Polska wyrzuci ambasadora Rosji? MSZ zabrało głos
Działalność ambasadora Rosji w Polsce wciąż budzi dużo kontrowersji. Wobec serii skandalicznych i kłamliwych wypowiedzi Siergieja Andriejewa na temat wojny w Ukrainie powstało pytanie, czy Polska nie powinna go wydalić z kraju. Głos w tej sprawie zabrał w Sejmie wiceszef MSZ. Piotr Wawrzyk zaznaczył, że kwestia ta wciąż jest analizowana. Działalność ambasadora w Warszawie porównał do zachowania rosyjskich żołnierzy w Ukrainie. - Jakie państwo, taki ambasador - oświadczył.
Wśród wielu kłamstw ambasadora Rosji, w ostatnim czasie największe oburzenie wywoływały jego wypowiedzi na temat zbrodni armii Putina w Ukrainie. Andriejew m.in. zaprzeczał, by rosyjscy żołnierze mordowali cywilów, a masakrę w Buczy nazwał "inscenizacją" strony ukraińskiej.
W poniedziałek dyplomata został oblany czerwoną farbą, gdy pojawił się przed Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Ambasador nawet wówczas nie powstrzymał się od powtarzania kremlowskiej, kłamliwej propagandy na temat wojny w Ukrainie. Incydent ten na nowo wywołał dyskusję na temat jego przyszłości w Polsce.
O działalność Andriejewa pytał w czwartek w Sejmie poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal. - Ambasador Federacji Rosyjskiej od lat zamiast służyć relacjom dyplomatycznym, chuligani w Warszawie, obwinia Polskę o rozpoczęcie II wojny światowej, zaprzecza zbrodniom rosyjskim w Ukrainie (…). W wywiadach prowokuje władze, prowokuje społeczeństwo, prowokuje do reakcji, szuka zwady - mówił Kowal.
Zobacz też: kolos na glinianych nogach? Ekspert o wielkim problemie Rosji
Poseł zastanawiał się, jakie "kanały kontaktu" z Rosją zyskuje Polska, tolerując takiego ambasadora. - Czy nie czas już powiedzieć, że jego miejsce jest w Moskwie, a dzisiaj jego obecność w Warszawie niczemu dobremu nie służy? Służy jedynie dalszej destrukcji relacji polsko-rosyjskich - oświadczył polityk KO.
MSZ krytykuje ambasadora Rosji. Padło mocne porównanie
Odpowiadał mu wiceminister spraw zagranicznych. Piotr Wawrzyk przypomniał, że Andriejew realizuje rosyjską polityką zagraniczną, a jego zachowanie to efekt wypełniania "poleceń z Moskwy". Jego zdaniem prowokacje, których się dopuszcza dyplomata, to rosyjska reakcja na aktywność Polski wobec wojny w Ukrainie.
- MSZ cały czas analizuje możliwe kroki, w tym w odniesieniu do obecności ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce (…). Pamiętajmy jednak, że w dyplomacji w tym zakresie obowiązuje zasada wzajemności - zaznaczył.
Wawrzyk przypomniał, że ewentualne wydalenie ambasadora Rosji z Polski, spotkałoby się z taką samą reakcją strony rosyjskiej wobec polskich dyplomatów. Dodał, że gdyby tak się stało, to liczna rzesza Polaków mieszkających w Rosji, pozostałaby bez opieki konsularnej i dyplomatycznej.
Wiceminister przekazał w Sejmie, że nawet jeśli Polska zdecyduje się na wyrzucenie Andriejewa, to zostanie to zakomunikowane "post factum".
Wawrzyk w mocnych słowach skrytykował też działalność ambasadora. - Większość jego aktywność należy traktować w kategoriach prowokacji (…). Jakie państwo, taki ambasador. Jeżeli tak się zachowuje ambasador, to wystawia jedynie świadectwo państwu, jakie reprezentuje –mówił.
Polityk porównał też jego zachowanie do działań armii Putina. - Jeżeli mówimy o ambasadorze Federacji Rosyjskiej i zachowaniach rosyjskich żołnierzy w Ukrainie, to myślę, że jest to swego rodzaju podobieństwo. Oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji. Ale jeżeli prowokacja tu, to prowokacja i tam - oświadczył.
Wawrzyk podkreślił też, że pomimo kontrowersji wywołanych słowami ambasadora, poniedziałkowy incydent nie powinien mieć miejsca.
Przeczytaj też: