Handel receptami kwitnie. Bez kłopotu kupiliśmy prawdziwą lekową bombę
350 zł i godzina wysiłku. Tyle potrzebowaliśmy, by kupić recepty na: bardzo silny lek przeciwbólowy o działaniu uzależniającym, lek kardiologiczny, którego niewłaściwe przyjmowanie może zabić oraz lek dla cukrzyków wykupowany masowo z aptek przez chcących się odchudzić. Wszystko po rzekomym uszczelnieniu systemu przez ministra zdrowia.
"Wdrożone rozwiązanie pozwala wyeliminować handel receptami, przywrócić poczucie bezpieczeństwa pacjentów" - ogłosił minister zdrowia Adam Niedzielski.
Zrobił to po podjęciu kilku decyzji mających w założeniach ograniczyć funkcjonowanie tzw. receptomatów (jedna z firm rości sobie prawa do tej nazwy, natomiast pojęcie to jest używane powszechnie; pisząc o receptomacie - nie mamy na myśli tej konkretnej firmy), czyli firm sprzedających recepty przez Internet.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście politykom i urzędnikom udało się wyeliminować handel receptami.
Mówiąc najkrócej: nie udało się.
Bombowa apteczka
Odezwaliśmy się do sześciu firm ogłaszających się jako wystawiające recepty online. Wyboru dokonaliśmy tak, jak robi to wielu Polaków: weszliśmy na strony firm, które są wysoko w wynikach wyszukiwania po wpisaniu w Google frazy: "recepta online".
Przyjęliśmy założenie, że kupimy recepty na trzy leki: Poltram Combo, Bisocard oraz Ozempic.
Skąd taki wybór? Pierwszy to silny lek przeciwbólowy - w jego składzie znajduje się substancja tramadol. Niektórzy lekarze mawiają, że "po niej już tylko morfina".
Bisocard to lek kardiologiczny. Znajdujący się w nim bisoprolol powoduje obniżenie ciśnienia tętniczego. Medykament należy ostrożnie przyjmować, by nie obniżyć ciśnienia oraz tętna zbyt mocno. Produkt ten zażywają niektórzy domorośli (i nieodpowiedzialni) sportowcy, którzy chcą poprawić swoje wyniki sportowe.
Ozempic to z kolei lek stosowany w leczeniu cukrzycy. Bardzo ciężko go dostać, bo efektem jego stosowania jest spadek masy ciała. Zaczął być masowo wykupowany z aptek przez osoby odchudzające się, przez co brakuje go dla chorych.
O krok od morfiny
W trzech tzw. receptomatach poprosiliśmy o wystawienie Poltramu Combo (60 tabletek). W polach, w których należało podać powód wnioskowania o receptę, wpisaliśmy "ból kręgosłupa".
W pierwszym receptomacie poinformowano nas, że umówiona została teleporada lekarska. Po kilkudziesięciu minutach zadzwoniła lekarka i poinformowała, że Poltram Combo to bardzo silny lek i mógłby zostać przepisany jedynie podczas wizyty stacjonarnej. Aby nie zostawić pacjenta bez jakiejkolwiek pomocy, lekarka przepisała inny lek przeciwbólowy - znacznie słabszy.
W drugim receptomacie, po kilkudziesięciu minutach od wysłania wniosku i pieniędzy, otrzymaliśmy receptę na Poltram Combo.
W trzecim, po kilku minutach, dostaliśmy receptę na Poltram Combo Forte, czyli jeszcze mocniejszą wersję leku. I zamiast 60 tabletek - opakowanie 90 tabletek. Receptę wystawiła doktor nauk medycznych, neurolog, pracowniczka Polskiej Akademii Nauk.
- Tramadol [składnik Poltramu Combo - red.] to substancja przeciwbólowa z grupy opioidów, która może mieć działanie uzależniające. Nie powinna być stosowana przez osoby, które prowadzą pojazdy, obsługują maszyny, nie należy jej łączyć z alkoholem, nie wolno jej stosować, gdy zażywa się wiele innych leków. Nie wolno przepisać takiego leku bez wywiadu, weryfikacji przyjmowanych leków celem wykluczenia interakcji i wyjaśnienia pacjentowi, jakie ograniczenia wiążą się ze stosowaniem tego produktu leczniczego - wskazuje lekarz Jakub Kosikowski, członek Naczelnej Rady Lekarskiej, rzecznik prasowy samorządu lekarskiego.
I dodaje, że tramadol może być stosowany w celach narkotyzowania się. Niedopuszczalne więc jest, by dostęp do niego był "na życzenie".
- Poltram Combo to bardzo silny lek przeciwbólowy. Znajdujący się w nim tramadol działa na ośrodkowy układ nerwowy i ma działanie uzależniające. To lek, który należy zażywać bardzo ostrożnie. Zażywanie go bez nadzoru lekarza lub farmaceuty w najlepszym wariancie może skończyć się zatruciem, a w gorszym śmiercią pacjenta - podkreśla Marcin Repelewicz, prezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej.
W każdej chwili, po wydaniu 100 zł na zakup recept, możemy wyposażyć domową apteczkę w 150 tabletek (w tym 90 w jeszcze silniejszej wersji) tego leku.
Leki przepisane od serca
O Bisocard w najsilniejszej możliwej dawce poprosiliśmy w jednym receptomacie. Jako nasz "problem zdrowotny" wskazaliśmy "kołatanie serca". Zaznaczyliśmy, że kiedyś, dawno temu, przyjmowaliśmy Bisocard i nam pomógł. Nie mamy już jednak żadnego dowodu na wcześniejsze przyjmowanie leku.
Za 79 zł, po kilku godzinach, otrzymaliśmy receptę. Z tym zastrzeżeniem, że na Blocard - inna nazwa handlowa leku, ale substancja czynna ta sama, więc działanie na pacjenta identyczne.
- Przepisanie bisoprololu (substancja czynna znajdująca się w Bisocardzie i Blocardzie – red.), bez przeprowadzenia wywiadu z pacjentem, na "kołatanie serca", to zachowanie naganne. Złe stosowanie tego leku może wywołać bradykardię (istotne spowolnienie tętna - red.), zaburzenia rytmu serca i nawet doprowadzić do zgonu. Przy takim zgłoszonym "wywiadzie" przypisanie leku bez dodatkowych badań jest błędem w sztuce – nie ma wątpliwości Jakub Kosikowski.
Farmaceutka Olga Sierpniowska, redaktor naczelna miesięcznika "Aptekarz Polski", dodaje, że kłopot nie tyle w wystawianiu recept online czy podczas teleporad lekarskich, co w braku weryfikacji zasadności przyjmowania leku przez pacjenta.
- Inną sytuacją jest ta, gdy ktoś zażywa Bisocard/Blocard od dawna i potrzebuje kolejnego opakowania, a inną ta, gdy portal oferuje receptę na Bisocard/Blocard bez jakiejkolwiek weryfikacji stanu zdrowia pacjenta - zaznacza Sierpniowska.
Kilka kilogramów mniej
W dwóch receptomatach poprosiliśmy o Ozempic. Zaznaczyliśmy, że potrzebujemy go na odchudzanie, a nie na cukrzycę.
Jeden z receptomatów błyskawicznie nam odmówił realizacji zamówienia – poinformowano nas, że spółka nie wystawia recept na Ozempic.
W drugim poszło bez problemów. Po kilkudziesięciu minutach wystawiono receptę.
- Ozempic powinien być zażywany przede wszystkim przez chorych na cukrzycę. Niestety jest ogromny kłopot ze zdobyciem tego leku, bo jest masowo wykupowany przez osoby chcące się odchudzić – zauważa Marcin Repelewicz.
Z danych portalu GdziePoLek.pl wynika, że Ozempic, w zależności od dawki, znajduje się w od dwóch do pięciu procent aptek.
Samorząd lekarski zwraca uwagę na to, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której chorzy na cukrzycę zostają bez leku. Zaś leczenie otyłości – które też jest potrzebne – musi odbywać się pod nadzorem lekarza, a nie być prowadzone samodzielnie przez pacjenta.
Systemowa patologia
Lekarze i farmaceuci mówią wprost o patologii.
- Naczelna Rada Lekarska stanowczo sprzeciwia się nieetycznej działalności lekarzy, którzy nie dochowują standardów rzetelności przy przepisywaniu leków na receptę. Wszyscy lekarze, o których niewłaściwej działalności się dowiadujemy czy to od Ministerstwa Zdrowia, czy z prasy, mają wszczynane postępowania przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej - podkreśla Jakub Kosikowski.
- Kupowanie recept na leki stwarza zagrożenie nie tylko dla samych nabywców, lecz także wywołuje systemową patologię. Jako samorząd aptekarski zwracaliśmy na to uwagę - mówi Marcin Repelewicz.
I dodaje, że rozpowszechnił się czarny rynek obrotu lekami - na forach dyskusyjnych i w mediach społecznościowych ludzie sprzedają medykamenty ze sporą przebitką.
- Przez to brakuje niektórych leków w aptekach, a fachowcy nie mają kontroli nad bezpieczeństwem przyjmowania produktów leczniczych - wskazuje.
Olga Sierpniowska z kolei przypomina, że brak kontroli fachowca - lekarza lub farmaceuty - nad zażywaniem leków jest niebezpieczny dla pacjenta.
- Ale jest też zły dla systemu. To my wszyscy płacimy przecież za leczenie powikłań, wizyty na SOR-ach wynikające z przedawkowania leków, hospitalizacje - spostrzega Sierpniowska.
I wyjaśnia od razu, że farmaceuta nie ma narzędzi, aby weryfikować wskazania do wystawienia recepty i przeciwdziałać konsekwencjom nieracjonalnego pozyskiwania recept on-line.
- Jeżeli są wątpliwości, bo pacjent postanowi wykupić np. Poltram Combo i Poltram Combo Forte za jednym razem, to oczywiście informujemy o ryzyku związanym z tym, że te preparaty zawierają te same składniki aktywne. Jeżeli przedstawi on recepty np. na Bisocard i Ozempic i będzie miał pytania na temat tych leków, to na pewno u farmaceuty uzyska informacje. Nie jest jednak naszą rolą kwestionowanie zaleceń lekarza - zaznacza farmaceutka.
Kolejne kroki
Temat handlu receptami jest w ostatnich tygodniach głośny. W dużej mierze stało się to po aktywności "Dziennika Gazety Prawnej", który w kilku publikacjach pokazał patologie z tym związane.
Ministerstwo Zdrowia złożyło zawiadomienie do prokuratury na kilkunastu lekarzy biorących udział w procederze wystawiania recept bez przeprowadzania jakichkolwiek konsultacji.
Minister Adam Niedzielski postanowił też wprowadzić limity recept, jakie w ciągu dnia może wystawić lekarz. To nie spodobało się znacznej części środowiska lekarskiego. Naczelna Rada Lekarska wskazywała, że w ten sposób utrudnia się pracę rzetelnie wykonującym swoje obowiązki lekarzom, a wcale nie przeciwdziała istotnie patologii.
Niedzielski ripostował, że ma dostęp do danych, z których wynika, że na ograniczeniach w wystawianiu danych, cierpią firmy receptomatowe, a nie uczciwi lekarze i pacjenci.
Rzecznik Praw Pacjenta poinformował, że nie było skarg od pacjentów na to, że lekarz nie mógł wystawić recepty wskutek wyczerpania się dziennego limitu.
- Deklaracje ministra Adama Niedzielskiego, że uporał się z handlem receptami, mają się nijak do rzeczywistości, co redakcja Wirtualnej Polski właśnie udowodniła. Zaproponowane przez ministra rozwiązania nie mogły zapobiec patologicznej działalności firm wystawiających recepty, a - pomijając brak podstawy prawnej - utrudniły pracę właściwie wykonującym swoje obowiązki lekarzom. Dobrze, że ministerstwo zrobiło krok w tył w sprawie leków refundowanych - twierdzi Jakub Kosikowski z Naczelnej Rady Lekarskiej.
Adam Niedzielski ogłosił bowiem, że limit wystawiania recept nie będzie obejmował produktów refundowanych przez państwo.
Ministerstwo Zdrowia w odpowiedzi na pytania WP zaznaczyło, że podjęło już szereg działań zmierzających do ograniczenia handlu receptami w internecie.
Zmieniono właśnie rozporządzenie w sprawie środków odurzających i substancji psychotropowych. Konieczne będzie, co do zasady, badanie pacjenta.
"Przepisywanie leków, bez oceny stanu pacjenta, jest niezgodne z prawem oraz wyjątkowo niebezpieczne w przypadku substancji mających potencjał uzależniający. Mając na uwadze funkcjonowanie podmiotów oferujących płatne uzyskanie e-recepty, dochodzi do nieprawidłowości zagrażających zdrowiu i bezpieczeństwu pacjenta oraz uzyskiwanie określonych produktów leczniczych w celach odurzania się" - wskazuje resort w odpowiedzi.
Ministerstwo zaznacza, że będą kolejne kroki.
"W kwestii pozostałych leków pracujemy nad szybkim i skutecznym rozwiązaniem. Cały czas w planach mamy też wprowadzenie standardu badania pacjenta, który uwzględni konieczność przeprowadzenia wywiadu i wypełnienie karty pacjenta" - zapewnia resort.
Urzędnicy uważają, że konieczność sporządzenia dokumentacji medycznej przez lekarza spowoduje, że skończy się patologia polegająca na przepisywaniu silnych leków bez jakiegokolwiek kontaktu pomiędzy lekarzem a pacjentem, nie licząc wypełnienia internetowego formularza i wykonania przelewu na kilkadziesiąt zł za usługę.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl
Współpraca: Marzena Sosnowska