Partyzanci ćwiczą w Polsce. Potem uderzą w Łukaszenkę. "200 tys. osób"
"Na polu za polskim parkiem biznesowym szykuje się powstanie. Grupa wygnańców zakłada kominiarki, ładuje atrapy karabinów szturmowych i czołga się przez zarośla". - Moja córka nie wie, że tu jestem. Powiedziałam jej, że idę na paintball - mówi "Predator." Ochotnicy - bez wsparcia polskich służb - samodzielnie szkolą się "do walki o Białoruś".
19.06.2023 | aktual.: 19.06.2023 22:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Z białoruskimi ochotnikami rozmawiał "The Sunday Times", który przypomina, że bunt przeciwko dyktatorowi trwa od 2020 roku. To wtedy ponad milion Białorusinów wyszło na ulicę, by zaprotestować przeciwko wynikom wyborów - które zostały sfałszowane na korzyść reżimu Łukaszenki.
Bunt obywateli podsyciły decyzje Łukaszenki o udziale Białorusi w brutalnej wojnie Putina oraz zgoda na umieszczenie na terenie kraju rosyjskich głowic nuklearnych. Po raz pierwszy od czasów sowieckich Rosja umieściła głowice bojowe poza swoimi granicami.
Łukaszenka "sprzedał" Białoruś Putinowi
Białoruski dyktator twierdzi, że rosyjskie głowice są "trzy razy potężniejsze niż te zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki". Zachodni analitycy i przedstawiciele białoruskiej opozycji postrzegają ten ruch jako "sprzedaż Kremlowi resztek suwerenności Białorusi w zamian za podtrzymanie reżimu przez Rosję".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Moskwie Siergiej Karaganow, czołowy politolog Putina, zaproponował atak nuklearny na Polskę, uzasadniając to tym, że żaden zdrowy na umyśle amerykański prezydent nie zaryzykowałby odwetu i nie zaryzykowałby poświęcenia "Bostonu dla powiedzmy, Poznania".
To właśnie w Poznaniu Białorusini przygotowują się na dzień, w którym powrócą do ojczyzny i zmierzą się z reżimem. Wśród nich jest "Dziadek". Elektryk po sześćdziesiątce, po zawale. - Nigdy państwo nie zdobyło wolności bez krwi - mówi. Organizatorem szkoleń jest grupa Bypol. Założyciele to dawni funkcjonariusze białoruskich służb specjalnych, którzy uciekli z kraju podczas protestów 2020 roku.
Wśród rekrutów jest "Starling", instruktor i były żołnierz, który pilnował lokalu wyborczego w czasie wyborów. - Widziałem na własne oczy, jak ludzie głosowali na Swiatłanę Cichanouską (liderkę opozycji - przyp. red)., a potem zobaczyłem wynik, który temu nie odpowiadał - mówi.
Gdy ludzie wyszyli na ulice, Łukaszenka powiedział do sił bezpieczeństwa: - Jeśli ich nie powstrzymamy, powieszą nas na krokwiach. "Starling" uważa, że protesty w 2020 roku zakończyły się niepowodzeniem, ponieważ "nie mogły się równać z dobrze wyszkolonymi i dobrze uzbrojonymi siłami bezpieczeństwa". - Następnym razem będzie inaczej - zapewnia.
Grupa Bypol zebrał 200 tys. chętnych na Białorusi, którzy podpisali się pod ich "planem zwycięstwa" - są gotowi ryzykować zdrowiem i życiem. Partyzanci powiązani z Bypolem przeprowadzili już na Białorusi małe udane operacje.
Zeszłej wiosny sabotowali linie kolejowe przewożące rosyjskie wojska do Ukrainy, a w lutym tego roku Bypol przyznał się do wysadzenia dwoma małymi dronami rosyjskiego samolotu zwiadowczego na lotnisku pod Mińskiem.
Reżim Łukaszenki uznaje grupę Bypol za "organizacją ekstremistyczną", a każdy, kto jest powiązany z planem lub rzekomo się do niego przyłączył, w przypadku złapania jest narażony na tortury i więzienie.
Według organizacji praw człowieka Wiasna (czyli "wiosna") na Białorusi jest 1492 więźniów politycznych. Władze chwalą się w państwowej telewizji, że co cztery tygodnie przeprowadzają 700 nalotów na domowników rzekomych wrogów reżimu.
Kreml reaguje. Pieskow znowu bredzi
Ponieważ wojna w Ukrainie wchodzi w nową fazę na południu, naród białoruski może jeszcze odegrać kluczową rolę w jej wyniku. "Tos", młody mężczyzna o niepewnym głosie z Poznania, chce być gotowy na ten dzień. - Bez względu na to, czy jesteśmy gotowi, czy nie, nadejdzie moment, w którym Federacja Rosyjska odejdzie - powiedział zza kominiarki. - Wtedy będziemy gotowi do wejścia. Jestem pewien, że nawet ludzie bez żadnego treningu wstaną i będą walczyć - dodał.
Zobacz także
Sam Kreml zareagował na publikację The Sunday Times. - Rosja nie ma konkretnych informacji o przygotowaniach w Polsce do zamachu stanu na Białorusi - powiedział TASS Dmitrij Pieskow, sekretarz prasowy rosyjskiego dyktatora. - Oczywiście są wśród nich tacy, którzy nie mają nic przeciwko ingerowaniu w stabilność Białorusi, Federacji Rosyjskiej. Oczywiście zarówno Białoruś, jak i my razem jesteśmy zdeterminowani, by stawić opór tym próbom - dodał Pieskow.