Putin grozi już prawie wszystkim. Lista wrogów Rosji nie ma końca
Japonia, Wielka Brytania, Polska i zgniły Zachód - to tylko część świata, której grozi palcem Władimir Putin. Nie ma dnia, by nie pojawiły się ostrzeżenia, które sprawiają, że potencjalna lista wrogów Rosji się wydłuża. Choć trudno nie umieścić na tej liście większości krajów świata, skoro cały czas unosi się widmo użycia bomby atomowej.
Polska wśród krajów nieprzyjaznych
Od 24 lutego, kiedy Władimir Putin po raz kolejny naruszył suwerenność Ukrainy, wszyscy ci, którzy są za tym krajem, za pokojem, są przeciwnikami Rosji. Już w marcu Putin zapowiedział listę państw nieprzyjaznych, od których będzie się domagać zapłaty za dostawy gazu ziemnego w rublach oraz wobec których zastosowane miałyby być sankcje, uniemożliwiające choćby wjazd na teren Federacji Rosyjskiej.
- Podjąłem decyzję o przejściu na płatność rublami za nasze dostawy gazu ziemnego do tzw. państw nieprzyjaznych, zaprzestaniu wykorzystywania skompromitowanych walut w takich transakcjach - powiedział prezydent Putin, cytowany przez służby prasowe Kremla. Na dalsze kroki nie trzeba było długo czekać. Rosja wstrzymała dostawy gazu m.in. do Polski w ramach kontraktu jamalskiego
Po tym, jak Zachód nałożył na Moskwę bezprecedensowe sankcje, Rosja rozszerzyła listę krajów, które nazywa "nieprzyjaznymi". Wśród nich są już Stany Zjednoczone, Australia, Kanada, Wielka Brytania, Nowa Zelandia, Japonia, Korea Południowa, wszystkie państwa Unii Europejskiej - w tym oczywiście Polska.
Po słowach Jarosława Kaczyńskiego o potencjalnej misji pokojowej w Ukrainie, rosyjskie media pisały, że "historia niczego nie nauczyła Polaków. Najwyraźniej chcą czwartego rozbioru Polski lub po prostu samozagłady".
Wielka Brytania na celowniku Rosji
Trafienie na listę wrogich państw to jedno. Są też sankcje indywidualne. W minioną środę aż 287 członków brytyjskiego parlamentu zostało ukaranych przez Moskwę sankcjami za rzekome szerzenie rusofobii.
Na tym nie koniec. Rosja - w swoim stylu - grozi temu państwu uderzeniem w ich cele militarne, a także oskarża Londyn o prowokowanie Ukrainy do przeprowadzania ataków na terytorium Rosji.
W sytuacji ataku na Wielką Brytanię, natychmiast uruchomiony zostałby artykuł 5. Paktu Północnoatlantyckiego. Przypomnijmy, chodzi o artykuł, który mówi o tym, że atak na jakikolwiek kraj NATO jest atakiem na cały sojusz.
Japonia nie zostaje oszczędzona
Wśród państw, które znalazły się na liście gróźb Rosji jest także Japonia. Wiceminister spraw zagranicznych Rosji Igor Morgułow zagroził "krokami odwetowymi", jeśli Tokio będzie rozwijać współpracę wojskową ze Stanami Zjednoczonymi w pobliżu rosyjskich granic.
"Postrzegamy tego rodzaju inicjatywy jako zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego państwa. Jeżeli skala japońsko-amerykańskich przedsięwzięć militarnych będzie się zwiększać, podejmiemy kroki odwetowe w celu wzmocnienia zdolności obronnych Rosji" — zadeklarował Morgunow.
Rosja straszy świat bombą atomową. Choć... temu zaprzecza
Władimir Putin ostrzega kraje nie tylko indywidualnie, ale i globalnie. W jego ocenie, jeśli jakikolwiek kraj "wmiesza się w przebieg wydarzeń" w Ukrainie, Rosja odpowie szybką reakcją militarną. - Mamy do tego wszystkie narzędzia, którymi nikt inny nie może się pochwalić. My nie będziemy się tym chwalić, ale w razie potrzeby skorzystamy z nich. I chcę, żeby wszyscy to wiedzieli. Podjęliśmy już wszystkie decyzje w tej kwestii - zagroził dyktator.
Już w marcu Putin postawił też rosyjskie siły jądrowe w stan podwyższonej gotowości bojowej. Od początku wojny, od 24 lutego, praktycznie nie ma dnia, by któryś z rosyjskich polityków nie sugerował, że Rosja może przekroczyć próg konfliktu nuklearnego.
Dmitrij Miedwiediew powiedział w połowie kwietnia, że region bałtycki nie będzie mógł pozostać "nienuklearny", jeśli Szwecja i Finlandia przystąpią do NATO.
Rosjanie nie mają się jednak bać ataku nuklearnego. Dziennikarz Władimir Sołowiow (od lat w rosyjskiej telewizji, agituje przeciwko Ukrainie, Zachodowi, wartościom liberalnym - red.) uspokoił ich, żeby nie bali się śmierci, bo w przeciwieństwie do obywateli innych krajów, tylko Rosjanie... pójdą do nieba.
- Groźby użycia broni nuklearnej przez Rosję stosowane są od lat. Są one najbardziej zauważalne w trakcie ćwiczeń Zapad. Ale nie tylko. Także podczas innych ćwiczeń, które wskazują na możliwość wykorzystania systemów podwójnego zastosowania [pociski krótkiego zasięgu typu Iskander, które mogą być wyposażone w broń jądrową - przyp. red.] i sugerują możliwość użycia broni nuklearnej przeciwko państwom NATO. Takie systemy są rozmieszczone w Kaliningradzie. A od niedawna, pod pretekstem zmasowanego ataku na Ukrainę, Rosja też rozmieściła systemy podwójnego zastosowania na Białorusi - mówił Wirtualnej Polsce dr Wojciech Lorenz.
Szef MSZ Siergiej Ławrow, mimo pojawiającego się w dyskursie wątku atomowego mówi, że "Rosja nikomu nie grozi wojną nuklearną". Dodał, że "to kraje zachodnie zaczynają o tym mówić". I ponownie oskarżył m.in. Polskę i Ukrainę o to, że kraje te "nie widzą niebezpieczeństwa w zabawie takimi słowami".
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski