Łukaszenka potwierdza. Prigożyn jest na Białorusi
Dyktator Alaksandr Łukaszenka potwierdził, że samolot, na którego pokładzie znajdował się Jewgienij Prigożyn wylądował na Białorusi. Według analityków z grupy Hajun biznesowy odrzutowiec szefa grupy Wagnera przybył na wojskowe lotnisko Maczuliszcze o godz. 7:40. - Gwarancje bezpieczeństwa, jak obiecał wczoraj Putin, zostały zapewnione - powiedział Łukaszenka.
Dyktator potwierdził obecność szefa grupy Wagnera na Białorusi podczas ceremonii wręczenia epoletów (naramienników) najwyższym oficerom.
Łukaszenka: tak jak obiecałem
- Gwarancje bezpieczeństwa, jak obiecał wczoraj Putin, zostały zapewnione. Prigożyn leciał tym samolotem. Jest dziś na Białorusi. Tak jak obiecałem - powiedział.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Łukaszenka zdementował pogłoski, że grupa Wagnera zamierza urządzić prowokację z Białorusi przed szczytem NATO
Łukaszenka: Białoruś gotowa do rozmieszczenia wagnerowców
- Więc on (Prigożyn) jest u nas z polecenia Kremla, podczas którego może urządzać prowokacje przeciwko zbliżającemu się szczytowi NATO w Wilnie? Nie, nie idziemy na żadne prowokacje. Ale gdybyśmy potrzebowali prowokacji, to mam tysiące żołnierzy na kierunku zachodnim - powiedział.
Zdaniem Łukaszenki wystarczy "wydać polecenie". - Zorganizują każdą prowokację. Ale nie potrzebujemy tego. Po co nam ta prowokacja? Co ona da? No to ich przestraszymy w Wilnie i co z tego? Otrzymamy odpowiedź. Dlatego nie ma takiej potrzeby - twierdził Łukaszenka.
Łukaszenka zadeklarował, że Białoruś "jest gotowa w razie potrzeby pomóc w rozmieszczeniu wagnerowców na Białorusi". - Obecnie w kraju przebywa także szef tej firmy Jewgienij Prigożyn. Nie oznacza to jednak, że na Białorusi powstaną punkty rekrutacyjne grupy Wagnera - powiedział.
- Nie budujemy jeszcze żadnych obozów. Ale jeśli chcą, to je postawimy. Proszę rozbić namioty. Ale na razie są w Ługańsku w swoich obozach - mówił. Przypomniał, że Putin dał buntownikom trzy opcje do wyboru. Powrót do domu, podpisanie kontraktu z rosyjskim MON i powrót na front lub pozostanie na Białorusi.
Dyktator przyznał, że jeden z dowódców grupy Wagnera to Białorusin o imieniu Dima.
- Były wojskowy. Znakomicie, służy. My nie będziemy w stanie nikogo zatrzymać. Jeśli chcesz tam dużo zarobić… Gdyby ktoś chciał służyć w Wagnerze, musi zrozumieć, że codziennie kładzie się do łóżka w objęciach śmierci i karabinem maszynowym pod głową - ostrzegł Łukaszenka.
Łukaszenka o rosyjskiej broni jądrowej