PolitykaPoranione żywe świnie na kursach dla polskich żołnierzy. Tak mogą się szkolić jednostki specjalne

Poranione żywe świnie na kursach dla polskich żołnierzy. Tak mogą się szkolić jednostki specjalne

Polscy żołnierze jednostek specjalnych mogą się wkrótce uczyć na żywych zwierzętach, jak ratować życie kolegów. Zdecydować o tym ma komisja ds. doświadczeń na zwierzętach. - Działanie na żywym organizmie zawsze będzie lepsze niż na manekinie – mówi Wirtualnej Polsce płk Krzysztof Przepiórka, były dowódca GROM.

Poranione żywe świnie na kursach dla polskich żołnierzy. Tak mogą się szkolić jednostki specjalne
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Jakubowski
Magda Mieśnik

Jak wygląda szkolenie? Świnia dostaje silne środki znieczulające i jest usypiana. Skalpelem przecina się jej tętnicę. Żołnierze muszą jak najszybciej zatrzymać krwawienie. Inny scenariusz: wytrzewienie. Świni rozcina się brzuch, tak by jelita i inne organy wypadły na zewnątrz. Zdarza się, że zwierzęcia nie udaje się uratować.

Robert Jędrych z Eagle Med System, która przygotowuje wniosek do działającej przy ministerstwie nauki komisji ds. doświadczeń na zwierzętach o pozwolenie na prowadzenie kursów, zapewnia, że świnie czują ból tylko przy pierwszym zastrzyku, gdy podaje się znieczulenie. Firma przekonuje, że ćwiczenia na manekinach to za mało, a żaden opatrunek hemostatyczny, czyli tamujący krwotok, nie reaguje ze sztuczną krwią.

Szansa na szybszą pomoc

Firma prowadziła już takie szkolenia w latach 2012-14. W kursach wzięło udział kilkudziesięciu żołnierzy polskich jednostek specjalnych. Eagle Med System powołuje się na przykład Stanów Zjednoczonych, w których od dawna szkoli się wojskowych medyków na zwierzętach. Z doniesień amerykańskich mediów wynika, że w latach 2001-2010 w czasie szkoleń w armii USA zginęło ok. 15 tysięcy świń.

Nawet wśród wojskowych zdania na temat szkoleń są podzielone. - To bardzo dobry pomysł. Mamy podobne układy krwionośne. Swego czasu prof. Zbigniew Religa przeszczepiał świńskie serca. Takie szkolenia dają szansę na uratowanie większej liczby żołnierzy, szybsza pomoc na miejscu – mówi płk Przepiórka.

Innego zdania jest jego kolega z GROM. – Nie ma potrzeby, by szkolić się na zwierzętach. Przecież ratownicy wojskowi uczą się na przykład pracując z zespołami pogotowia ratunkowego – mówi Wirtualnej Polsce gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej.

Szukajmy innych metod

Przeciwne wykorzystywaniu żywych świń do nauki ratowania ludzi są też organizacje pomagające zwierzętom. - Powinno się szukać innych metod szkolenia, które nie wymagają wywoływania niepotrzebnego cierpienia i śmierci u zwierząt. To może być uczestniczenie w operacjach ratujących zdrowie i życie zwierząt, przeprowadzanych w klinikach weterynaryjnych, działających także przy uniwersytetach. Dobrym pomysłem jest też udział w ratowaniu ludzi choćby na oddziałach ratunkowych – mówi Wirtualnej Polsce Cezary Wyszyński z Fundacji Viva! Akcja Dla Zwierząt.

Szkoleń żołnierzy na zwierzętach zakazał kilka lat temu ówczesny minister w rządzie PO-PSL Tomasz Siemoniak. Polityk uległ wówczas prośbom Joanny Krupy, która angażuje się w ochronę zwierząt. Celebrytka wraz z międzynarodowa organizacją PETA wystąpiła do MON o zablokowanie ćwiczeń na zwierzętach. – Przychyliłem się do wniosku tej organizacji. Teraz też nie powinno się wydawać zgody na takie praktyki – mówi Wirtualnej Polsce polityk PO.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojskogen. roman polkoratownik medyczny
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (470)