Prezydent zdecydował: dziewuchy nie będą łykały poronnych dropsów [OPINIA]
Decyzja prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowaniu ustawy umożliwiającej zakup pigułek "dzień po" bez recepty spowodować może jedynie wzrost popularności patologicznych receptomatów. Nic więcej.
30.03.2024 10:35
To sprawa, w której - mam wrażenie - nikt nikogo nie przekona, bo ludzie są okopani w swoich poglądach. Nie oznacza to jednak przecież, że należy w ogóle odpuścić argumentowanie za tym, do którego nam bliżej. I z tym założeniem, z jednoczesnym szacunkiem do innego stanowiska, wyraźnie chcę napisać: Andrzej Duda popełnił błąd. Światopogląd prezydenta wygrał z nauką, a praktyczny wymiar decyzji głowy państwa będzie żaden.
Z ziemi włoskiej
Postarajmy się omówić kilka najpoważniejszych zarzutów prezydenta, a także obozu Zjednoczonej Prawicy i szeroko pojętych środowisk narodowo-katolickich, do ustawy umożliwiającej zakup pigułek "dzień po" bez recepty przez osoby od 15. roku życia.
Pierwszy zarzut, choć zdaniem prezydenta nie najważniejszy, jest taki, że mówimy o pigułkach wczesnoporonnych. Tyle że to najzwyczajniej w świecie nieprawda. Pigułki, które miałyby być dostępne bez recepty, są produktami antykoncepcyjnymi, a nie wczesnoporonnymi. To kwestia faktów, nie opinii. Każdy ma możliwość zapoznać się z charakterystyką produktu leczniczego (formalny dokument dołączany do medykamentu), każdy może to sprawdzić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niemal cała narracja o wczesnoporonnym działaniu pigułki, która miałaby być dostępna bez recepty, opiera się na jednym badaniu włoskich naukowców - które niekiedy jest cytowane przez inne źródła, co sprawia wrażenie, że źródeł jest więcej. Naukowcy ci wyspecjalizowali się w badaniach tabletek "dzień po" i w każdym przypadku dochodzą do wniosku, że to zabójstwo nienarodzonego jeszcze człowieka.
Nie będę, rzecz jasna, udawał wybitnego specjalisty, natomiast po lekturze jednego z tych badań naukowych odniosłem wrażenie, że najpierw powstał wniosek, a potem do niego dorobiono całą analizę.
Receptomaty i 59 zł
Najważniejszy argument, w ocenie prezydenta Andrzeja Dudy, to zbyt niski próg wiekowy umożliwiający zakup pigułki bez recepty. Ustawodawca postanowił bowiem granicę postawić nie na poziomie pełnoletności, lecz prawa do legalnego obcowania płciowego.
W Sejmie i Senacie uznano, że skoro 15-latka może legalnie uprawiać seks, to powinna móc legalnie kupić pigułkę stanowiącą tzw. antykoncepcję awaryjną. Prezydent stanął na stanowisku, że seks uprawiać można, ale gdy chce się kupić pigułkę - trzeba najpierw poprosić rodziców o wsparcie, a potem iść do lekarza.
I tu znów: zderzają się dwa poglądy i nikt nikogo nie przekona do zmiany swojego. Tyle że warto pamiętać o fakcie, iż w Polsce kilka lat temu jak grzyby po deszczu wyrosły tzw. receptomaty. W wielu przypadkach ułatwiają życie pacjentom, ale niekiedy - tworzą patologie. Media, w tym Wirtualna Polska, udowadniały, że płacąc kilkadziesiąt złotych, bez trudu można otrzymać receptę na leki, których pod żadnym pozorem osoba wnioskująca o wydanie recepty przez tzw. receptomat nie powinna dostać.
Decyzja prezydenta powoduje więc jedynie to, że chętna do zakupu pigułki "dzień po" nastolatka kliknie kilka razy na ekranie smartfona i zapłaci 59 zł. Bo tyle kosztuje usługa wystawienia recepty online, gdzie nikt o nic nie pyta, tylko klepie receptę za receptą.
Łykanie dropsów
Trzeci argument, powiązany z drugim, to obawa o zdrowie młodych dziewczyn.
Powód pierwszy: pigułka "dzień po" jest nieprzebadana na osobach niepełnoletnich. I przeciwnicy zażywania jej przez nastolatki powołują się tu na charakterystykę produktu leczniczego.
Szkopuł w tym, że albo jednego nie wiedzą, albo jedną kwestię pomijają. Otóż znaczna część leków (pigułka "dzień po" formalnie jest lekiem, choć nie leczy żadnej choroby), zapewne większość, jest badana na osobach pełnoletnich. Nie oznacza to wcale, że nie można tychże medykamentów stosować u osób niepełnoletnich. Dotychczas nie powstało żadne badanie, które wykazałoby, że zażywanie pigułek "dzień po", które chciał udostępnić polski ustawodawca bez recepty, jest dla 16-latek bardziej szkodliwe niż dla 18-latek.
Drugi powód, w ocenie przeciwników ustawy i pana prezydenta, jest taki, że młode dziewczyny mogą zbyt często zażywać pigułki "dzień po", a to przecież nie cukierki, tylko hormonalne bomby. Warto jednak zadać sobie pytanie: niby po co dziewczyny miałyby to robić? Antykoncepcja awaryjna jest znacznie droższa od tej standardowej i faktycznie może powodować cięższe skutki uboczne.
Jeśli ktoś myśli, że przeciętna polska 15-latka postanowiłaby zostawiać w aptekach po kilkaset zł miesięcznie i zażywać pigułkę po każdej imprezie - no to, pozwólcie, że uznam ten pogląd za mało przekonujący.
Pigułki i energetyki
Warto wspomnieć też o napojach energetyzujących. Niektórzy postanowili bowiem wyśmiać intencje ustawodawcy - bo jak to tak, że pigułkę "dzień po" niepełnoletnia dziewczyna mogłaby kupić, a energetyk dozwolony dopiero od lat 18. I pytają: co jest potencjalnie groźniejsze dla zdrowia, pigułka czy puszka energetyka?
Tyle że porównujemy nieporównywalne. Pigułka "dzień po" kosztuje od kilkudziesięciu do ponad 100 zł. Najtańszego "energola" można kupić za ok. 2 zł. Ciężko byłoby znaleźć przykład zażywania antykoncepcji awaryjnej codziennie, ba - po kilka razy dziennie. Kilka energetyków dziennie? Oczywiście, że są takie przypadki, a nawet w ostatnich latach stawało się to smutnym standardem.
Wreszcie: energetyki są słodkie, smaczne, w kolorowych puszkach, były reklamowane jako produkt stanowiący remedium na wszelkie bolączki. W zażyciu pigułki "dzień po" naprawdę nie ma nic wesołego.
Jakkolwiek więc można dyskutować, czy zakaz sprzedaży energetyków osobom niepełnoletnim jest słuszny, czy nie, uznawanie tego za argument w sprawie "pigułki dzień po" wydaje się nie na miejscu.
Plan Leszczyny
Cała sprawa skończy się zaś tak, że rząd obejdzie decyzję prezydenta Andrzeja Dudy, wdrażając plan B. Izabela Leszczyna, minister zdrowia, wyda jedno rozporządzenie i to farmaceuci, bezpośrednio w aptece, będą przepisywali pigułki "dzień po" pacjentkom. Powiedzmy sobie wprost: to będzie obejście prawa. I Leszczyna, i samorząd aptekarski, którzy twierdzą, że to w pełni legalne rozwiązanie, nie mówią prawdy. Przecież gdyby wystarczyła zmiana rozporządzenia, w ogóle nie byłaby przyjmowana ustawa.
Ale - moim zdaniem - minister zdrowia i samorząd w społecznym, nie stricte prawnym, ujęciu sprawy mają rację. A prezydent podjął złą decyzję.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski