Zamieszanie wokół raportu o spółce, która przynosi 2 mld zł strat
"Polska Grupa Górnicza, największy producent węgla kamiennego w UE, nie musi przynosić prawie 2 miliardów zł strat rocznie" - to główna teza audytu kosztów PGG, przygotowanego w lutym dla Rady Nadzorczej spółki. Problem w tym, że to dziś dokument niechciany przez nikogo. Autor raportu jest podejrzanym w aferze vatowskiej, a zarząd PGG uważa, że dokument jest bezwartościowy.
Ta historia bardziej przypomina scenariusz filmu Patryka Vegi niż normalne procesy występujące w gospodarce. Pod koniec października 2020 roku przewodniczącą Rady Nadzorczej PGG zostaje Barbara Piontek. To profesor w Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej oraz zastępca prezesa Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Piontek w wyborach parlamentarnych w 2019 roku aktywnie działała w komitecie poparcia kandydata na posła Mateusza Morawieckiego. Jesienią 2020 roku media piszą, że to "rządowa kandydatka na polską Margaret Thatcher, która zlikwiduje Polską Grupę Górniczą".
"Dramat" w kilku aktach
Profesor Piontek zamawia w firmie konsultingowej ECDP Audyt "Raport z analizy kierunkowej kosztów PGG". Dokument ma być oddany na początku marca, ale firma przyśpiesza prace i raport trafia do PGG 18 lutego. Pięć dni później współwłaściciel firmy Łukasz M. zostaje zatrzymany przez funkcjonariuszy ABW, CBŚP i KAS. Do mediów trafia informacja, że chodzi o zorganizowaną grupę przestępczą, zajmującą się m.in. praniem brudnych pieniędzy i wyłudzaniem podatku VAT.
Spółka PGG w tym samym dniu wysyła do firmy konsultingowej swoją odpowiedź na część prawną raportu. Polemika z częścią dotyczącą kosztów trafia do ECDP na początku marca. Firma po zatrzymaniu Łukasza M. jest już zdezorganizowana i nikt nie zajmuje się udzieleniem odpowiedzi PGG. Z początkiem marca Barbara Piontek przestaje pełnić funkcję przewodniczącej Rady Nadzorczej PGG i zostaje prezesem Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Czy audyt pokazuje prawdę?
Przygotowany przez ECDP raport stawia śmiałą tezę: Polska Grupa Górnicza jest firmą fundamentalnie zdrową i dochodową. Fakt, że przynosi kolosalne straty, wynika ze złego zarządzania firmą. - To gotowy materiał do prokuratury – twierdzi jeden z jego autorów.
Według analizy strata na działalności PGG wynika między innymi z wysokich kosztów zarządu. Nie chodzi tu tylko o zarobki władz czy koszty funkcjonowania administracji, ale także o umowy kancelarii prawnych. "Koszty zarządu wyniosły w 2019 roku 10 proc., a w 2020 13 proc. przychodów ze sprzedaży" - napisali audytorzy. Ich zdaniem wysokie koszty ubezpieczeń, a także odpisy z tytułu trwałej utraty wartości majątku, które za 10 miesięcy 2020 roku stanowiły 22 proc. przychodów ze sprzedaży węgla, w istotny sposób wpływają na stratę spółki.
Przedstawiciele branży węglowej, z którymi rozmawiała WP, przyznają, że słyszeli o audycie, ale ich zdaniem wiarygodność dokumentu obniża zatrzymanie współwłaściciela firmy, która go sporządziła.
Zarząd PGG: audytor nie miał doświadczenia ani referencji
Spółka przedstawia wiele argumentów, dla których nie traktuje tego dokumentu poważnie. Jej zdaniem raport zawiera liczne błędy i pomyłki oraz pomija wyjaśnienia złożone przez PGG. Nie jest też prawdą, że spółka jest fundamentalnie zdrowa i powinna przynosić dochody. "Opłaty z tytułu CO2 (na dziś ok. 40 euro za tonę) z tendencją wzrostową praktycznie ograniczają możliwość osiągnięcia rentowności" - napisał rzecznik PGG Tomasz Głogowski. Tłumaczy, że na wysokie koszty zarządu składają się wydatki na 40 tys. osób, w tym: zasiłki chorobowe, ubezpieczenia majątkowe, utrzymanie budynków, płace pracowników administracji.
Za wszystkim stoi lobby węglowe?
Adwokat Łukasza M., mecenas Marek Małecki, w odpowiedzi na pytania WP pisze: "Nie mogę wykluczyć korelacji jego zatrzymania (Łukasza M.) z terminem oddania gotowego raportu. Nie mam żadnej konkretnej wiedzy, komu mogło na tym zależeć, ale wiem z innych spraw, że lobby węglowe ma potężne wpływy i nie waha się, aby z nich skorzystać." Sam Łukasz M. mówi tylko: - Nie chcę ujawniać szczegółów raportu, bo boję się o życie.
Łukasz M. wyszedł na wolność po wpłaceniu 500 tys. zł kaucji. Sąd nie zgodził się na jego tymczasowe aresztowanie i stwierdził, że śledczy nie uprawdopodobnili w sposób dostateczny istnienia grupy przestępczej.
Prokuratura zapowiada wniesienie zażalenia od tej decyzji. Według śledczych Łukasz M. to główna postać w aferze z pozorowanym handlem panelami fotowoltaicznymi. Pod koniec lutego na polecenie Prokuratury Regionalnej w Lublinie zatrzymano do tej sprawy oprócz Łukasza M. osiem osób. Ich działania miały doprowadzić Skarb Państwa do strat, które szacuje się na 35 mln zł. Jest to wątek gigantycznej afery vatowskiej, w której zarzuty usłyszało już ponad 260 osób.
Od ponad tygodnia WP nie otrzymała odpowiedzi na zadane pytania Prokuraturze Regionalnej w Lublinie i Ministerstwu Aktywów Państwowych. Chcieliśmy dowiedzieć się między innymi, czy w trakcie przeszukania prokuratorzy zajęli audyt Polskiej Grupy Górniczej i jakie plany wobec tego dokumentu ma ministerstwo.