ONZ bije na alarm: Krok do wojny domowej w byłej republice ZSRR
Wielu Pamirczyków we wschodnim Tadżykistanie żyje w strachu przed powrotem do brutalnego konfliktu z okresu wojny domowej w latach 1992-1997. W konflikcie zginęły wtedy dziesiątki tysięcy ludzi. Przed jego nawrotem ostrzega specjalny sprawozdawca ONZ ds. mniejszości.
Fernand de Varennes wezwał Tadżykistan do zakończenia krwawego tłumienia protestów mniejszości zamieszkującej region Pamiru w Górskobadachszańskim Okręgu Autonomicznym (GBAO). Jego zdaniem wykorzystanie sił antyterrorystycznych do stłumienia rozruchów może doprowadzić do jeszcze szerszych i bardziej gwałtownych problemów.
- Jak podkreślałem ja i moi koledzy, faktycznie może dojść do konfliktu zbrojnego, jeśli władze w Duszanbe nie uwzględnią skarg pamirskiej mniejszości i nie zajmą się kwestią bezpieczeństwa w autonomicznym regionie Górskobadachszańskim - powiedział de Varennes, specjalny sprawozdawca ONZ.
- Powtarzam: Władze Tadżykistanu muszą działać teraz, zanim będzie za późno - dodał.
Władze w Duszanbe oficjalnie informują, że podczas ostatnich rozruchów 18 maja, zginęło ośmiu protestujących i jeden policjant. Lokalne media donoszą jednak, że rzeczywista liczba ofiar była znacznie wyższa. Urzędnicy ONZ powołując się na wiarygodne źródła, podają, że zginąć mogło nawet 40 osób.
- Nieproporcjonalna i głęboko niepokojąca jest zdecydowana reakcja rządu na zakończenie protestów mniejszości Pamiru, polegająca na aresztowaniach, nadmiernym i bezprawnym użyciu siły oraz zaangażowaniu wojska - potępił władze Tadżykisatnu de Varennes.
Przywódca mniejszości zabity
22 maja portal eurasianet.org poinformował, że przywódca mniejszości, Mamadbokir Mamadbokirow, mógł zostać zabity przez snajpera tadżyckich sił zbrojnych. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych twierdzi, że zginął on podczas gwałtownej kłótni między swoimi ludźmi.
Tadżyckie siły zbrojne zostały wysłane do autonomicznego regionu w ramach operacji określanej jako antyterrorystyczna. Zamknięto drogi, szkoły, sklepy i internet. Celem akcji bezpieczeństwa był dystrykt Ruszon.
Napięcia w regionie pojawiły się w listopadzie ubiegłego roku, kiedy to młody przedstawiciel mniejszości został zabity przez tadżyckie siły bezpieczeństwa. Miał on być również torturowany przed śmiercią. W protestach zginęły wtedy dwie osoby, a 17 zostało rannych. Władze w Duszanbe nie odpowiedziały na wezwania ONZ.
Zobacz też: Ten kraj sprzyja Rosji. "Uznali, że im się opłaca"