Proces byłego zomowca. "Nie wystrzeliłem żadnego pocisku do górników z kopalni Wujek"
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach wygłoszono mowy końcowe w procesie Romana S. Były zomowiec zadeklarował, że łączy się w bólu z rodzinami ofiar wydarzeń z grudnia 1981 r. Mężczyzna poprosił o uniewinnienie.
Sprawa dotyczy pacyfikacji kopalni Wujek w Katowicach z grudnia 1981 r. W wyniku działań milicyjnych śmierć poniosło 9 osób, a 21 zostało rannych. To jedna z największych tragedii stanu wojennego. Roman S., to były członek plutonu specjalnego ZOMO. Przed sądem toczy się jego proces. Postawiono mu zarzuty zbrodni komunistycznej i zbrodni przeciwko ludzkości.
W czwartek zakończył się proces - podaje PAP. Prokurator zażądał dla Romana S. 10 lat więzienia. Wyrok zostanie ogłoszony 13 grudnia - w 38. rocznicę ogłoszenia stanu wojennego w Polsce. W sprawie wygłoszono mowy końcowe. Były zomowiec poprosił o sprawiedliwy i uniewinniający wyrok.
- Nigdy nie w życiu nie wystrzeliłem żadnego pocisku w stronę człowieka, już nie mówiąc górnika. Nie wystrzeliłem też w powietrze, bo nie miałem takich potrzeb ani możliwości. Jestem świadomy, że wydarzenia na kopalni Wujek były wielką tragedią dla ludzi. Rozumiem, co przeżyły rodziny pokrzywdzonych. Chciałbym ich przeprosić. Łączę się z nimi w bólu - mówił Roman S.
Były zomowiec zapewniał, że podczas wydarzeń w 1981 r. "został z tyłu, by je zabezpieczać". Protokół z użycia broni miał nie pisać z własnej woli, ale pod presją przełożonych i śledczych. Relacjonował, że grożono mu sądem wojennym, wywierano także naciski na jego żonę. Roman S. stwierdził, że został oszukany, bo ówczesne postępowanie miało być zgodne z prawem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl