Zdaniem Szymona Pileckiego zeznania Michała Tuska, syna b. premiera, nie spowodują, ze sprawa ruszy z kopyta. - On pracował w OLT zaledwie kilka miesięcy i to w końcowym okresie istnienia linii - profesor PAN i emerytowany pułkownik Wojska Polskiego. Pilecki wpłacił do Amber Gold 110 tys. zł i do dziś ich nie odzyskał.
Czy 91-letni pułkownik ma jeszcze nadzieję? - Komisję śledczą powołano tylko w sprawie Amber Gold, mimo że podobne firmy, np. WGI czy Finroyal też ukradły wielkie miliony, a np. sprawa WGI (kradzież ok. 340 mln zł) toczy się w sądach już ponad 10 lat, bez żadnych finansowo dolegliwych wyroków - mówi.
Również Barbara Sobolewska nie liczy już na zwrot zainwestowanych środków. - Straciłam 50 tysięcy złotych. Przyjęłam, że to skutek chwilowej nieuwagi przy inwestowaniu środków. Nie oglądałam więc wczorajszej komisji, straciłam zainteresowanie tą sprawą - dodaje.
Ale Pilecki widzi rozwiązanie: - Jedyną szansą na odzyskanie pieniędzy jest orzeczenie Komisji o konieczności pokrycia strat z majątku Skarbu Państwa - mówi. - Uzasadnieniem byłby wykazany w śledztwie fakt popełnienia wielu błędów przez odpowiedzialnych pracowników państwowych, którzy mimo swych błędów nadal mają się za niewinnych - dowodzi.
W środę sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold przesłuchała Michała Tuska, syna b. premiera, szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Michałowi Tuskowi towarzyszył pełnomocnik mec. Roman Giertych. Syn b. premiera powiedział m.in.: "obaj z ojcem wiedzieliśmy, że Amber Gold, mówiąc kolokwialnie, to lipa".