"Przepędzić Rosjan". Bitwa o Krym nabiera rozpędu
"Forteca Krym" – tak wojskowi określali rosyjskie siły na półwyspie okupowanym przez armię Putina. W ostatnich dniach krymska twierdza została solidnie, skutecznymi ukraińskimi uderzeniami, naruszona. – Ukraina chce nastraszyć i przepędzić Rosjan – mówią eksperci.
Od kilku dni ukraińska armia kontynuuje swoją serię uderzeń na okupowany półwysep. Największym sukcesem było do tej pory uderzenie w kwaterę Floty Czarnormorskiej w Sewastopolu. Uderzenie miało miejsce 22 września i odbyło się na oczach mieszkańców spacerujących po pobliskim bulwarze.
Według Głównego Zarządu Wywiadu Wojskowego Ukrainy, atak był precyzyjnie wymierzony w moment odprawy wysokich rangą oficerów floty. Zginąć miał admirał Wiktor Sokołow, dowódca Floty Czarnomorskiej, oraz szereg innych ważnych wojskowych. Szacuje się, że rannych i zabitych było razem kilkudziesięciu. Atak miał być przeprowadzony przy użyciu brytyjskich pocisków dalekiego zasięgu Storm Shadow.
Z kolei w poniedziałek wieczorem na okupowanym Krymie rozbrzmiały syreny alarmowe. Po raz pierwszy władze okupacyjne ostrzegały mieszkańców przed nalotem. Na ulicach słychać było komunikaty: "Uwaga, uwaga. Alarm powietrzny". Alerty nadawane były także w radiu i telewizji. Media donosiły o eksplozjach w wielu miejscach. W efekcie ruch na moście Krymskim został wstrzymany, a promy w zatoce Sewastopolskiej przez jakiś czas w ogóle nie działały.
- Po pierwsze, ukraińska armia, atakując Krym, realizuje swoje militarne cele. Wyeliminowanie przedstawicieli dowództwa Floty Czarnomorskiej to wejście na poziom strategiczny. Po drugie, Ukraina robi wszystko, by półwysep był miejscem, gdzie nie chce się już mieszkać i żyć. I jeździć na wakacje. Chce nastraszyć i przepędzić stamtąd Rosjan – mówi Wirtualnej Polsce płk rez. Piotr Lewandowski, wykładowca w Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej i weteran misji w Iraku oraz Afganistanie.
I jak podkreśla, Kijów chce odizolować Krym od połączenia lądowego z Rosją.
- Jednak całkowita izolacja – przy tych środkach, które obecnie posiada Ukraina, nie będzie jeszcze możliwa. Nie chodzi bowiem tylko o uszkodzenie i sparaliżowanie mostu Krymskiego. Musi nastąpić przebicie na kierunku zaporoskim w stronę Morza Azowskiego, by odciąć Rosjanom całkowicie, czyli też drogą morską łączność z Krymem – komentuje były wojskowy.
W podobnym tonie wypowiada się płk rez. Maciej Matysiak. - Ukraina skutecznymi atakami na Krymie chce sparaliżować cały system rosyjskiego dowodzenia na półwyspie. Wybiera strategiczne cele, jak kwatera dowództwa Floty Czarnomorskiej i pokazuje reszcie dowódcom: "nie czujcie się bezpiecznie, musicie wyjść w pole i rozwinąć stanowiska zapasowe". To świadczy o tym, że mają dobre rozpoznanie na półwyspie i precyzję rażenia. Rosjanie mają się czego obawiać. Ukraina sieje na Krymie skuteczny ferment – ocenia płk rez. Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert fundacji Stratpoints.
I jak dodaje, skuteczne ataki na półwysep to efekt zwiększonych dostaw brytyjskich pocisków Storm Shadow i francuskich Skalpów.
- Dzięki temu ukraińskiej armii zwiększył się zasięg rażenia rosyjskiej logistyki. Za chwilę będą mieli jeszcze większy, bowiem USA obiecały dostarczyć ATACMS. Czekają na amerykańską dostawę, by zniszczyć wszystkie przeprawy mostowe, a tych oprócz mostu Kerczeńskiego jest kilka. Gdyby to się udało, wówczas przeszliby do rażenia Rosjan na Morzu Azowskim, bo tam odbywałby się transport na Krym. Jest jedno kluczowe "ale". Musieliby przebić się na południu w kierunku Morza Azowskiego i zbudować na tyle szeroki korytarz, by nie byli nękani rosyjskim ogniem artyleryjskim. To bardzo, bardzo trudne zadanie – twierdzi Matysiak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem amerykańskich wojskowych, Ukraina nie będzie w stanie odzyskać Krymu militarnie. Próbują więc wdrożyć trzyetapowy plan "operacji wojskowo-politycznej", aby skłonić Rosjan do niecodziennego zachowania. Koncepcja ta pochodzi od amerykańskiego stratega wojskowego i byłego generała Bena Hodgesa.
Trzy fazy ukraińskiej strategii na Krymie
W pierwszej fazie Ukraina chce odizolować półwysep. W drugiej przy pomocy podwodnych dronów zaatakowana ma zostać rosyjska marynarka wojenna, uniemożliwiając tym samym okupantowi zaopatrzenie półwyspu drogą morską.
Celem tych ataków, według Hodgesa, jest "uniemożliwienie Rosjanom pozostania na Krymie i prowadzenia tam skutecznej walki". Doprowadziłoby to do demoralizacji rosyjskich wojsk i paniki wśród ludności oraz ich ewakuacji. Gdy faza izolacji i wypędzenia dobiegłaby końca, nadejdzie trzecia faza, czyli faktyczne wyzwolenie.
Według płk rez. Piotra Lewandowskiego, nawet jeśli mieszkańcy półwyspu wyjadą, porzucą swój dobytek, a duża część zrezygnuje z wakacji nad Morzem Czarnym – Putin Krymu nie odda.
- Gdyby Ukraina chciała próbować odbić półwysep, musiałaby sforsować Dniepr, albo starać się uderzać z kierunku zaporoskiego. Z punktu widzenia wojskowego, ukraińska armia nie ma takich zdolności. Na pewno nie w tym roku. Musiałaby bowiem zaangażować ok. 100 tysięcy żołnierzy, czyli potężne, strategiczne zgrupowanie wojsk, które odbije półwysep – mówi płk rez. Piotr Lewandowski.
- Trudno mi sobie wyobrazić powodzenie operacji lądowo-morskiej, połączonej z desantem, bez panowania w powietrzu. Z kolei forsując Dniepr, ukraińska armia będzie musiała zbudować mosty i zabezpieczyć je obroną przeciwlotniczą, którą przeniesie z innego miejsca, narażając je na ataki – dodaje były wojskowy.
Podobnego zdania jest płk rez. Maciej Matysiak. - Przy tych środkach i siłach, odbicie Krymu przez Ukrainę nie wchodzi w rachubę. Ale mogą oddziaływać destrukcyjnie na półwysep: odcinać od dostaw i powodować, żeby źle się tam działo. Powinni też prowokować Rosjan na południowym odcinku frontu. I chyba im się to udaje – mówi były wiceszef SKW.
I jak dodaje, pojawiły się informacje, że Putin nakazał rosyjskiemu dowództwu przejść do działań ofensywnych. Tak, żeby do połowy października Rosja przejęła inicjatywę na froncie.
- To skutek ukraińskich ataków na Krym. Miały one sprowokować idiotyczne ruchy Rosjan. Jeżeli bowiem wyjdą z okopów, to będą mieli duże straty. A dla Ukrainy kluczowe jest odebranie inicjatywy Rosjanom w najbliższych miesiącach – ocenia Matysiak.
W ocenie płk rez. Piotra Lewandowskiego, ukraińska armia nadal będzie silnie oddziaływała na Krym.
- Czekają nas kolejne ataki dronów, rakiet i działania grup dywersyjnych. Kijów chce, by podtrzymać narrację, że trwa bitwa o Krym – podsumowuje Lewandowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski