Przeszukanie u Gaja. Znaleźli przepastne archiwum
Podczas przeszukania u pułkownika Krzysztofa Gaja, bliskiego współpracownika Antoniego Macierewicza i Michała Dworczyka, znaleziono "tysiące dokumentów" - przekazał serwis TVN24. Pisma dotyczyły "wszelkich aspektów działania Wojska Polskiego".
W ubiegłym roku - ówcześni posłowie opozycji - Cezary Tomczyk i Adam Szłapka złożyli zawiadomienie do prokuratury ws. korespondencji Michała Dworczyka z pułkownikiem Gajem. Wojskowy był doradcą polityka PiS ds. obronności.
Prokuratura Zbigniewa Ziobry wszczęła śledztwo. Było to pierwsze oficjalne potwierdzenie, że pojawiające się w sieci wiadomości ze skrzynki b. szef KPRM są prawdziwe. Służby przeprowadziły wówczas przeszukanie u płk. Gaja.
- Liczba oryginałów dokumentów, ich kopii, ale też notatek i wypisów z dokumentów do zeszytów, idzie w tysiące. Najstarsi funkcjonariusze służb nie pamiętają przypadku tak obszernego archiwum, jakie odkryto u pułkownika. Wciąż nie ma też odpowiedzi, dlaczego to zgromadził - oznajmił w rozmowie z TVN24 jeden ze śledczych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poseł PiS o słowach Kurskiego. Opowiada dowcip o TVN
Z ustaleń portalu wynika, że wciąż trwa analiza zgromadzonych materiałów. Śledczy weryfikują, czy dokumenty zawierają tajemnice państwowe.
Płk Gaj dotychczas nie usłyszał zarzutów. Mogą one dotyczyć przestępstwa z art. 265 par 1 Kodeksu karnego i art. 266 par. 2 Kodeksu karnego - wykorzystywanie informacji tajnych i ściśle tajnych oraz ujawnianie informacji zdobytych dzięki pełnionej funkcji.
Dworczyk: nigdy nie słyszałem prorosyjskich wypowiedzi płk. Gaja
Były szef MON Antoni Macierewicz 28 grudnia 2015 r. przywrócił Krzysztofa Gaja do czynnej służby wojskowej i awansował do stopnia pułkownika. 4 stycznia 2016 objął on stanowisko szefa Zarządu Organizacji i Uzupełnień Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
W miniony czwartek w Sejmie Antoni Macierewicz, odpierając zarzuty dotyczące prorosyjskiej polityki PiS, powiedział, że zwolnił Gaja w 2016 r. za formułowanie fałszywych tez na temat Ukrainy.
W poniedziałek w TVN24 Michał Dworczyk zapytany o współpracę z płk. Krzysztofem Gajem, przyznał, że współpracował z nim w latach 2018-2021. Powiedział, że poznał go, kiedy ten był pracownikiem MON i jak zaznaczył, "nigdy z MON nie został wyrzucony".
Dworczyk zaznaczył, że znał płk. Gaja "jako bardzo dobrego fachowca". - Miał zresztą taką opinię w wojsku, jeżeli chodzi o organizację Polskich Sił Zbrojnych - zaznaczył. - W tym zakresie z nim współpracowałem - powiedział były szef KPRM.
Dodał, że wielokrotnie słyszał "skrajnie krytyczne uwagi (płk. Gaja), które wypowiadał pod adresem Federacji Rosyjskiej i ich agresywnych działań wobec Polski".
Dworczyk został zapytany, jak mógł współpracować z kimś, kto w 2014 r. napisał tekst "Faszyści u bram", w którym stwierdził, że Władimir Putin ma rację, a Ukraińcy są faszystami. - O ile wiem, ten wpis dotyczył używania symboliki hitlerowskiej przez żołnierzy pułku batalionu Azow - zwrócił uwagę były szef KPRM.
Przyznał, że w momencie podjęcia współpracy z pułkownikiem Gajem, nie znał tego tekstu. - To skrajnie niedobra i głupia przede wszystkim wypowiedź - ocenił. - W mojej współpracy z płk. Gajem nigdy nie słyszałem jego prorosyjskich wypowiedzi, które sugeruje dziś premier Donald Tusk - oświadczył.
Krzysztof Gaj, wcześniej oficer Sztabu Generalnego WP, w 2014 r., będąc już w rezerwie, wyraził zrozumienie dla rosyjskiej aneksji Krymu, nazywając ukraińskie władze faszystowskimi.
W 2015 r. został przywrócony do czynnej służby i został doradcą Macierewicza. W miniony czwartek podczas sejmowej debaty Macierewicz odpierał zarzuty i argumentował, że zwolnił Gaja w 2016 r. za formułowanie fałszywych tez na temat Ukrainy. Nazwisko Gaja pojawiło się też w związku z tzw. aferą mailową; ujawnione informacje wskazały, że nieostrożnie obchodził się on z danymi wrażliwymi z punktu widzenia obronności.
Czytaj więcej:
Źródło: TVN24/PAP