wojny światowej". Ma to związek z przetaczającymi się od pewnego czasu komentarzami o tym, że w przyszłości może istnieć ryzyko, że wojska zachodnie mogą zostać zaangażowane w działania w Ukrainie.

Putin został zapytany przez reporterów Reutersa, czy istnieje ewentualne ryzyko i możliwość konfliktu między Rosją a NATO. Dyktator odpowiedział: "W dzisiejszym świecie wszystko jest możliwe".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Putin nie czuje się tutaj z żadnej strony zagrożony"

Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że "wszystko dzieje się zgodnie z planem Putina". - Zwycięstwo na poziomie ponad 80 proc. to już mniej więcej liczby z okresu sowieckiego. Do tego mamy podobno dużą frekwencję, opozycja się nie burzy, więc generalnie jest tak, jak Putin sobie życzył - mówi.

Odniósł się także do Aleksieja Nawalnego. Kremlowski dyktator po raz pierwszy od lat (media wyliczają, że prawdopodobnie od 2013 roku) publicznie wypowiedział nazwisko zmarłego opozycjonisty. - Jeśli chodzi o pana Nawalnego: tak, zmarł. Zdarza się, nic nie można zrobić. Takie jest życie - stwierdził Putin.

- Pierwszy raz od paru lat w ogóle poruszył temat Nawalnego i pokazał, że w jego przypadku "otwarty był" na wyjście kompromisowe. Gotowy był rzekomo wymienić go na inne osoby, ale opozycjonista nie doczekał się, bo umarł - komentuje nasz rozmówca.

W opinii dr Zaborowskiego to działanie, które ma pokazywać Putina jako "dobrego cara". - Putin nie czuje się tutaj z żadnej strony zagrożony. W związku z czym emanuje pozytywną energią i mówi o tym, że jest otwarty na porozumienie - dodaje. I zaznacza, że "wszystko jest grą i nie ma w tym nic w ogóle autentycznego".

"Putin nie obawia się, że wojska NATO uderzą na Rosję"

Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że "wejście wojsk NATO do Ukrainy nie jest wykluczone, ale nie w trybie prowadzenia konfliktu zbrojnego, nie po to, żeby walczyć".

- Tylko, jeżeli w ogóle, jako jakieś siły rozjemcze, może po porozumieniu o jakichś negocjacjach, pokoju. Putin więc nie obawia się, że wojska NATO uderzą na Rosję, że zaczną walczyć w Ukrainie kinetycznie, swoimi siłami i środkami - dodaje.

W opinii rozmówcy Wirtualnej Polski, to, co mówi Putin, to jest "kontynuacja jego retoryki". Widzi, że to ewentualnie działa na Zachodzie, tak jak i straszak nuklearny. Taka jest narracja Putina - zaznacza ekspert.

"Putin się ośmiela i ośmieli się na tyle, ile uzna, że będzie mu potrzebne"

Płk Matysiak zaznacza, że w opinii Putina cały czas pojawia się przeświadczenie, że "NATO jest wrogie". - To determinuje działanie Putina. Chce pokazać, że jest silny, że jest zdecydowany. Wali więc z całej siły młotkiem jądrowym - dodaje.

- Putin się ośmiela i ośmieli się na tyle, ile uzna, że będzie mu potrzebne. Na ile my ustąpimy i pozwolimy mu na działanie, na tyle on będzie działał - ocenia rozmówca WP.

Co powinien więc robić Zachód? - Po pierwsze robić swoje, ale faktycznie konkretnie. Rosji trzeba powiedzieć "nie" i w naszym interesie jest, żeby Rosja nie wygrała wojny. To niby jest niuans, ale ma znaczenie w narracji - dodaje.

- Uważam, że można używać argumentu równoważącego Putina. Czyli jeżeli on będzie eskalował, a eskaluje nie tylko mówiąc, bo są informacje o rozmieszczaniu broni jądrowej na Białorusi, to żeby Zachód też zaczął mówić. Europa powinna pomyśleć, czy nie zwiększyć swojego potencjału nuklearnego do odstraszania Rosji - podkreśla wojskowy.

I ocenia, że można wrócić do argumentu "nuclear sharing". Przypomnijmy, że Nuclear Sharing to opracowana przez NATO koncepcja polityczna, która zakłada możliwość udostępnienia głowic jądrowych państwom sojuszu północnoatlantyckiego, które ich nie posiadają. Według informacji podanych na początku października 2022 r. prezydent Andrzej Duda rozmawiał z przedstawicielami USA o możliwym dołączeniu Polski do programu. Jak zaznaczył, temat jest otwarty.

- Uważam, że można by o tym spokojnie zacząć mówić. Podkreślam, że mówienie, a robienie to nie jest to samo. Jeżeli tak dalej pójdzie, to my musimy mieć adekwatne środki. Jeżeli nie będziemy silni, to Putin będzie oceniał, że jesteśmy słabi, czyli on może sobie działać jak chce - dodaje płk Matysiak.

"Putin czuje się popularny"

Dr Zaborowski dodaje, że "Putin odczuwa ogromną pewność siebie". - Wewnętrznie nic nie stoi na przeszkodzie do tego, żeby iść za ciosem. Moim zdaniem dyktator dokonywał ekspansjonistycznych kroków w polityce zagranicznej, kiedy czuł większe zagrożenie. Czyli na przykład, kiedy doszło do aneksji Krymu. Kiedy notowania idą w górę, on się uspokaja - zaznacza.

- Śledząc trendy w ciągu ostatnich paru lat, można znaleźć prawidłowość, że spadek popularności Putina przekłada się na wzrost agresywnej polityki zagranicznej. Tego teraz nie ma, teraz się czuje popularny - mówi rozmówca Wirtualnej Polski.

Jak mówi to oznacza, że raczej w najbliższych miesiącach nie będzie szykował jakichś mega agresywnych kroków w polityce zagranicznej". - Chyba że będzie chciał tą prawidłowość zmienić. Należy pamiętać, że Putina to, co dzieje się na Zachodzie, kompletnie nie interesuje. Dla niego punktem odniesienia są Rosjanie w kraju i za granicą - dodaje.

Antyputinowski głos imigrantów

Co ciekawe, gdyby decydował głos rosyjskich imigrantów rozsianych po świecie, Władimir Putin otrzymałby raptem 15 proc. głosów. Zdarzyły się jednak miasta w Europie, w których triumfował - wynika z sondażu exit polls przeprowadzonego przez rosyjską niezależną inicjatywę "Vote Abroad" (Głos Zagranicy) pod rosyjskimi placówkami dyplomatycznymi na całym świecie.

46 proc. zaznaczyło na karcie wicemarszałka Dumy Państwowej, członka partii Nowy Lud, Władisława Dawankowa. 17 proc. ankietowanych oddało głos nieważny, a 19 proc. nie chciało zdradzić, na kogo głosowali. Pozostali dwaj kandydaci - Nikołaj Charitonow i Leonid Słucki - uzyskali raptem po około jednym punkcie procentowym poparcia.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie