Nieporozumienie z Porozumieniem. Kaczyński nie podpisał jeszcze umowy koalicyjnej z Gowinem

"Polityczna wojna w Zjednoczonej Prawicy" – o tym mówią dziś polityczne kuluary w Warszawie. Formacje Jarosława Kaczyńskiego, Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobro nie potrafią porozumieć się w sprawie nowej umowy koalicyjnej.

Nieporozumienie z Porozumieniem. Kaczyński nie podpisał jeszcze umowy koalicyjnej z Gowinem
Źródło zdjęć: © East News | ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Michał Wróblewski

Poprzednia – jak ustaliła WP – wygasła 11 listopada.

Poseł Zjednoczonej Prawicy Kamil Bortniczuk, 12 listopada: – Zręby porozumienia koalicyjnego z PiS są już gotowe. Do ustalenia pozostały tylko szczegóły. Zobaczymy, kiedy to porozumienie zostanie podpisane. I choć jest już mało czasu do powołania nowego rządu, to wszystko wskazuje na to, że do tego czasu zdążymy.

Rozmówca z PiS: – Nie zdążymy. Rząd zostanie zaprzysiężony w piątek, a umowy koalicyjnej nie ma. Czy będzie? Będzie. Kiedy? Nie wiem.

Rozpychanie łokciami

Środa, 13 listopada, wieczór. Grupa posłów PiS nieoczekiwanie składa w Sejmie projekt ustawy, która znosi 30-krotność limitu składek ZUS. Ludzie Kaczyńskiego – w tym jego bardzo bliski współpracownik Waldemar Andzel – robią to wbrew partii Jarosława Gowina.

Polityk PiS: – Gowin sugerował, że jeśli będziemy przepychać ten projekt, to on gasi światło w rządzie. Nie sądzę, żeby Kaczyński chciał wywalać Gowina z rządu, bo stracimy większość, ale po coś to robi. Czy to jest szantaż? Tak, tak to wygląda.

Izabela Leszczyna (PO) mówi WP: – Być może Gowin i jego ludzie się "sprzedali", licząc na więcej posad w spółkach i ministerstwach. To jest rząd geszeftów, oszustwa i grabieży na Polakach.

PiS w ostatnim czasie podejmuje decyzje, które rozjuszają partię Jarosława Gowina. Primo: wystawienie kandydatur Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Secundo: projekt zniesienia 30-krotności.

Człowiek od Gowina: – Ani jedno, ani drugie nie było z nami konsultowane. A o tych szalonych akcjach dowiadujemy się z mediów.

Michał Wypij z Porozumienia zapewnia w Sejmie: – Ta różnica zdań nie doprowadzi do rozłamu.

Jarosław Gowin, kilka dni temu: – Porozumienie nie zamierza rozpychać się łokciami.

"Stop" prezydenta

Sytuacja jednak zmieniła się o 180 stopni. W czwartkowy wieczór PiS zrzuciło polityczną "bombę" do Sejmu i – cytując polityka Porozumienia – "zagrało na nerwach" koalicjantowi.

Minister Gowin bowiem przed wyborami stanowczo sprzeciwiał się planom forsowanego przez PiS zniesienia limitu 30-krotności, które uderzyłoby w ważny segment wyborców jego partii, czyli zamożnych pracowników.

Niektórzy po stronie opozycji mówią o politycznej wojnie w obozie władzy. Ale są i tacy, którzy twierdzą, że wszystko to jest jedynie politycznym teatrem. – To polityczna ustawka. Ma służyć temu, żeby zainterweniował później prezydent Duda, który stoi po stronie Gowina. Będzie debata, a skończy się tak, jak ma się skończyć. To jest część kampanii prezydenckiej – stwierdził w Radiu Zet Grzegorz Schetyna.

Konflikt o 30-krotność limitu składek ZUS nie jest jednak ustawką. Rząd potrzebuje pieniędzy. Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki mieli porozumieć się w tej sprawie z prezydentem podczas środowego spotkania w Belwederze.

W klubie Prawa i Sprawiedliwości słyszymy, że sytuacja może skończyć się tak, że "stop" projektowi PiS powie głowa państwa. Prezydent wie, że propozycja PiS jest szkodliwa dla zamożniejszych pracowników. I Andrzej Duda jest jej przeciwny. Tyle że PiS jest pod ścianą: projekt przyniósłby do budżetu dodatkowe 7 mld zł, a PiS desperacko szuka pieniędzy, by zasypać lukę po drogich programach społecznych zrealizowanych już w kampanii wyborczej. Dlatego prezydent Duda ustawy prawdopodobnie nie zawetuje.

Były minister Henryk Kowalczyk, szef sejmowej komisji finansów publicznych z ramienia PiS, mówi WP: – To jest projekt traktujący sprawiedliwie pracowników. Będziemy szukać wsparcia u naszych koalicjantów.

– Projekt trafi do pana komisji? – pytamy Kowalczyka.

Ten odpowiada: – Tak. I wtedy będziemy dyskutować.

"Gowinowcy" nie zgadzają się z takim podejściem. – Żaden poseł Porozumienia nie zagłosuje za zniesieniem limitu 30-krotności ZUS – deklaruje w rozmowie z money.pl i Wirtualną Polską poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk. Dodaje – potwierdzając nasze informacje – że projekt może być częścią nacisku PiS związanego z negocjacjami związanymi z umową koalicyjną.

Informator WP: – To element presji Jarosława na Jarosława. Kaczyński mówi Gowinowi, żeby zbastował z żądaniami. Jeśli cofnie się jeden, cofnie się drugi. A projekt ostatecznie wyląduje w koszu. Tak to widzę.

Jak działa 30-krotność składek na ZUS?

Za każdego pracownika składki na ZUS odprowadzane są proporcjonalnie do jego zarobków. Limitem jest jednak 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Jeśli ktoś zarabia więcej, to składki powyżej tej granicy nie są już odprowadzane (ale pracownik nadal jest objęty ubezpieczeniem).

Prognozowane wynagrodzenie na 2019 r. wynosiło 4765 zł, więc obecnie limit 30-krotności opiewa na blisko 143 tys. zł. W 2020 r. prognozowane wynagrodzenie ma wynieść 5227 zł, więc limit wyniósłby prawie 157 tys. zł. Do tej pory, jeśli ktoś wysoko postawiony – np. prezes banku, spółki giełdowej – zarabia 200, 300, 400 tys. zł miesięcznie, składki na ZUS płaci tylko od kwoty limitu.

Michał Wróblewski
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (506)