Polski ratownik w Turcji: nie wymażę tego z pamięci
Polscy ratownicy pomagają poszkodowanym w trzęsieniu ziemi w Turcji. Staramy się nie myśleć o upływającym czasie. Jest zauważalne, że z czasem nasza skuteczność spada. Teraz liczba osób, które możemy zlokalizować, jest coraz mniejsza i szanse na znalezienie ludzi pewnie z kolejną godziną będą spadać szansa, że kogoś znajdziemy. Pozostajemy optymistami. Udało się uratować wiele osób - mówił w programie "Newsroom WP" bryg. Grzegorz Borowiec, dowódca grupy Husar Poland. - Nie ma możliwości, żeby wrócić do bazy i iść spać. Pracujemy 24 godziny na dobę. Jeżeli mamy zlokalizowaną osobę poszkodowaną, to pracujemy na danym sektorze tak długo, jak jest to potrzebne. 20 godzin dla pojedynczego zespołu byłoby nie do zrealizowania. To byłoby wykańczające psychicznie. 8 godzin to czas jednej zmiany roboczej. Staramy się zmieniać chłopaków. To ogrom zniszczeń. Tego nie wymażę z głowy i z pamięci. To coś niewyobrażalnego - dodał.