Porozumienia nie będzie. Partia Gowina odcięta od subwencji, PiS wyklucza wspólny start w kolejnych wyborach
Jeśli Jarosław Gowin wraz z posłami Porozumienia nie zagłosuje za wyborami korespondencyjnymi forsowanymi przez PiS, wspólny start tych partii w kolejnych wyborach parlamentarnych będzie niemożliwy. Właściwie już jest. To koniec Zjednoczonej Prawicy w formule, jaką znamy.
Współpracownik prezesa PiS: – Kaczyński z Gowinem nie wyobraża sobie dalszej współpracy.
Polityk PiS: – Trzy kluczowe fakty: już dziś wiemy, że o wspólnych listach wyborczych z partią Gowina nie ma mowy. I nie będzie. Niezależnie od tego, co chłopaki zrobią w Sejmie w przyszłym tygodniu. Na każdym szczeblu w PiS-ie "gowinowcy" są skreśleni.
Po drugie – kontynuuje nasz rozmówca – żadnego podziału kasy w ramach koalicji. – Mieli dostać, nie dostaną – mówi polityk PiS.
Po trzecie – twierdzi człowiek z partii rządzącej – Porozumienie Gowina jest już ułożone z "totalnymi": – Może z Kosiniakiem, może z Budką. Zjednoczonej Prawicy już nie ma, nawet, jeśli jeszcze jest.
Nici z pieniędzy, nici z wyborów. Porozumienie na politycznym "grillu" PiS
Trzy wyjaśnienia: po pierwsze – w rodzącej się w bólach umowie koalicyjnej podpisanej z końcem listopada 2019 roku przez Zjednoczoną Prawicę – czyli PiS, Porozumienie Gowina i Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry – nie znalazł się zapis dotyczący wspólnych list wyborczych w roku 2023.
– Uznaliśmy wspólnie z panem prezesem Kaczyńskim, że rok 2023 to jest przyszłość tak odległa, że powinniśmy zostawić sobie czas na decyzję co do formuły dalszej współpracy po zakończeniu tej kadencji – powiedział 28 kwietnia Wirtualnej Polsce w programie "Tłit" Jarosław Gowin.
Jak się dowiadujemy, wspólnego startu Porozumienia z PiS już nie będzie. W żadnych wyborach.
– Nie z Jarosławem Gowinem na czele tej partii. Jego ludzie przejdą po prostu do nas – twierdzą nasi rozmówcy z ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego, liczący na rozłam w Porozumieniu. I dodają, że realnym scenariuszem jest połączenie się przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi PiS-u Kaczyńskiego z Solidarną Polską Ziobry. I tym samym całkowite przeformułowanie Zjednoczonej Prawicy – razem z "obrotowymi" ludźmi z Porozumienia, którzy są dziś kuszeni przez PiS lukratywnymi posadami w spółkach Skarbu Państwa. Warunek jest jeden: poparcie wyborów i porzucenie Gowina.
Do niektórych posłów Porozumienia – jak twierdzą niektórzy – dzwoni osobiście sam Jarosław Kaczyński i zaprasza ich na spotkania.
Polityk PiS: – Wszystkich tych problemów z koalicjantami by nie było, gdybyśmy mocniej przycisnęli w kampanii jesienią i nie dali się poprzeskakiwać ludziom od Gowina i Ziobry z tylnych miejsc na listach.
Polityk Porozumienia, lojalny wobec Gowina: – To straszak. Straszą nas i liczą, że w sprawie wyborów korespondencyjnych podczas głosowania w Sejmie się ugniemy. Nie ugniemy.
Po drugie: faktycznie było tak, że kilka miesięcy temu – gdy partie Solidarna Polska i Porozumienie zwiększyły swój stan posiadania po wyborach parlamentarnych do mniej więcej 20 posłów każda – Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin liczyli, że PiS podzieli się z ich ugrupowaniami subwencją budżetową. Chodziło o 2 mln zł rocznie dla każdej z tych partii (dziś jest tak, że całą pulę 23 mln zł rocznie – zgodnie z obowiązującym prawem – od lat zgarnia PiS).
Żeby "mali" koalicjanci PiS mogli dostawać chociaż część z tych pieniędzy, większość rządząca musiałaby zmienić prawo i uchwalić ustawę o wtórnym dzieleniu się subwencją dla partii politycznych (dziś dotację dostają tylko te partie, które samodzielnie startowały w wyborach; a politycy Porozumienia i Solidarnej Polski startowali z list PiS, czyli żadna subwencja im nie przysługuje).
Jak pisał tygodnik "Wprost" w styczniu, projekt zmian w prawie – będący w zgodzie z oczekiwaniami Gowina i Ziobry – miał być gotowy na początku roku. Potwierdził to sam Jarosław Gowin 20 stycznia. – Uważamy, że to sprawiedliwe i uczciwe wobec wyborców, by dzielić subwencje proporcjonalnie do liczby posłów, których wprowadziły poszczególne partie; projekt ustawy w tej sprawie wkrótce będzie gotowy – powiedział ówczesny wicepremier w Polsat News.
Dziś Gowin – były już członek rządu Zjednoczonej Prawicy – twierdzi inaczej: – Nie chcę ujawniać treści umowy koalicyjnej. Mogę jedynie stwierdzić fakt, że żaden taki podział subwencji i żadne rozwiązania prawne umożliwiające taki podział nie miały miejsca – powiedział 28 kwietnia Wirtualnej Polsce lider Porozumienia.
Trudno się tym sprzecznym deklaracjom dziwić: Porozumienie Gowina za sprzeciwienie się PiS-owi ws. wyborów prezydenckich nie dostanie od PiS-u ani grosza. Potwierdzają nam to politycy partii Jarosława Kaczyńskiego.
Plan otwarcia Gowina. Co dalej z Porozumieniem?
Ludzie z twardego jądra PiS twierdzą zresztą, że Gowin – jak wspominaliśmy na początku tekstu, relacjonując rozmowę z jednym z polityków – jest już "ułożony" z PSL albo Platformą. Takie informacje powielają także prorządowe media.
Ludzie z otoczenia Jarosława Gowina twierdzą: to bzdura. – Mimo to za sprzeciw ws. wyborów wycięto naszych ludzi z programów w mediach publicznych, "Wiadomości" nas rozsmarowują, a publiczne radio przestało nas zapraszać – mówi nasz rozmówca.
Dziennikarz mediów publicznych się śmieje: – Dementuję. Regularnie zapraszamy Adama Bielana [formalnie polityka Porozumienia, w rzeczywistości stojącego po stronie PiS i Kaczyńskiego - przyp. red.].
– Żadne rozmowy o koalicjach czy listach wyborczych nie są prowadzone. Z liderami partii opozycyjnych rozmawiamy o możliwościach przełożenia wyborów prezydenckich na późniejszy, bezpieczny termin – mówi nam polityk Porozumienia.
I dodaje: – Jesteśmy mocni w samorządach i mamy silne relacje ze Związkiem Miast Polskich. Nie dogadujemy się z innymi partiami.
Dziś priorytetem dla Jarosława Gowina ma być plan powrotu do "nowej normalności" gospodarczej. W tym tygodniu lider Porozumienia zaprezentował "Plan Nowego Otwarcia - bezpieczna gospodarka". W tej sprawie Gowin – jak przyznał 28 kwietnia w "Tłit WP" – ma się wkrótce spotkać z prezydentem. – Chcę, by w tej rozmowie wzięli udział wybitni eksperci – powiedział nam polityk.
Gowin sam potrzebuje "nowego otwarcia" – politycznego. Jego drogi ze Zjednoczoną Prawicą i PiS praktycznie już się rozeszły.
Wybory 2020. Nie wiadomo, kiedy się odbędą. Porozumienie Gowina przeciwko
Ani PiS, ani Andrzej Duda nie chcą zmiany Konstytucji proponowanej przez Jarosława Gowina. Nawet jeśli publicznie politycy partii rządzącej twierdzą inaczej. Cel Jarosława Kaczyńskiego jest jeden: wybory prezydenckie w maju 2020 roku.
Z uwagi na pandemię oraz kwestie związane z bezpieczeństwem, organizacją i prawnym aspektem procesu wyborczego, na wybory 10 maja fundamentalnie nie zgadza się Porozumienie Gowina. Kilka tygodni temu polityk złożył dymisję z funkcji wicepremiera i ministra nauki.
Przypomnijmy: lider Porozumienia i były minister nauki zaproponował zmianę ustawy zasadniczej przedłużającą kadencję Andrzeja Dudy do siedmiu lat. Po tej kadencji – kończącej się w 2022 r. – Duda nie mógłby się ubiegać o reelekcję. Wtedy – po wygaszeniu pandemii – mogłyby się odbyć według Gowina wybory prezydenckie w Polsce. Bezpiecznie i w sposób w pełni zorganizowany.
PiS prze jednak do wyborów w maju 2020 r. – poprzez powszechne głosowanie korespondencyjne, bez lokali wyborczych i za pośrednictwem Poczty Polskiej. Na to nie zgadza się opozycja. Pomysłu szefa Porozumienia liderzy PO, PSL i Lewicy jednak także nie popierają.
Jarosław Kaczyński przy okazji dąży do politycznej marginalizacji Jarosława Gowina. M.in. dlatego emisariusze z PiS nadal chcą przeciągnąć jego ludzi na swoją stronę. To brutalna gra o wpływy i pełnię władzy w czasach pandemii. Stawką są wybory prezydenckie oraz polityczna przyszłość obozu prawicy i jej liderów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl