Postępuje laicyzacja Polski. "Nie ma żadnych szans, żeby to zatrzymać"
Polacy w spisie powszechnym odnieśli się do swojej wiary. Wynik? O wiele mniej deklarujących się katolików niż przed dekadą. - Skandale zburzyły społeczny obraz biskupów i księży. Utrata wiarygodności jest jedną z głównych przyczyn galopującej laicyzacji - mówi ks. prof. Andrzej Kobyliński w rozmowie z WP.
W skali całej Polski 71,3 proc. uczestników spisu powszechnego zadeklarowało, że należy do Kościoła Rzymskokatolickiego. W 2011 roku, podczas ostatniego spisu, stanowili oni 87 proc., co oznacza, że odsetek spadł o 16,28 punktów procentowych. W liczbach bezwzględnych oznacza to spadek z 33,7 do 27,1 mln.
0,4 proc. osób, które wzięło udział w spisie powszechnym, wybrało prawosławie; 0,29 proc. - świadków Jehowy, a 0,17 proc. - Kościół Ewangelicko-Augsburski. Oznacza to, że w Polsce jest ok. 151 tys. wyznawców prawosławia, ok. 108 tys. świadków Jehowy, 65 tys. ewangelików. Do tego dochodzi nieco ponad 3 tys. buddystów i 2312 pastafarian (parodystyczna "religia", której wyznawcy twierdzą, że czczą Latającego Potwora Spaghetti - red.).
Już 22 października w Polsce odbędzie się coroczne badanie niedzielnych praktyk religijnych, czyli liczenie katolików uczestniczących we mszy świętej i przystępujących do sakramentu komunii. Z opublikowanego w styczniu 2023 r. raportu wynika, że w 2021 r. w mszach świętych uczestniczyło 28,3 procent wiernych, a 12,9 przystępowało do komunii. Na lekcje religii uczęszczało 82 procent uczniów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pożar bazyliki w Dąbrowie Górniczej. W tle seksualny skandal księży
"Milcząca apostazja kilku milionów Polaków"
Ks. prof. Andrzej Kobyliński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w rozmowie z Wirtualną Polską podkreślił, że bardzo ważne jest określenie jasnych kryteriów przynależności poszczególnych osób do kościołów i związków wyznaniowych. - Co decyduje o tym, że ktoś jest protestantem, muzułmaninem czy buddystą? W kościołach chrześcijańskich najważniejsze kryterium formalne to chrzest. Zgodnie z tym kryterium mamy w Polsce 85 proc. katolików. To osoby, które zostały ochrzczone w Kościele katolickim - wyjaśnia.
I dodaje, że jeśli natomiast pytamy, tak jak w spisie powszechnym, kto się uważa za katolika, spada nam to do ok. 70 proc. - Tym samym mamy ok. 15 proc. ludzi ochrzczonych, którzy nie uważają się już za katolików. To milcząca apostazja kilku milionów Polaków: są ochrzczeni, nie dokonali apostazji, ale już nie uważają się za katolików - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
"Skandale zburzyły społeczny obraz biskupów i księży"
- Galopująca sekularyzacja w Polsce jest poza sporem - zaznacza ks. prof. Kobyliński. I dodaje, że już w roku 2018 badania amerykańskiego instytutu Pew Research Center potwierdziły, że Polska jest na pierwszym miejscu w całym świecie, gdy chodzi o szybkość utraty wiary młodego pokolenia w porównaniu z religijnością ludzi starszych. - Nie potrzebowaliśmy spisu powszechnego, by to wiedzieć. Widzimy to gołym okiem w naszych rodzinach i wśród naszych znajomych - podkreśla.
I wylicza, że "mamy niekończące się skandale, jak orgia homoseksualna w Dąbrowie Górniczej, afery pedofilskie, finansowe, które niszczą Kościół". - Te skandale zburzyły społeczny obraz biskupów i księży. Utrata wiarygodności przez biskupów i księży jest jedną z głównych przyczyn galopującej laicyzacji młodego i średniego pokolenia mieszkańców naszego kraju - dodaje.
"Nie ma żadnych szans, żeby to zatrzymać"
Czy widzi jakąkolwiek szansę, by zatrzymać ten trend? - Jeszcze 15-20 lat temu miałem nadzieję, że da się ten proces zatrzymać, odwrócić - mówi. - Dzisiaj myślę inaczej. Już nie jestem takim optymistą. Niestety, nie ma żadnych szans, żeby to zatrzymać, ponieważ nie ma w Kościele jakiejkolwiek siły moralnej, która mogłaby zmierzyć się tym gigantycznym wyzwaniem. Dominuje obojętność, święty spokój.
- Gdy chodzi o orgię gejowską w Dąbrowie Górniczej mamy w tej sprawie prawie całkowite milczenie mediów katolickich, biskupów, księży, zakonników, przedstawicieli ruchów i stowarzyszeń katolickich itp. Jakby nic się nie stało. Na 200 biskupów i 30 tys. księży mieliśmy tylko kilka komentarzy duchownych. Dla mnie to, co się wydarzyło, to coś więcej niż Sodoma i Gomora, to jest prawdziwy armagedon - mówi ks. prof. Kobyliński.
"Nastąpiło tąpnięcie"
- To, co nastąpiło w ostatnich latach, to niewątpliwie tąpnięcie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską socjolog dr Maciej Gdula. - Ludzie zdecydowanie zmienili stosunek do Kościoła katolickiego - dodaje.
Jak podkreśla, wynik spisu powszechnego, to bardzo duża zmiana. - Biorąc pod uwagę, że dotyczy to przede wszystkim ludzi młodych, pokazuje to jaka jest tendencja. Kościół jest największym przegranym ostatnich lat. To instytucja, która straciła autorytet, szacunek ludzi i przede wszystkim wiernych - wylicza ekspert.
"Przed Kościołem są ciężkie lata"
- Kościół zbiera żniwo stawania w sporze politycznym zdecydowanie po jednej stronie. Ponadto nie potrafił poradzić sobie ze skandalami, które były udziałem jego duchownych, m.in. pedofilią w Kościele. Nie chodzi tylko o występowanie, ale i jej ukrywanie. To dowód na to, że coś się z Kościołem dzieje niedobrego - dodaje.
Dr Gdula podkreśla, że problem polega też na tym, że Kościół nie potrafi tego w żaden sposób naprawić. - Ludzie się odwracają, bo postrzegają tę instytucję jako nienaprawialną. Wierni nie postrzegają tej instytucji jako swojej, którą mogliby zmieniać - wylicza. I zaznacza, że przed Kościołem są z pewnością ciężkie lata.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski