Poniżająca procedura. CNN opisuje rosyjskie obozy filtracyjne

Pobicia, przesłuchania z wykorzystaniem wykrywaczy kłamstw, spanie na ziemi i brak dostępu do lekarstw – to codzienność w obozach filtracyjnych. Ukraińcy, którzy chcą uciec z okupowanych obszarów, muszą przejść przez poniżającą procedurę, donosi amerykańska telewizja CNN.

Poniżająca procedura. CNN opisuje rosyjskie obozy filtracyjnePoniżająca procedura. CNN opisuje rosyjskie obozy filtracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | Pierre Crom

Żołnierze uderzyli w głowę Ołeksandra Wdowyczenkę. Rosjanie zapytali go: "co by się stało, gdybyśmy odcięli ci ucho?". Rosyjskim i separatystycznym żołnierzom nie podobały się odpowiedzi, które słyszeli. Wszystkie następne wywoływały kolejne ciosy.

Pytali go o kwestie polityczne, plany na przyszłość oraz poglądy w związku z trwającą wojną w Ukrainie. Sprawdzili jego dokumenty, pobrali odciski placów i kazali mu się rozebrać. W ten sposób chcieli się upewnić, że mężczyzna nie ma żadnych "nacjonalistycznych tatuaży" lub śladów po pobycie w wojsku.

- Próbowali coś z niego wydusić - powiedziała w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CNN jego córka Maria Wdowyczenko. Kobieta dodała, że lekarze stwierdzili u mężczyzny trwałą utratę wzroku, którą spowodowały liczne uderzenia w głowę.

Wojna w Ukrainie. Proces odczłowieczania, ludzie znikają bez śladu

Gdy rosyjska armia zaczęła okupację kolejnych miast i wsi w Ukrainie, świat usłyszał o okrucieństwie, któremu poddawani byli Ukraińcy. Pojawiły się też dowody na upokarzające kontrole tożsamości i brutalne przesłuchania. Wszystko to działo się, zanim przesłuchiwanym pozwolono opuścić tereny znajdujące się pod okupacją Rosji.

Proces odczłowieczenia, jak nazywają Amerykanie obozy filtracyjne, stał się codziennością na okupowanych ziemiach. - Szukali osób, które mówiły po ukraiński. Oprócz tego ukraińskich symboli i tatuaży - wyjaśniała Maria Wdowyczenko.

Amerykańska telewizja CNN rozmawiała z kilkoma Ukraińcami, którzy na własnej skórze doświadczyli okrucieństwa obozów filtracyjnych. Wielu z nich boi się mówić o tym, co ich spotkało. Obawiają się o bezpieczeństwo swoich bliskich, którym wciąż nie udało się opuścić terenów pod rosyjską okupacją.

Rozmówcy CNN podkreślali, że podczas przesłuchiwań czuli strach i upokorzenie. Dodają też, że znali osoby, które zostały zabrane przez okupantów i zniknęły bez śladu.

Przechodzący przez obozy filtracyjne opisywali procedury, którym byli poddawani: sprawdzanie dokumentów, przesłuchiwania, pobieranie odcisków palców i przeszukiwania. Wielu zostało oddzielonych od swoich rodzin. Z kolei mężczyznom kazano się rozbierać.

Ponad 37 tysięcy Ukraińców

Ukraińska rzecznika praw człowieka Ludmyła Denisowa podała na początku maja, że siły rosyjskie stworzyły rozległą sieć miejsc, w których Ukraińcy są poddawani filtrowaniu. Dodała też, że takie miejsca powstały w każdym okupowanym ukraińskim mieście, a przez procedurę przeszło już ponad 37 tysięcy Ukraińców.

Jednym z nich jest Nikołaj Riabczenko, który w rozmowie z CNN opowiadał o swojej ucieczce z Mariupola w połowie marca, kiedy miasto zostało zablokowane. - Znaleźliśmy sposób na uniknięcie punktów kontrolnych i dojechaliśmy do Nikolśke, gdzie zostaliśmy przez kilka tygodni – opowiada. - Pytałem wszystkim, których spotkałem, jak się stamtąd wydostać. Przekonywali, że filtracja jest obowiązkowa - dodaje.

Podobną informację umieszczono na tablicach w Mariupolu. Po zajęciu miasta pojawiły się ogłoszenia o możliwej ewakuacji tylko w przypadku, gdy okaże się dokument potwierdzający przejście przez procedurę filtracyjną.

- Każdy musi przez to przejść. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Dopiero wtedy można swobodnie poruszać się po mieście - powiedziała CNN 20-letnia Karina z Mariupola.

Dziewczynie udało się uciec z zajętego miasta. Podobnego szczęścia nie miał jej ojciec, który nie przeszedł przez procedurę filtracyjną. Mężczyzna od miesiąca jest przetrzymywany w "ośrodku przyjęć" w szkole w Bezimiennem.

Miejscowość kontrolowana przez separatystów z Donieckiej Republiki Ludowej jest wykorzystywana przez wojska rosyjskie jako ośrodek kontroli uchodźców z Mariupola i okolic. Do 17 maja przez ten punkt przeszło ponad 33 tysięcy osób.

Karina przyznaje, że udało jej się skontaktować z ojcem. Powiedział jej, że panujące w punkcie warunki są przerażające. - Niektórzy śpią na podłodze, inni mają więcej szczęścia i śpią na krzesłach, a pozostali mają materace - powiedziała. - Nie ma możliwości umycia się i skorzystania z toalety. Wszyscy zachorowali, bo było zimno, a musieli spać na ziemi - opowiada.

Przetrzymywani Ukraińcy karmieni są wodnistą zupą i innym więziennym jedzeniem. Dodatkowo chorzy pozbawieni są dostępu do lekarstw.

"Zależy od zmiany"

Rosyjscy żołnierze przejrzeli telefon Marii Wdowyczenko. Zdaniem kobiety, szukali czegoś obciążającego. - Ludzie w kolejce powiedzieli nam, że mogą szukać wszystkiego i mogą zadzwonić do niektórych kontaktów w telefonie - opisywała.

- Gram na bandurze (tradycyjny ukraiński intrument - red.). Uznałam, że nie jest to dobry pomysł, by to pokazywać. Usunęłam wszystkiego zdjęcia i skasowałam konta w mediach społecznościowych - dodała.

Samozwańcza Doniecka Republika Ludowa zaprzeczyła oskarżeniom władz ukraińskich o przetrzymywanie, filtrowania i maltretowanie obywateli Ukrainy. Separatyści przekonują, że osoby trafiające do ośrodków są odpowiednio karmione oraz zapewniana jest im opieka medyczna.

Przebywający w ośrodkach filtracyjnych nie wiedzą, jak długo potrwa procedura. W mediach społecznościowych pełno jest pytań o bliskich, którzy utknęli lub zaginęli podczas filtracji.

Yana opuściła Berdiańsk, aby zatrzymać się u krewnych w Rostowie w Rosji. Twierdzi, że procedura filtracyjna jest całkowicie przypadkowa. - Przyjaciele mówili mi, że stali w kolejce przez sześć dni. Nocowali w samochodach. Z kolei inni szybko przechodzili przez przesłuchania. Nie wiem, z czego to wynika - opowiada.

Eugen Tuzow, instruktor sztuk walki w Mariupolu, pomaga swoim rodakom w opuszczeniu okupowanych miast. - Wszystko zależy od zmiany. Ktoś ma szczęście, ktoś przychodzi na g***nianą zmianę - mówi CNN i dodaje, że zna osoby, które były przesłuchiwane przy użyciu wykrywacza kłamstw.

Maria Wdowyczenko procedurę przechodziła przez 20 dni. - Powiedzieli, że po prostu sprawdzą dokumenty i telefony, a my wyjedziemy. Nie było tak łatwo, jak obiecali. Strasznie było słuchać, co może stać się z ludźmi, którzy nie przeszli filtracji – przekonuje. Kobieta podsłuchała rozmowę żołnierzy. - Jeden z nich mówił, że zabił 10 osób i dalej nie liczył - dodała.

Źródło: cnn.com

Zobacz też: Przemówienie Dudy w Kijowie. "Te słowa trafią do podręczników historii"

Wybrane dla Ciebie

Co czeka nas w pogodzie? Jest nowa prognoza
Co czeka nas w pogodzie? Jest nowa prognoza
Komendant stołecznej policji ma odejść. "Zmuszono go"
Komendant stołecznej policji ma odejść. "Zmuszono go"
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Była szefowa instytutu zdrowia przed komisją. Kennedy'ego jr oskarżony
Była szefowa instytutu zdrowia przed komisją. Kennedy'ego jr oskarżony
Jak Polacy oceniają reakcję władz ws. dronów? Nowy sondaż
Jak Polacy oceniają reakcję władz ws. dronów? Nowy sondaż
Jair Bolsonaro trafił do szpitala. Ma raka skóry
Jair Bolsonaro trafił do szpitala. Ma raka skóry
Trump uznał Antifę za organizację terrorystyczną. "Chora, groźna"
Trump uznał Antifę za organizację terrorystyczną. "Chora, groźna"
Żurek mówi, co stanie się ze śledztwami ws. wyborów prezydenckich
Żurek mówi, co stanie się ze śledztwami ws. wyborów prezydenckich
Przyjechał Trump. Rząd już ogłosił listę inwestycji
Przyjechał Trump. Rząd już ogłosił listę inwestycji
Jimmy Kimmel znika z telewizji. Jest reakcja Trumpa
Jimmy Kimmel znika z telewizji. Jest reakcja Trumpa
Wpadka Trumpa. W stosunku do króla nikt tak nie robi
Wpadka Trumpa. W stosunku do króla nikt tak nie robi
Łukaszenka przyznał, co stało się z Mikołą Statkiewiczem
Łukaszenka przyznał, co stało się z Mikołą Statkiewiczem