Janusz Kowalski prowokuje PiS i PO. Połączył Tuska i Terleckiego
Tylko jednemu politykowi udaje się jednocześnie sprowadzić na siebie gniew Donalda Tuska i Ryszarda Terleckiego. Janusz Kowalski wytrwale o to zabiegał.
Poseł klubu PiS z ramienia Solidarnej Polski jeszcze kilka tygodni temu miał szykować się do wejścia do rządu. Dziś Janusz Kowalski kopie dołki pod premierem, uderza w ministra zdrowia, wspiera niewygodne dla rządu demonstracje górników i... domaga się referendum ws. wyjścia Polski z UE.
Roszada wiceministrów
Polityk z klubu PiS: - Janusz bardzo chciał wrócić do rządu. Ale przegrał nawet we własnej partii. Solidarna Polska wolała postawić na Janka.
Janek to Jan Kanthak. Kiedyś usta Zbigniewa Ziobry w Ministerstwie Sprawiedliwości. Dziś rzecznik Solidarnej Polski. "Wosista". Trzyma z wiceministrem sprawiedliwości Michałem Wosiem. Obaj to przebojowi 30-latkowie, którzy od lat pną się w górę po szczeblach władzy.
Kanthak - jak informowała Wirtualna Polska - zostanie wiceministrem aktywów państwowych. Zajął miejsce po Januszu Kowalskim, który w lutym 2021 roku został wyrzucony z rządu przez premiera Mateusza Morawieckiego. Powód? - Kopanie dołków pod premierem - mówią wprost ludzie szefa rządu.
Ale Kowalski - najbardziej radykalny w poglądach polityk Solidarnej Polski - nie daje o sobie zapomnieć. W jednym dniu, w ciągu kilka godzin, uderzyli w niego zarówno lider PO Donald Tusk, jak i szef klubu PiS Ryszard Terlecki.
Kowalski wytrwale o to zabiegał. Lepszej sytuacji nie mógł sobie wymarzyć.
W kleszczach
Środa, 3 listopada. W programie Onet Opinie Janusz Kowalski twierdzi, że w 2027 roku, kiedy zakończy się obecna perspektywa budżetowa UE, "będzie dobry moment, żeby przeprowadzić referendum w sprawie wyjścia Polski z Unii". Dwa dni później - w rozmowie z Salonem24.pl – dodaje, że "na członkostwie w Unii Europejskiej tracimy" i że "powinniśmy Unię traktować jak Gazprom, na ostro".
Na posła lecą gromy, medialna burza trwa w najlepsze. To standard. Janusz Kowalski znów jest na językach, a politycy PiS muszą się tłumaczyć: czy to stanowisko posła, czy całego obozu władzy?
Reaguje Donald Tusk, który raczej nie zwykł odnosić się do opinii szeregowych żołnierzy Zjednoczonej Prawicy: "Kongres USA dyskutuje o możliwych sankcjach na Polskę i wycofaniu wojsk amerykańskich z naszego kraju. Tego samego dnia PiS ustami posła Kowalskiego wskazuje 2027 rok jako datę referendum w sprawie wyjścia Polski z Unii. Tak wygląda zdrada stanu" - pisze lider PO na Twitterze.
A zagadnięty o słowa Kowalskiego w Sejmie wicemarszałek i szef klubu PiS Ryszard Terlecki, ze znaną sobie swadą odpowiada: - Kowalski to może sobie referendum w domu zrobić.
Polityk Solidarnej Polski jest politycznie wniebowzięty. Bo taki ma cel: uderzyć i czekać na reakcje. Wywołać dyskusję, spolaryzować wyborców, wywołać ferment w mediach. A przy okazji wypromować nazwisko.
Kowalski odpowiada Tuskowi: - Chciałbym zobaczyć go za kratami. To zdrajca.
Kowalski odpowiada Terleckiemu: - Przeszedł na pozycje euroentuzjastyczne.
Kaczyński, Kowalski, jedna rodzina
Ktoś, kto obserwuje dziś medialną aktywność Kowalskiego, może się zdziwić, jeśli nie zna historii losów politycznych bohaterów poprzedniej dekady.
Otóż w 2005 roku Janusz Kowalski był członkiem Platformy Obywatelskiej. Bezskutecznie startował z jej list do Sejmu.
Powtórzmy: jeden z najgorliwiej dziś zwalczających Tuska polityków obozu władzy był członkiem jego partii. A nawet pozował z Tuskiem do zdjęć, siedząc przy wspólnym stole z kwiatami.
16 lat później, listopad 2021. Trwa konferencja Donalda Tuska. - W ostrych słowach skrytykował pan Janusza Kowalskiego za jego słowa o referendum, napisał pan nawet o zdradzie stanu. Mało kto pamięta, że pan Kowalski był w pana partii w 2005 roku, w sieci do dziś krążą panów wspólne zdjęcia. Pamięta pan, jakie wtedy miał poglądy? - pytamy Donalda Tuska.
- W tamtym czasie miałem także zdjęcia z Jarosławem Kaczyńskim. Kowalski, Kaczyński… Dzisiaj jedna polityczna rodzina - uśmiecha się Donald Tusk. - Ale 16 lat temu Polska wyglądała jednak nieco inaczej niż dzisiaj – dodaje szef PO.
Tusk, dopytywany, po chwili poważnieje. - Pan Kowalski być może nie jest postacią serio, jeśli chodzi o politykę. Natomiast jest autorem kolejnej sugestii, że prędzej czy później będziemy musieli podjąć decyzję o wyjściu z UE lub zorganizowaniu referendum. I nawet jeśli pan Kowalski nie cieszy się szacunkiem we własnym obozie politycznym, to jednak wypowiada to, co siedzi w głowie panom Kaczyńskiemu i Ziobro - mówi dziennikarzowi Wirtualnej Polski Tusk
Koniec Zjednoczonej Prawicy? Polityk Solidarnej Polski mówi o powrocie Donalda Tuska i "walcu ideologii LGBT"
Kowalski walczy na zimno
Wyskoki Kowalskiego to jednak coś więcej niż tylko radykalizm połączony z chęcią bycia w centrum zainteresowania. Według politologa dr. Bartłomieja Machnika z Collegium Humanum to raczej strategia zagospodarowywania eurosceptycznego elektoratu na prawicy.
- Taki polityk jak Janusz Kowalski jest potrzebny Zbigniewowi Ziobrze i Solidarnej Polsce przede wszystkim do tego, aby po prawej stronie budować wizerunek eurosceptycznej partii i pozycjonować się nie jako koalicjant PiS, ale partia, która realnie i samodzielnie zdobywa elektorat - mówi Wirtualnej Polsce politolog, który sam związany jest z Opolem - miastem, z którego pochodzi Kowalski.
- Jestem przekonany, ze poseł Kowalski wie o tym, że referendum ws. obecności Polski w UE, jeżeli miałoby się potencjalnie odbyć, to najbliżej w 2027 roku, kiedy zakończy się kolejna perspektywa unijna. Osobiście jego słowa odbieram jako element walki o wpływy wewnętrzne w obozie władzy i wykorzystywanie koniunktury antyunijnej, która pojawia się w kontekście ostrego sporu polskiego rządu z UE. A taki polityk jak Janusz Kowalski jest "aktywowany" w wymagającej twardej komunikacji sytuacji - dodaje ekspert w rozmowie z WP.
Dr Machnik twierdzi, że Kowalski może być "komunikacyjnym problemem dla PiS na zewnątrz". - Bo walczy o wpływy swoje, Zbigniewa Ziobry i Solidarnej Polski - mówi ekspert. A rozpychanie się "ziobrystów" nie jest w smak liderom PiS, z Jarosławem Kaczyńskim na czele.
- Kowalski stara się na zimno realizować strategię walki o elektorat eurosceptyczny - mówi dr Machnik. A tacy wyborcy - niechętni Unii - są i wśród wyborców PiS, i Konfederacji.
Obrońca czarnego złota
Kowalski - jak słyszymy - spokojnie mógłby dogadać się z konfederatami. Szanuje posłów Konfederacji, utrzymuje z nimi nieformalne relacje. O Robercie Winnickim i Krzysztofie Bosaku mówi tylko dobrze. Uważa jednak, że to Solidarna Polska ma "elementy sprawczości i silnego lidera", który pełni jedną z najważniejszych funkcji w rządzie. Dlatego to "ziobryści" - w wizji Kowalskiego - mają przodować w budowaniu "twardej, konserwatywnej, suwerennościowej prawicy".
"Suwerenność" to jedno z ważniejszych słów w słowniku posła Kowalskiego. Dotyczy ono nie tylko polityki wobec UE, zmian w wymiarze sprawiedliwości czy relacji z naszymi partnerami z Zachodu ("Niemcom najpierw trzeba coś zabrać, żeby siadać z nimi do stołu", mówi Kowalski). Kowalskiemu chodzi przede wszystkim o niezależność energetyczną.
Były wiceminister aktywów państwowych o polityce energetycznej może rozmawiać godzinami. Jest - nomen omen - kopalnią wiedzy o węglu. Prawdopodobnie nie ma drugiego człowieka w Polsce, który z taką gorliwością i przekonaniem broni czarnego złota. Można się z nim nie zgadzać, ale pasji i oczytania Kowalskiemu odmówić nie sposób.
Od tej strony Kowalski jest szerzej mało znany. W pamięci pozostają głównie jego ostre wypowiedzi, radykalny światopogląd, kłótnie z opozycją czy ataki na Tuska.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Tymczasem Kowalski - o czym wiedzą głównie polityczni insajderzy - ma na swoim koncie kilka istotnych zasług, które zyskały aprobatę nawet niechętnych władzy ekspertów.
Były wiceszef MAP i były pełnomocnik rządu ds. Reformy Nadzoru Właścicielskiego nad Spółkami Skarbu Państwa (w przeszłości wiceprezes PGNiG, największej spółki gazowej w Polsce) przygotował m.in. największą od 20 lat reformę Kodeksu spółek handlowych. Ma ona - jak tłumaczy Kowalski - stworzyć najbardziej nowoczesne rozwiązania prawne, umożliwiające i wspierające prowadzenie biznesu w Polsce.
Kowalski też - jako wiceprezes PGNiG S.A. ds. korporacyjnych (odpowiedzialny m.in. za cały pion prawny) w 2016 r. zbudował zespół prawników w PGNiG, który w tym samym roku rozpoczął prawny spór z rosyjskim Gazpromem o odzyskanie należnych polskiej spółce gazowej pieniędzy. 30 marca 2020 r. Trybunał Arbitrażowy wydał wyrok na korzyść PGNiG - spółka wygrała ponad 6 mld zł. Gazprom musiał zapłacić.
Polityczny pistolet
Kowalski lubi przypominać o tych sukcesach, ale dziś skupia się na działalności stricte politycznej. Publika kojarzy go z hasłem "veto albo śmierć", publicznym pouczaniem premiera Mateusza Morawieckiego, sztorcowaniem ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego ("nic nie osiągnął"), uderzaniem w politykę energetyczną rządu (Kowalski wspiera sobotni strajk górników w tej sprawie i twierdzi, że "gdybyśmy skutecznie wynegocjowali transformację energetyczną, to nie byłoby dziś podwyżek cen energii"), uderzaniem w osoby LGBT, ganieniem wychowawców domu dziecka za rzekome "przymusowe szczepienia" i deklaracjami sprzed roku, że się nie zaszczepi (słynny wywiad w Wirtualnej Polsce).
Mimo to Janusz Kowalski uważa, że tak naprawdę wspiera Mateusza Morawieckiego. Uważa się za "złego policjanta", który wychodzi naprzeciw oczekiwaniom "twardego wobec Brukseli" elektoratu. Neutralizuje Konfederację, buduje "eurosceptyczny nurt polskiej prawicy". Dlatego - przekonuje - jest sojusznikiem PiS.
A że PiS uważa inaczej? Nieważne. Drugiego tak oddanego sprawie żołnierza polska prawica długo mieć nie będzie.