Alarmują, co robi Macron. Tak osłabia cały Zachód

Prezydent Francji Emmanuel Macron zasugerował, wracając z Chin, że to właściwy moment, aby Europa uniezależniła się od USA. - Może osłabić w ten sposób cały świat zachodni. I to w najgorszym możliwym momencie, bo w sytuacji, kiedy na kontynencie toczy się wojna - mówi w rozmowie z WP Janusz Reiter, były ambasador Polski w Niemczech i w Stanach Zjednoczonych.

Emmanuel Macron
Emmanuel Macron
Źródło zdjęć: © East News | LUDOVIC MARIN
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

Emmanuel Macron w wywiadzie dla "Politico", udzielonym na pokładzie samolotu po powrocie z trzydniowej wizyty państwowej w Chinach, powiedział: - Wielkim ryzykiem dla Europy jest, że da się wciągnąć w nieswoje kryzysy, co uniemożliwi jej budowę autonomii strategicznej.

Przekonywał, że "to byłby paradoks, gdybyśmy, opanowani strachem, uwierzyli, że musimy iść za Ameryką". Macron przekonywał także, że Europa zwiększyła swoją zależność od Stanów Zjednoczonych w zakresie broni i energii, a teraz musi się skupić na rozwoju europejskiego przemysłu obronnego. - Jeśli napięcie między dwoma supermocarstwami wzrośnie (...), nie będziemy mieli czasu ani środków na finansowanie naszej strategicznej autonomii i staniemy się wasalami - stwierdził.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Macron może osłabić Europę i cały świat zachodni"

Janusz Reiter, były ambasador Polski w Niemczech, uważa, że Emmanuel Macron gra na wzmocnienie Francji walczącej o utrzymanie albo raczej na odzyskanie mocarstwowej roli w polityce światowej. Ponadto - jak zauważa - na odbudowanie własnej, mocno nadszarpniętej pozycji w polityce wewnętrznej. - Obydwa cele są zasadne. Niestety, Macron, moim zdaniem, nie osiągnie żadnego z nich, a może osłabić Europę i cały świat zachodni. I to w czasie, kiedy toczy się wojna - mówi.

- Teoria, według której Europa będzie silniejsza, jeżeli się uniezależni od Ameryki, jest absurdalna. Wystarczy sobie wyobrazić, w jakiej sytuacji byłaby Europa, gdyby musiała sama, bez wsparcia amerykańskiego, bronić Ukrainy przed rosyjską agresją. Problem polega na tym, że Europa jest zbyt słaba, zwłaszcza militarnie, ale także politycznie - dodaje.

Czy prezydent Chin Xi Jinping ma jakiekolwiek powody, aby ją wzmacniać? W ocenie Reitera nie. - Ma powody, aby ją dzielić i prezydent Francji zdaje sobie z tego sprawę - podkreśla rozmówca WP.

Macron doskonale wie, że wschodnia i północna część Unii Europejskiej oraz NATO nie przyłoży ręki do budowania "europejskiej suwerenności" kosztem powiązań ze Stanami Zjednoczonymi. Mało tego, prezydent Francji nie może też liczyć na wsparcie Niemiec, których kanclerz z dumą podkreśla polityczną przyjaźń z prezydentem Bidenem - dodaje Janusz Reiter.

"To fatalny sygnał"

Zdaniem byłego ambasadora, gdyby były realne szanse na doprowadzenie do tego, że Chiny wycofają poparcie dla Rosji, można by powiedzieć, że to gra warta pewnego ryzyka. - Chiny nie zrobiły w sprawie poparcia dla Rosji żadnego znaczącego ustępstwa. Zamiast tego dostały od francuskiego gościa prezent w postaci demonstracji europejskich rozbieżności w sprawach polityki światowej - mówi.

Ekspert zaznacza, że "to fatalny sygnał". - Szkoda, bo Francja jest krajem niesłychanie potrzebnym Europie. Jej słabość, względna, ale boleśnie przez nią odczuwana, szkodzi Europie. Chińska wyprawa prezydenta Macrona nie wzmocniła ani Francji, ani Europy - dodaje.

Wizja Francji vs wizja UE

Jak z kolei podkreśla prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku, to, że Francja ma jakąś wizję Europy, nie oznacza, że Europa myśli podobnie. A biorąc pod uwagę obecną sytuację na świecie, francuska potęga jest złudna.

- Siłą Macrona byłaby nie tylko słyszalność w Europie, ale i sprawczość w Afryce. A ta jest aktualnie żadna. Sprawczość Francji w Rosji też jest niewielka, na kierunku Europy środkowej - taka sobie. A zatem Macron wypowiada się wyłącznie w swoim imieniu, a nie tak, jakby chciał: w imieniu całej Europy - podkreśla ekspert.

I przypomina, że Francja od zawsze grała na uniezależnienie się od USA. Szczególnie było to widać w czasach prezydentury Charlesa de Gaulle'a.

W ocenie prof. Boćkowskiego "Francja nie jest ani taka silna, ani taka potężna, jak chciałby Macron". - Dlatego nie przejmowałbym się tymi wystąpieniami, bo dla Europy one siły sprawczej nie mają - podkreśla.

"Macron wyrwał się z szeregu"

Jest jeszcze inny wątek. Prezydent Francji powiedział, że "Europa musi (...) uniknąć wciągnięcia w konfrontację między Chinami a USA ws. Tajwanu". I dalej: - Europejczycy nie są w stanie rozwiązać kryzysu wokół Ukrainy. Czy możemy wiarygodnie powiedzieć o Tajwanie: "Uważajcie, jeśli zrobicie coś złego, to tam będziemy"? Jeśli ktoś chce doprowadzić do eskalacji, to jest ta droga.

Profesor Bogdan Góralczyk, ekspert z Uniwersytetu Warszawskiego, w programie "Newsroom" w Wirtualnej Polsce podkreślał, że "Tajwan już podzielił Europę". - Jest bardzo widoczne, że państwa bałtyckie, USA czy Japonia dążą do zbliżenia z Tajwanem, a zachodnia Europa ma wiele do stracenia, jeśli pojawią się kłopoty w relacjach ekonomicznych z Chinami kontynentalnymi.

Jak dodał, państwa, którym szczególnie zależy na interesach z Chinami, to Niemcy, Włochy, Wielka Brytania czy Francja. - Ta gra się rozpoczęła, a Emmanuel Macron pokazał, że chce bronić tego, co on nazywa "strategiczną autonomią Europy". Pytanie tylko jak o to walczyć, gdy nie ma wspólnej strategii wobec Chin. W tym sensie Macron wyrwał się z szeregu i zachwiał dobrze utrwalającymi się relacjami transatlantyckimi z Pekinem - zaznaczył.

- Trzeba rozdzielić kwestie handlowe i bezpieczeństwa. Gwarancje bezpieczeństwa zewnętrznego mogą nam zapewnić USA i NATO. Jeśli idzie o rozwój gospodarczy, to relacje Chiny-Europa są tu kluczowe. Podkreślam, że obroty handlowe UE-Chiny zbliżają się do dwóch miliardów euro dziennie - przypomniał ekspert.

Generał Bogusław Pacek w swoich wpisach na Twitterze napisał z kolei: "Domaganie się przez Macrona uniezależnienia Europy od USA, w sytuacji, kiedy to od Waszyngtonu w największym stopniu zależy, jak się potoczy wojna Rosji z Europą oraz bezpieczeństwo słabych militarnie państw europejskich, jest zwykłą głupotą, a nie - działaniem w interesie Europy".

IW ocenie generała Macron wybrał najgorszy z możliwych momentów: - Trwa wojna, a Europa policzyła, jaki jest jej stan potencjału militarnego i wie, że bez USA mogłoby być krucho.

To nie pierwsza taka sytuacja, w której Macron krytycznie wypowiada się na temat NATO i zależności Europy od USA. W 2019 roku ocenił w rozmowie z brytyjskim tygodnikiem "The Economist", że Stany Zjednoczone "odwracają się plecami" od swoich sojuszników z Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dodał wówczas, że dochodzi do "śmierci mózgowej NATO" i zaapelował do innych krajów europejskich, by się "przebudziły". Po tej wypowiedzi ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel skrytykowała francuskiego prezydenta.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
francjachinywojna w Ukrainie
Wybrane dla Ciebie