Putin chce negocjować z Zachodem. "Jesteśmy ofiarą tego typu metody"
Coraz częściej mówi się o rzekomo możliwych negocjacjach w związku z wojną w Ukrainie. W wizji Putina miałyby to być jednak rozmowy Rosji z Zachodem, z pominięciem okupowanego kraju. - Nie można pozbawiać Ukrainy podmiotowości - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską analityk Marcin Zaborowski.
W najnowszej analizie amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) informuje, że Władimir Putin chce negocjować o przyszłości Ukrainy z Zachodem i przekonać go do porzucenia Kijowa. Jest to odniesienie do słów rosyjskiego dyktatora w szpitalu wojskowym w Moskwie.
Przypomnijmy, że Putin powiedział m.in., że zachodni sojusznicy Ukrainy są największą przeszkodą w zakończeniu konfliktu, ale ich retoryka zaczyna się zmieniać, bo zaczynają zdawać sobie sprawę, że nie mogą "zniszczyć" Rosji.
Analitycy ISW uważają, że Putin nie zamierza negocjować w dobrej wierze z Ukrainą, a tylko stwarza warunki informacyjne zmierzające do przekonania Zachodu, by zdradził Ukrainę w trakcie negocjacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ponadto w analizie można przeczytać, że jakakolwiek zgoda ze strony Zachodu na negocjacje o przyszłości Ukrainy z ominięciem jej samej będzie dla Rosji sygnałem, że może ona narzucać swą wolę krajom, które uważa za należące do swojej strefy wpływów, potencjalnie z Finlandią i Mołdawią.
"Jako Polska jesteśmy ofiarą tego typu metody"
Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zauważa, że to, o czym pisze ISW, czyli to, że Rosja chciałaby negocjacji z Zachodem, a nie z Ukrainą, w pewnym sensie nie jest niczym nowym. - Wiadomo, że Rosja zawsze do tego dąży. Kto jak kto, ale my powinniśmy wiedzieć o tym najlepiej - dodaje.
I przypomina, że jako Polska jesteśmy ofiarą tego typu metody. - W ten sposób powstała Jałta. Sytuacja, w której negocjuje się przyszłość określonego kraju pomiędzy Rosją a Zachodem, bez udziału tego kraju, jest wyjątkowo niekorzystna - ocenia. Jak podkreśla, wszystkie kraje Europy środkowo-wschodniej bardzo dobrze o tym wiedzą, a Polska szczególnie.
"Nie można pozbawiać Ukrainy podmiotowości"
- Dlatego bardzo często podkreślamy, że w naszej polityce zagranicznej obowiązuje zasada: nic o nas bez nas, co choćby Amerykanie zrozumieli. Stosują tę zasadę do tej chwili, jeśli chodzi o Ukrainę. Bardzo często podkreślają, że ramy przyszłych negocjacji czy pokoju, ale i kompromisu, jeśli chodzi o Rosję, to wszystko jest do zdeterminowania zdecydowanie przez Ukrainę - zaznacza rozmówca Wirtualnej Polski.
Dr Zaborowski dodaje, że to jest jeden z powodów, dla których Zachód się - na poziomie oficjalnym - nie wypowiada na temat negocjacji. - Nie mówi się, że Ukraina powinna zrezygnować z Krymu czy części Donbasu. To coś, co sama Ukraina powinna zdeterminować. Nie można jej pozbawiać podmiotowości, bo wtedy to granie na szachownicy, którą układa Władimir Putin - ostrzega ekspert.
"Ukraina miałaby się stać po prostu nową Białorusią"
Analityk zwraca również uwagę, że gdyby doszło do jakiegokolwiek zawieszenia broni, mogłoby dojść do powtórki tego, co mieliśmy w roku 2014. - Wówczas, po bardzo intensywnych namowach Zachodu, Ukraina nie stawiała żadnego oporu na Krymie. Powiedziano im, żeby tego nie robili, bo pomoże im to w relacjach z Zachodem, a Krym wcześniej czy później zostanie odzyskany - wspomina dr Zaborowski.
Po ośmiu latach - w lutym 2022 roku - doszło do masowej agresji Rosji na Ukrainę. - Zajęto południowy wschód Ukrainy, co Rosja mówiła w 2014 roku - zauważa ekspert, który był wówczas w Charkowie na demonstracji prorosyjskiej. - Mówiło się już wtedy, że południowy wschód będzie ich (Rosjan - red.). Głosiła to grupa z rosyjskimi flagami. Już wtedy było to oczywiste - wspomina.
- Teraz Putin mówi o tym, że Ukraina może zostać niepodległa, pozostać suwerenna, jeżeli będzie krajem zaprzyjaźnionym z Rosją. To oznacza, że Ukraina miałaby się stać po prostu nową Białorusią - ocenia dr Zaborowski. Jego zdaniem to jest nierealistyczne, gdyż nie jest to perspektywa, na którą Ukraińcy są gotowi i to nie jest kompromis, lecz poddanie się.
"Społeczeństwo ukraińskie nie jest gotowe na jakiekolwiek kompromisy"
W ocenie Zaborowskiego to nie jest tak, że Ukraina jest krajem niefunkcjonalnym, jak to przedstawia rosyjski dyktator.
- To kraj, który naprawdę dobrze funkcjonuje. Na przykład pociągi jeżdżą tam bardziej na czas niż w Polsce, pomimo tego, że jest wojna. Wycieczka po samym Kijowie pokazuje, że jest to normalnie funkcjonujący kraj, który przystosował się do warunków funkcjonowania w czasie wojny. Warunki są uciążliwe, ale to ryzyko, do którego Ukraińcy się przyzwyczaili w pewnym sensie - opisuje rozmówca WP.
I zaznacza, że społeczeństwo absolutnie nie jest gotowe na jakiekolwiek kompromisy terytorialne z Rosją. - O tym bardzo dobrze wie prezydent Wołodymyr Zełenski. Jakaś część establishmentu w Ukrainie oczywiście byłaby skłonna do tego, żeby pójść na kompromis, ale nie ma to przyzwolenia społecznego. Nawet na oddanie Krymu czy Donbasu - podkreśla.
"W Rosji jest przekonanie, że Zachód się znudzi, zmęczy i odpuści"
To, że komukolwiek mogłoby się wydawać, że jest inaczej, jest - w ocenie eksperta - winą prowadzonej przez Rosję wojny informacyjnej. - Władza rosyjska w całości kontroluje przestrzeń informacyjną w tym kraju, więc nie ma tam miejsca na jakieś głosy wzywające do pokoju, kompromisu. To się po prostu nie dzieje - mówi.
- W Rosji jest przekonanie, że Zachód prędzej czy później się znudzi, zmęczy i odpuści. Oni na to liczą. Stąd projektowanie wizji, że Ukraina to skorumpowany, niefunkcjonalny kraj, gdzie wszystko się sypie i gdzie nie dają rady. Stąd też pytania do Zachodu: jak długo jeszcze będziecie ich utrzymywać - wylicza.
I dodaje: - Rzeczywistość jest inna, nie jest to bynajmniej państwo upadłe. Ukraińskie społeczeństwo ma bardzo silną wolę stawiania oporu rosyjskiej agresji.
Zmasowane ataki na Ukrainę
Od początku nowego roku nie ustają kolejne zmasowane ataki wojsk rosyjskich na Ukrainę. Skala wtorkowego ataku rakietowego - w ocenie ukraińskich wojskowych - była ogromna. I podobna do ciosu z 29 grudnia.
W zaledwie tydzień Rosja przeprowadziła jedne z najmocniejszych uderzeń od początku tej wojny. A przecież ledwie kilka dni temu użyła prawie każdego rodzaju broni w swoim arsenale, wystrzeliwując w sumie około 110 pocisków. I szybko była w stanie to powtórzyć.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski