Putin odwiedził okupowane tereny? "Na froncie to nic nie zmieni. Cele były inne"
Władimir Putin pojawił się na okupowanych terenach Ukrainy, by podnieść morale swoich żołnierzy? Generał Waldemar Skrzypczak nie zgadza się ze stwierdzeniem, by taka wizyta mogła cokolwiek zmienić. Jego zdaniem działanie rosyjskiego dyktatora miało dwa inne cele.
18.04.2023 17:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kreml przekazał w komunikacie, że rosyjski prezydent wizytował sztaby armii Dniepr i Wostok oraz dowództwo Gwardii Narodowej z Ługańska. Nie ma jednak pewności, kiedy dyktator odwiedził okupowane tereny Ukrainy ani czy w ogóle pojawił się tam osobiście. Samo wydarzenie zostało też od razu podchwycone przez rosyjskie media i propagandystów i może być częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
- Gdyby ta wizyta była prawdą, to na froncie ona nic nie zmieni. Działanie Putina miało dwa inne cele. Po pierwsze pojechał tam, żeby pokazać ludziom, którzy mieszkają na tych terenach, że oni już są częścią Rosji. Że te tereny zostały przyłączone poprzez rzekome i sfałszowane referendum z tamtego roku - twierdzi gen. Waldemar Skrzypczak.
- Po drugie celem jego misji może być przekonanie lokalnych władz i wszystkich urzędników, że jest już "post factum". Że teraz mają kierować administracją tak, żeby te zagarnięte obwody stały się częścią Rosji - dodaje były dowódca Wojsk Lądowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozmówca Wirtualnej Polski nie uważa przy tym, by misja Putina wynikała z obniżonych morale rosyjskich żołnierzy. - Na pewno jest ono niskie, bo tam panuje bałagan, nie ma normalnego życia. Ludzie mieszkają w dramatycznych warunkach. Tam niewiele osób zostało. Ukraińcy w większości uciekli, a reszta została przymusowo wywieziona. Ci, którzy zostali, żyją w takiej biedzie i na granicy ubóstwa, że nie mają siły walczyć i im jest wszystko obojętne - twierdzi.
Gen. Skrzypczak nie ma jednak wątpliwości co do tego, że Rosja na pewno wykorzysta doniesienia o wizycie w celach propagandowych. Zdaniem wojskowego, przekaz będzie następujący: - Rosja uratowała was z rąk faszyzmu, z rąk ukraińskich nacjonalistów. Będziecie żyć w kraju wolnym, pełnym swobód i będzie wam bardzo dobrze .
- Rosjanie chcą zrobić wszystko, żeby uczynić przekonanie, że Rosja jest dla nich jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Putin ma powiedzieć, że tam Ukraina już nie wróci - podkreśla były dowódca Wojsk Lądowych.
Putin "chce nacieszyć się zbrodniami popełnionymi przez swoich"
Na doniesienia o wizycie dyktatora zareagowały już władze Ukrainy. - To "podróż specjalna" autora masowych morderstw po okupowanych i zniszczonych terytoriach, by na koniec nacieszyć się zbrodniami popełnionymi przez "swoich" - oznajmił Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Według informacji rozpowszechnianych przez Kreml Putin był w Heniczesku, w okupowanej przez wojska rosyjskie części obwodu chersońskiego na południu Ukrainy, a także na terenie tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (DRL). Heniczesk leży około 40 km od anektowanego Krymu.
Prezydent miał spotkać się z wojskowymi dowodzącymi "operacją specjalną": Olegiem Makarewiczem, Michaiłem Tieplinskim i Aleksandrem Łapinem.
Niezależne media rosyjskie podważają jednak prawdziwość niektórych informacji i wskazują, że jedno z nagrań z wizyty opublikowanych przez Kreml zostało zmanipulowane. Ze słów Putina o Wielkanocy w pierwszej wersji nagrania wycięte zostało słowo "będzie", co sugeruje, iż domniemana podróż nastąpiła przed 16 kwietnia, czyli terminem tegorocznej Wielkanocy we wschodnim obrządku.
"Propagandyści z Rosji nie pokazują przekonujących dowodów na to, że Putin był na okupowanych terenach" - zauważają z kolei ukraińskie media, które analizują nagrania publikowane przez Kreml. "Są tylko ujęcia z helikopterem, samochodami oraz zabudowaniami i napisy, które mają uwiarygadniać przekaz" - zauważają dziennikarze.
- Ukraińcy na pewno się nie zgadzają z tą wizytą, ale nie mogą nic z tym zrobić, dopóki te tereny będą zajęte przez stronę rosyjską - podsumowuje gen. Skrzypczak.
Czytaj też:
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski