Emocje w komisji. Członkowie "są oburzeni", KBW uspokaja

Przewodniczący jednej z komisji obwodowych w Białymstoku zabrał na noc pieczęć wyborczą do domu, a liczba kart do głosowania dostarczona do tej komisji nie zgadzała z protokołem ich dostawy. Część członków komisji jest oburzona. Jednak białostocka delegatura Krajowego Biura Wyborczego zapewnia, że nie doszło do naruszenia prawa.

Przewodniczący komisji zabrał pieczęć do domu, niewłaściwa liczba kart. KBW wyjaśnia sprawę
Przewodniczący komisji zabrał pieczęć do domu, niewłaściwa liczba kart. KBW wyjaśnia sprawę
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Darek Delmanowicz

O problemach z przygotowaniami do wyborów parlamentarnych w Białymstoku poinformowała lokalna "Gazeta Wyborcza". Jeden z obserwatorów, znany białostocki działacz na rzecz demokracji Marek Epler, był oburzony zachowaniem przewodniczącego obwodowej komisji wyborczej ulokowanej w Zespole Szkół Handlowo-Ekonomicznych (ul. gen. Józefa Bema 105).

Przewodniczący komisji zabrał pieczęć do domu, niewłaściwa liczba kart. KBW wyjaśnia sprawę

- Przewodniczący komisji wyniósł pieczęć wyborczą do domu, chociaż wiceprzewodnicząca i członkowie komisji protestowali przeciwko takiemu postępowaniu - powiedział Epler w rozmowie z "Wyborczą".

- Podczas liczenia kart do głosowania nie zgadzał się protokół dostawy z liczbą kart dostarczonych. W każdej paczce była inna liczba kart niż deklarowana. Wiceprzewodnicząca miała dzwonić do komisarza wyborczego i na policję. Członkowie komisji chcą odwołać przewodniczącego. Wyniesienie pieczęci jest wyniesieniem materiałów wyborczych poza obręb komisji wyborczej - dodał obserwator wyborczy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak przypomniał Epler, wyniesienie karty do głosowania jest zagrożone karą do 3 lat więzienia, a "tu przewodniczący wynosi pieczęć".

Marek Rybnik, dyrektor białostockiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego, powiedział "Gazecie Wyborczej" jeszcze przed niedzielnym otwarciem lokali, że przewodniczący komisji ma prawo przechowywać pieczęć w wybranym przez siebie miejscu.

- Zdarza się, że liczba kart dostarczana do komisji nie zgadza się za sprawą pakowania ich w drukarni z tym, co jest zadeklarowane w karcie informującej o liczbie kart. Jeśli jest ich za mało, są uzupełniane - wyjaśnił Rybnik.

Czytaj także:

Wybrane dla Ciebie