Przygotowania w bastionach Trzaskowskiego. Oto kto przesądza tam o wyniku
Dziwnów w Zachodniopomorskiem i inne nadmorskie kurorty zamawiają o wiele więcej kart do głosowania, niż wynosi liczba miejscowych wyborców. - Spodziewam się, że w niedzielę setki przyjezdnych osób oddadzą u nas głos - mówi WP jeden z włodarzy. Dlaczego nadmorskie kurorty są bastionami Rafała Trzaskowskiego?
- Sądzę, że nie ma jednego prostego wyjaśnienia, dlaczego Rafał Trzaskowski uzyskał u nas wysoki wynik. Dziwnów jest miejscem otwartym na ludzi, dobrze urządzonym, żyje się tu spokojnie. Skoro tak jest, to też mało jest niezadowolonych osób, skłonnych do poparcia bardziej radykalnych polityków – komentuje dla WP Łukasz Dzioch, burmistrz Dziwnowa. - Co ciekawe, Sławomir Mentzen i Karol Nawrocki w trakcie kampanii odwiedzili siedzibę naszego powiatu, czyli Kamień Pomorski - dodaje.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich w gminie Dziwnów na Rafała Trzaskowskiego oddano 52,7 proc. głosów. To zdecydowana wygrana i drugi pod względem wielkości jego poparcia wynik w Polsce. Wyższy wskaźnik Trzaskowski odnotował tylko w dzielnicy Warszawy – Wilanowie.
- Przygotowujemy się na zwiększony ruch w komisjach wyborczych. Zamawiamy więcej kart do głosowania oraz zwiększamy obsadę komisji, aby uniknąć kolejek. Mówiąc szczerze, u nas frekwencja zależy od pogody. Kiedy rano jest słońce, od razu notujemy wysoką frekwencję na tle reszty kraju – dodaje burmistrz Dzioch, pytany o II turę wyborów prezydenckich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najnowszy sondaż WP. Prezes IBRIS przypomina sytuacje sprzed 5 lat
Finał kampanii. Bastion Trzaskowskiego gotowy. Co z frekwencją?
Dziwnów to licząca 2,5 tys. stałych mieszkańców nadmorska miejscowość w woj. zachodniopomorskim, która latem przyciąga wielu sezonowych gości, wczasowiczów, właścicieli apartamentów i działek. W pierwszej turze ponad 900 osób głosowało w Dziwnowie i okolicach na podstawie zaświadczenia o głosowaniu. Dla mieszkańców i przyjezdnych przygotowano 4,7 tys. kart do głosowania.
- W dniu wyborów Dziwnów bardziej przypomina dzielnicę dużego miasta niż typową nadmorską gminę - mówi Joanna Zaremba, właścicielka smażalni w Dziwnowie i wiceprzewodnicząca rady miejskiej. Według jej rozeznania w Dziwnowie głosują przyjezdni z Wrocławia, Gorzowa, Poznania czy Szczecina.
- Pasują profilem do wyborcy Rafała Trzaskowskiego, czyli pochodzą z większych miast, są młodsi, lepiej wykształceni, często liberalni światopoglądowo. To mi podpowiada, że ta grupa przesądziła o wyniku u nas, nawet jeśli tylko tymczasowo tu przebywali - komentuje Zaremba. - Uważam, że miejscowi też raczej są za Trzaskowskim.
- Media sporo pisały o bastionach PiS, czy ktokolwiek potrafi powiedzieć, z czego innego słyną te miejscowości? Ja nie. Natomiast Dziwnów, Łeba, Krynica Morska - chyba każdy wie, gdzie leżą - podkreśla właścicielka lokalnego biznesu. Uważa, że w drugiej turze wynik kandydata KO będzie jeszcze wyższy. W wyborach z 2020 roku, podczas starcia z Andrzejem Dudą, Trzaskowski zebrał w Dziwnowie 67 proc. głosów.
Wysokie wyniki Rafał Trzaskowski osiągnął też w innych nadmorskich kurortach. Według danych Państwowej Komisji Wyborczej, niekiedy co czwarty, a nawet co trzeci głosujący w wakacyjnych miejscowościach to osoba z zaświadczeniem do głosowania.
Nadmorskie bastiony Trzaskowskiego. Bałtyk, gofry, głos w wyborach
Tak było w Krynicy Morskiej (woj. pomorskie), gdzie przy wysokiej frekwencji Trzaskowski zyskał 49 proc. głosów. Miasteczko ma 1100 stałych mieszkańców, ale z myślą o wyborcach-turystach zamawia się tam ponad 3 tys. kart do głosowania. Inne bastiony KO to: Międzyzdroje – 48 proc., Łeba – 47 proc., Mielno i Rewal – w obu gminach po 46 proc. głosów za Trzaskowskim.
Zjawisko tzw. turystyki wyborczej, czyli głosowania poza miejscem zameldowania, od lat budzi emocje – szczególnie w okresie letnim. Eksperci wskazują, że choć jest to w pełni legalna procedura (głosowanie na podstawie zaświadczenia lub dopisanie do spisu wyborców), jej masowe wykorzystywanie w sezonowych kurortach może zaburzać obraz lokalnych preferencji wyborczych.
Prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego i komentator polityczny uważa, że mechanizm ten może "premiować kandydatów o silnym poparciu wśród wyborców miejskich i mobilnych", którzy niekoniecznie reprezentują poglądy stałych mieszkańców.
Z kolei prof. Anna Pacześniak z Uniwersytetu Wrocławskiego komentowała w mediach, że turystyka wyborcza to "element nowoczesnego obywatelstwa". Ekspertka przyznaje, że zjawisko to może mieć "strategiczne znaczenie tam, gdzie różnica między kandydatami jest niewielka". Eksperci apelują o monitorowanie skali tego zjawiska, ale nie przewidują zmian legislacyjnych ograniczających swobodę wyboru miejsca głosowania.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski