Przemawiała obok Tuska, Trzaskowskiego i Wałęsy. Gregorczyk-Abram składa deklarację
Donald Tusk, Lech Wałęsa i właśnie ona. - Stałam na scenie obok polityków jako kobieta i obrończyni praw człowieka - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy". Jej obecność obok liderów opozycji wywołują pytania o to, czy planuje polityczną przyszłość. W rozmowie z Wirtualną Polską jednoznacznie odpowiada. I mówi o swojej przyszłości.
- Nie dziwią mnie takie pytania po tym jak przemawiałam ze sceny razem z Donaldem Tuskiem, Rafałem Trzaskowskim i Lechem Wałęsą. Od rana dostaję życzenia powodzenia w życiu politycznym. Klucz doboru był jednak zupełnie inny. Chodziło o to, żeby na scenie wystąpiła kobieta, przedstawicielka społeczeństwa obywatelskiego - mówi Wirtualnej Polsce Sylwia Gregorczyk-Abram.
Prawniczka przecina spekulacje i składa jasną deklarację.
- Nie, nie planuję politycznej przyszłości. Nie będzie mnie na żadnych listach. Ani w wyborach do Sejmu czy Senatu, ani samorządowych, ani do Parlamentu Europejskiego. Po wyborach będę cały czas stała po stronie obrońców praw człowieka - podkreśla.
- W moim wystąpieniu mówiłam też do polityków opozycji. Jeśli opozycja demokratyczna wygra wybory, to również ich będziemy rozliczali z obietnic przywrócenia państwa prawa. Chcemy, żeby naprawianie państwa było przeprowadzone z zachowaniem standardów - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Każdej władzy patrzeć na ręce"
- Choć teraz wszyscy idziemy w marszu ku lepszej, w pełni demokratycznej Polsce, to po zmianie władzy, będziemy patrzyli na ręce również nowej władzy i rozliczać ją z przestrzegania standardów demokratycznych. Moją pracą jest patrzenie władzy na ręce, niezależnie od tego, jaka ona jest - mówi prawniczka.
Podczas niedzielnego marszu Sylwia Gregorczyk-Abram podkreślała, że bierze udział w manifestacji, bo jest kobietą i chce móc sama o sobie decydować.
- Jestem tutaj, bo rubikon upokorzeń wobec kobiet został już dawno przekroczony, bo odbiera się nam godność, bo traktuje się nas gazem łzawiącym, kiedy wychodzimy walczyć o swoje podstawowe prawa - podkreślała.
- Ale wiecie co? Myślę sobie, że te haniebne działania władzy wobec kobiet, że te ohydne słowa polityków wymierzone w kobiety to jest już łabędzi śpiew patriarchatu, bo się miota i rzuca, że nadchodzi jego kres. (…) Jestem też tutaj, bo jestem adwokatką i obrończynią praw człowieka. Całe życie zawodowe przyświecała mi jedna idea, że prawo ma chronić nas przed kaprysami władzy, przed czyimś widzi mi się - dodała Gregorczyk-Abram.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski