Poseł PiS alarmuje. Miasto może zostać całkowicie zalane
- Największe zagrożenie ma przyjść wieczorem i w niedzielę w okolicach południa. Mieszkańcy szykują się na najgorsze - mówi Wirtualnej Polsce mieszkający na co dzień w Głuchołazach poseł Kamil Bortniczuk. - Most w centrum miasta może nie wytrzymać czterometrowej fali - przyznaje.
14.09.2024 | aktual.: 14.09.2024 20:46
- Każdy mieszkaniec Głuchołaz ma kogoś bliskiego, kto jest bezpośrednio zagrożony powodzią - mówi nam polityk.
Pochodzący i mieszkający w Głuchołazach Kamil Bortniczuk przekazał, że sytuacja w mieście jest bardzo poważna, a mieszkańcy szykują się na najgorsze. Podkreśla przy tym, że mobilizacja jest ogromna, a służby robią wszystko, co mogą, by przeciwdziałać żywiołowi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Drugi raz człowiek przeżywa takie coś". Głuchołazy przygotowane na najgorsze. "Wszystko w rękach.."
- W tej chwili jestem w newralgicznym punkcie w mieście, czyli przy moście. Został przebudowany tak, by przepuszczał większe lustro wody i działał przeciwpowodziowo. Teraz obok niego stoi most tymczasowy, który ma jednak lżejszą konstrukcję i wszyscy zastanawiają się, czy jak przyjdzie taka woda, czterometrowa fala, jaką zwiastują Czesi, to czy ten most wytrzyma - przyznaje w rozmowie z WP poseł PiS.
Dodaje, że "jeśli most by nie wytrzymał, przewrócił się i stworzył naturalną tamę, to większość wody przeleje się w kierunku miasta, a to byłaby wielka tragedia, dużo większa niż w 1997 roku".
Słowem: miasto może zostać zalane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zatem radzą sobie mieszkańcy? - Jest wielka mobilizacja. Wcześniej było trochę gapiów i biernych obserwatorów, ale szybko większość ludzi wzięła sprawy w swoje ręce i działa razem ze służbami. Mieszkańcy pomagają sobie wzajemnie. A służby są bardzo zmobilizowane, bez porównania z sytuacją sprzed 27 lat. To też pokazuje, jak rozwinął się nasz kraj. W 1997 roku ludzie obudzili się w zalanych domach, a teraz aktywnie przeciwdziałają tragedii, opierając się m.in. na nowoczesnych systemach pomiarowych - podkreśla Kamil Bortniczuk.
Dodaje, że przez lata stworzono dużo więcej umocnień, nowych wałów i murów oporowych, co powoduje, że nie są zniszczone drogi czy budynki użyteczności publicznej. Poseł mówi o znacznym rozwoju infrastrukturalnym w tym zakresie.
"Każdy ma kogoś zagrożonego powodzią"
Niektóre metody walki z żywiołem pozostały te same. - Służby rozdają ludziom worki z piaskiem, budowane są naturalne wały, mieszkańcy przenoszą swoje rzeczy na wyższe kondygnacje w budynkach. Każdy stara się i jak może zabezpiecza dobytek, chroni swoje rodziny i dzieci - relacjonuje nam poseł PiS.
Mówi też, że ludzie korzystają ze zorganizowanych miejsc zbiórek, a ci, którzy mogą, ewakuują się z miasta. - Obowiązkowa ewakuacja dotyczyła mieszkańców trzech ulic przy moście - zaznacza polityk w rozmowie z WP.
Bortniczuk mówi nam, że "zgodnie z tym, co raportują czeskie służby, największe zagrożenie ma przyjść dziś wieczorem i w niedzielę w okolicach południa". - Mieszkańcy szykują się na najgorsze - przyznaje.
- Bardzo zła sytuacja jest w okolicznych wioskach, tam są mocne podtopienia i wiele zniszczeń. A jeśli sprawdzą się przewidywania czeskich służb, to można się spodziewać bardzo nieprzyjemnej sytuacji, bo zagrożone są setki, jeśli nie tysiące mieszkań. Już teraz straty są liczone w milionach - mówi polityk PiS.
Bortniczuk zabezpieczył swój dom, ale przyznaje, że jego rodzice i siostra mieszkają tuż przy rzece. - Każdy mieszkaniec Głuchołaz ma kogoś bliskiego, kto jest bezpośrednio zagrożony powodzią - podkreśla polityk.
Polska walczy z zagrożeniem powodziowym
Przypomnijmy, Polska znajduje się pod wpływem niżu genueńskiego, który w sobotę (14 września) będzie przemieszczał się znad Bałkanów nad południowo-wschodnią część kraju i Ukrainę.
W związku z intensywnymi opadami deszczu w południowych regionach Polski wiele miejsc jest zalanych. Na pierwszej linii zagrożenia powodziami są województwa opolskie i dolnośląskie. Zła sytuacja jest także na Śląsku.
"Naprawdę jest niepokój". Mieszkańcy Głuchołazów przerażeni
"Jest niepokój. Naprawdę. Mieliśmy wykończony remont mieszkania", "Strach. Drugi raz człowiek przeżywa takie coś i miejmy nadzieję, że na tym się skończy i woda się nie podniesie", "Przerażenie, wspomnienia z 1997 roku. Wtedy też tak to wyglądało. Jest ciężko na serduszku" - mówią w materiale wideo WP mieszkańcy Głuchołazów w województwie opolskim.
W sobotę nad ranem władze miasta Głuchołazy wezwały do ewakuacji kilkuset mieszkańców domów przy rzece Biała Głuchołaska. Z możliwości przejścia do punktów przygotowanych przez samorządowców skorzystali nieliczni. Jak wyjaśnił burmistrz Paweł Szymkowicz, część z mieszkańców zagrożonych domów przeniosła się wcześniej do rodzin i znajomych. Niektórzy postanowili przeczekać kryzys w swoich domach.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl