Prigożyn jest Putinowi jeszcze potrzebny. "Głowy teraz nie straci"
Kiedy Prigożyn wyruszył z grupą Wagnera na Moskwę, rosyjski dyktator zrozumiał, że to koniec "przyjaźni". - Putin nie przebacza takich rzeczy - mówi WP prof. Agnieszka Legucka z PISM. A gen. Waldemar Skrzypczak dziwi się, że Prigożyn "oddał się jako zakładnik, a nie pojechał do swoich wojsk do Afryki".
Jewgienij Prigożyn przeszedł długą drogę - od budki z hot dogami, prężnie działającej restauracji, w której stołował się sam Władimir Putin, do tego, by stać się człowiekiem od zadań specjalnych prezydenta.
Przez lata był tarczą i lojalnym poplecznikiem rosyjskiego dyktatora. Ponieważ w Rosji nie ma nic za darmo, Putin oczekiwał od swojego człowieka lojalności i poświęcenia. Prigożyn, oprócz tzw. fabryki trolli i operacji informacyjnych, odpowiadał także za finansowanie grupy Wagnera, czyli rosyjskich żołnierzy-najemników, którzy wcześniej walczyli dla Rosji w Donbasie, Syrii, a ostatnio na wojnie przeciwko Kijowowi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do czasu. Wszystko zmieniło się w ostatni piątek. Prigożyn oświadczył wówczas, że oddziały regularnej rosyjskiej armii zaatakowały obóz jego najemników. Oznajmił, że zamierza "przywrócić sprawiedliwość" w siłach zbrojnych, a jego oddziały wyruszyły w kierunku stolicy Rosji. Jednak w sobotę wieczorem, po upływie około doby, Prigożyn ogłosił odwrót najemników i powrót do obozów polowych.
W poniedziałek Prigożyn oświadczył, że w wyniku intryg grupa Wagnera "miała przestać istnieć 1 lipca 2023 roku". Szef wagnerowców stwierdził, że rzekomo nie miał na celu obalenia reżimu kremlowskiego, a jedynie "wyraził protest przeciwko zniszczeniu grupy Wagnera".
"Prigożyn na pewno nie powróci do łask obecnej władzy"
Prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Uczelni Vistula mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że na razie wygląda na to, iż Prigożyn został zesłany na banicję. - Myślę, że musi oglądać się za siebie - dodaje.
- W Federacji Rosyjskiej następuje nie proces jego rehabilitacji, tylko wskazania różnych przyczyn przewrotu. Władimir Putin nie przebacza takich rzeczy. Prigożyn na pewno nie powróci do łask obecnej władzy. Przeciwnie - będzie próba jego oczernienia w oczach Rosjan - zaznacza rozmówczyni WP.
"Prigożyn nie powinien czuć się zbyt bezpiecznie"
Dlaczego? Prof. Legucka podkreśla, że to, co pokazał Prigożyn, spodobało się wielu osobom w Rosji. - Najpierw musi nastąpić proces wytłumaczenia, co się w ogóle wydarzyło - mówi.
- Jego działalność w Białorusi (jeśli zostanie w niej dłużej) będzie pod dużą kontrolą ze strony Alaksandra Łukaszenki i służb. Nie wiem, czy to nie będą obozy karne pod specjalnym nadzorem, by nie wymknął się spod kontroli. Prigożyn nie powinien czuć się zbyt bezpiecznie - zaznacza.
"Głowy teraz nie straci"
Gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z Wirtualną Polską mówi wprost: - Prigożyn nie jest więźniem, ale stał się zakładnikiem. Głowy teraz nie straci, bo jest potrzebny w przekonaniu wagnerowców, by zostali żołnierzami Władimira Putina - dodaje.
Jak podkreśla generał, Władimirowi Putinowi i Siergiejowi Szojgu zależy, by wagnerowcy zasilili szeregi rosyjskiej armii. - Prigożyn ma w tym pomóc. Dopóki on żyje, żołnierze Wagnera są do wykorzystania - zaznacza gen. Skrzypczak.
W raporcie ISW czytamy, że "Władimir Putin wygłosił przemówienie, w którym próbował przekonać jak najwięcej bojowników i dowódców grupy Wagnera do wstąpienia do armii rosyjskiej i kontynuowania walki z Ukrainą". "Chciał też wymusić ujawnienie się ludzi najbardziej lojalnych wobec Prigożyna" - napisano.
"Ci, którzy zamiast dołączyć do rosyjskich jednostek, pojadą na Białoruś do Prigożyna, nie mogą liczyć na wybaczenie" - podkreśla raport think tanku z USA. "Putin mógł aresztować dowódców Wagnera za zdradę, ale zamiast tego zaproponował ułaskawienie i integrację sił Wagnera - to pokazuje, że potrzebuje wyszkolonych i skutecznych ludzi. Putin prawdopodobnie próbuje również zakończyć proces zainicjowany przez Ministerstwo Obrony Rosji" - zaznaczono.
- Prigożyn generalnie akceptuje to porozumienie, że część żołnierzy dołączy do armii Federacji Rosyjskiej. Oczywiście nie wszyscy, np. byli członkowie Specnazu - podkreśla. I dodaje, że żołnierze szeregowi w grupie Wagnera rekrutują się stąd, że byli i są w konflikcie z prawem w Rosji.
"Dopóki Prigożyn będzie potrzebny, nie zostanie ścięty"
W ocenie generała, jeśli takie osoby dołączą do armii, Putin zagwarantuje im parasol ochronny. - W rosyjskiej armii będą nietykalni. Mają szansę, mimo że są w konflikcie z prawem, dalej być żołnierzami. Będą bezpieczni, a przynajmniej na to liczą - podkreśla.
- Dopóki Prigożyn będzie potrzebny, nie zostanie ścięty. Przyjdzie moment, że będzie niepotrzebny, bo wszystkie problemy z wagnerowcami się rozwiążą - prognozuje rozmówca WP.
I dodaje: - Dziwię się Prigożynowi, że oddał się jako zakładnik, a nie pojechał do swoich wojsk do Afryki, gdzie ma wierne oddziały i glejt bezpieczeństwa.
- Już nie ma mowy o żadnej przyjaźni z Putinem, o prywatnej armii. Czas o tym zapomnieć. Putin nigdy nie dotrzymał słowa, polityka jest bezwzględna także dla Prigożyna - dodaje.
Putin podczas swojego poniedziałkowego wystąpienia potępił organizatorów zbrojnego powstania jako zdrajców i dziękował samozwańczemu prezydentowi Białorusi za pomoc w negocjacjach, nie wymienił jednak Prigożyna z imienia i nazwiska.
Analitycy ISW uważają jednak, że po wystąpieniu Putina pozostaje niewiele szans na jakiekolwiek porozumienie między dyktatorem a liderem wagnerowców.
We wtorek Alaksandr Łukaszenka potwierdził, że samolot, na którego pokładzie znajdował się Jewgienij Prigożyn wylądował na Białorusi. - Gwarancje bezpieczeństwa, jak obiecał wczoraj Putin, zostały zapewnione - powiedział białoruski dyktator.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski