Pomagają uchodźcom, teraz mogą stracić lokal. "Niezrozumiałe, absurdalne, nielogiczne"

Samorządowcy z Warszawy grożą, że wypowiedzą umowę najmu organizacji, która niesie pomoc uchodźcom z Ukrainy. Jak twierdzą, "lokal jest niewłaściwie wykorzystywany", a Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami "nie wyraża zgody na udostępnianie lokalu użytkowego uchodźcom". - Dla nas to wszystko jest niezrozumiałe, absurdalne, nielogiczne - odpowiadają przedstawiciele stowarzyszenia Państwomiasto.

Osiedle Jazdów
Osiedle Jazdów
Źródło zdjęć: © East News | ZOFIA BAZAK
Mateusz Dolak

24.11.2022 | aktual.: 24.11.2022 16:29

Stowarzyszenie Państwomiasto wynajmuje 64-metrowy domek fiński na Osiedlu Jazdów w Warszawie. Osiedle drewnianych domków to miejsce, gdzie organizacje pożytku publicznego prowadzą liczne działania na rzecz mieszkańców. Społeczność Jazdowa zaangażowana jest w akcje społeczne, kulturalne, edukacyjne i artystyczne.

- Nasz domek wynajmujemy już od kilku lat. Umowa z miastem przedłużana była wielokrotnie. Obecnie obowiązuje do sierpnia 2023 roku. Od miesiąca mamy sytuację napięcia i sporu pomiędzy miastem a społecznością Jazdowa. Bohaterami są: pani wiceprezydent Aldona Machnowska-Góra oraz burmistrz dzielnicy Śródmieście Aleksander Ferens. Mamy duży kłopot z jakościowym kontaktowaniem się z urzędem. Nie rozumiemy pewnych rzeczy, które tam się dzieją - skarży się Wiktor Jędrzejewski ze stowarzyszenia Państwomiasto.

W marcu 2022 roku przedstawiciele organizacji otrzymali pismo, w którym Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami w Dzielnicy Śródmieście nie wyraził zgody na udostępnianie wynajmowanego lokalu uchodźcom wojennym z Ukrainy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przedstawiciele ZGN tłumaczyli to zapisami w umowie, która mówi, że przeznaczeniem lokalu jest działalność "społeczno-kulturalna". "Tymczasem omawiany lokal użytkowy wykorzystywany jest na cele noclegowe, prowadzony jest w nim hostel interwencyjny" - napisali kilka miesięcy temu urzędnicy z ZGN.

Jak dodaje Jędrzejewski, stowarzyszenie odpisało na pismo i odniosło się do niego. - Wystąpiliśmy o zgodę na remont jednego z pomieszczeń, aby je dostosować do potrzeb uchodźców. Rozpatrywanie tego wniosku trwało, a kolejni ludzie przekraczali granicę i konieczna była szybka pomoc. W dalszych rozmowach urzędnicy przestali poruszać temat wątpliwości formalno-prawnych. Zaczęliśmy rozstrzygać kwestie techniczne, takie jak chociażby kolor farby. Stwierdziliśmy więc, że przyjęli nasze wyjaśnienia - twierdzi Jędrzejewski.

Pismo po kontroli

14 listopada 2022 roku w domku fińskim pojawiła się kontrola. Trzy dni później urzędnicy wręczyli przedstawicielom stowarzyszenia wezwanie do nieprzyjmowania uchodźców oraz zażądali złożenia wyjaśnień. W przypadku braku odpowiedzi grozili rozwiązaniem umowy najmu.

- Uderzające jest to, że pismo dostaliśmy dzień po spotkaniu, na którym nasz kolega z dumą prezentował przed wiceprezydent Aldoną Machnowską-Górą, burmistrzem dzielnicy Śródmieście i urzędnikami działania, które podjęliśmy jako organizacje z Osiedla Jazdów w Warszawie, by wspierać osoby uchodźcze uciekające przed zbrodniczą napaścią Rosji na Ukrainę. Opowiadaliśmy o tym, ilu potrzebującym pomogliśmy, jakie wsparcie im zapewniliśmy i dumnie zapewniliśmy, że będziemy robić to dalej. Nasze działania doceniła nawet Ołena Zełeńska, dziękując za pomoc Ukrainie filmem na swoim Instagramie - opowiada Jędrzejewski.

Pismo mówiące o nieprzyjmowaniu uchodźców zostało w stowarzyszeniu uznane za pomyłkę. - Wysłaliśmy niezliczoną ilość maili, sms-ów. Nikt nie zareagował, nie chciał się z nami spotkać, rozmawiać. W poniedziałek stwierdziliśmy, że całą sprawę nagłośnimy, bo nie potrafimy tego załatwić inaczej. Płacimy czynsz, przestrzegamy umowy, bierzemy odpowiedzialność za swoje działania. Nie prosimy o pieniądze - stwierdza.

Stowarzyszenie od momentu napaści Rosji na Ukrainę w małym drewnianym domku przyjęło ponad 50 rodzin, głównie matek z dziećmi.

"Daliśmy im to, co mogliśmy i potrafiliśmy dać - ciepły pokój, jedzenie, wsparcie psychologiczne, wsparcie prawne, pomoc w wyrobieniu potrzebnych dokumentów, poczucie bezpieczeństwa i w końcu pomoc w znalezieniu stałego, bezpiecznego miejsca zamieszkania, przede wszystkim w Wielkiej Brytanii" - czytamy w oświadczeniu, które stowarzyszenie Państwomiasto opublikowało na Facebooku.

- Dla nas to wszystko jest niezrozumiałe, absurdalne, nielogiczne. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czemu ta historia się dzieje. To jest działanie z własnej inicjatywy urzędników. To jest absurdalne, że w momencie kiedy może do nas przyjechać kolejna fala uchodźców, takie rzeczy dzieją się w Warszawie. To świadczy o głębokim oderwaniu urzędników od otaczającej rzeczywistości - podsumowuje Wiktor Jędrzejewski.

Urzędnicy się tłumaczą

Próbowaliśmy skontaktować się z przedstawicielami ZGN. Nie chcieli odpowiadać na nasze pytania i odesłali nas do rzecznika dzielnicy Śródmieście, który stwierdził, że "jeżeli lokal użytkowy jest wykorzystywany inaczej niż jego przeznaczenie, to administrator ma obowiązek pouczyć najemcę o tym, że wykorzystuje lokal niezgodnie z umową".

- Pamiętajmy, że mówimy o 77-letnim domku, który jakiś czas temu ze względu na stan techniczny został wyłączony z zasobów lokalów mieszkalnych. Musimy działać w oparciu o przepisy prawa i bierzemy odpowiedzialność za osoby tam przebywające. W marcu dostaliśmy wniosek od stowarzyszenia, ale od tamtego czasu nie mieliśmy z nim kontaktu w tej sprawie. Rozmowy zostały przerwane aż do momentu kontroli w listopadzie - twierdzi Paweł Siedlecki.

Rzecznik dzielnicy Śródmieście podkreśla, że urząd docenia chęć pomocy osobom z Ukrainy. - Nikt nie będzie wyrzucać najemcy za to, że udziela pomocy. Jesteśmy umówieni na piątek. Będziemy rozmawiać i szukać rozwiązania. To nieporozumienie - podsumowuje.

W podobnym tonie wypowiedział się burmistrz dzielnicy Aleksander Ferens, który opublikował na Facebooku oświadczenie. "Od początku wojny w Ukrainie wspieramy każdego, kto potrzebuje pomocy. Angażujemy się osobiście, zawodowo i angażujemy również nasz zasób mieszkaniowy. Miasto dysponuje wypracowanym systemem pomocy i zapewnia ją każdemu, kto jej potrzebuje" - pisze.

"Nie możemy jednak narażać na niebezpieczeństwo osób tam zamieszkujących i wziąć odpowiedzialności za działania niezgodne z przeznaczeniem lokalu i z przepisami prawa budowlanego. Jesteśmy otwarci do pomocy i szukania rozwiązań. Musi się to jednak odbywać w zgodzie z przepisami prawa" - dodaje.

Czytaj też:

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojnaosiedle jazdówwarszawa
Zobacz także